Teściowa też człowiek

Spotyka się dwóch facetów. Pierwszy mówi: "Moja teściowa to istny anioł". Drugi z westchnieniem odpowiada : "A moja jeszcze żyje". Bardzo lubię ten kawał. Nie tyle dlatego, że mnie ciągle śmieszy, ile nade wszystko dlatego, że opowiedziała mi go moja osobista, pierwsza, najlepsza i jedyna teściowa.

Zgodnie z prawdą historyczną można napisać, że już starożytni Rzymianie twierdzili, iż nie można być w pełni szczęśliwym za życia swojej teściowej. Może już w neolicie nie po drodze było myśliwemu wracającemu z polowania zaglądać do pieczary teściów, żeby się z nimi podzielić zdobyczą. Któż to wie.

Stereotypy o teściowych są uniwersalne

Zadziwiająca jest moc i znaczenie obecności teściowych w życiu mężczyzn. Gdy spotkają się Masaj z Kenii, rolnik z Argentyny i mieszczuch z Polski, z pewnością, o ile możliwości językowe pozwolą, wymienią podobne doświadczenia o swoich teściowych, w cudownie uniwersalny sposób przekraczając międzykulturowe bariery.

Reklama

Odkryłem kilka - choć pewnie są ich dziesiątki, a może nawet setki - stron internetowych poświęconych wyłącznie żartom i anegdotom na ten temat. Jeśli wpisze się do którejś z przeglądarek po angielsku hasło "kawały o teściowych", wyskakuje prawie 350 tysięcy stron internetowych. A to tylko obszar języka angielskiego.

Niezależnie od kraju ich pochodzenia odnosi się wrażenie, że właściwie wszystkie mogły być napisane na mazowieckich równinach, może nawet przez jednego płodnego autora.

Irlandzkiemu doświadczeniu narodowemu przypisuje się następujące pytanie: "Ile potrzeba teściowych, żeby wkręcić żarówkę?". "Jedną - głosi celtycka mądrość. - Teściowa musi jedynie poczekać, aż ziemia się obróci". Brzmi swojsko, nieprawdaż? Znamy podobne kawały z policjantami czy psychologami w roli głównej. Ciekawe, kto je przemyca między granicami, czyniąc, pozornie, narodowymi specjalnościami.

Oprócz żartobliwych i nieobrażających teściowych - jak mnie się wydaje - wiele jest takich, które nie trzymają standardów ludzkiej przyzwoitości, co pokazuje gruziński przykład. Pewien Gruzin tak zawzięcie kłóci się z teściową, że chwyta ją i ciągnie na balkon. Przypiera do barierki i krzyczy w stronę sąsiada z lewej strony: "Kiwadze, co zrobiłeś swojej teściowej?". Ten odpowiada: "Zatłukłem ją". Zdesperowany Gruzin zwraca się z kolei do sąsiada z prawej strony: "Asladze, a co ty zrobiłeś?". Słyszy: "Utopiłem ją". "Widzisz, a ja cię puszczę wolno", oznajmia, przerzucając swoją przez balkonową barierkę.

Trudno sobie wyobrazić, żeby jakakolwiek teściowa uśmiała się z takiego kawału. A może żaden przyzwoity człowiek nie powinien się śmiać z tego rodzaju żartów. Ale nie uważam za dobre ani skuteczne rozwiązanie, jakie wymyślili radni jednej z londyńskich dzielnic, zakazując opowiadania kawałów o teściowych. Ta lokalna dyrektywa komentowana była zwykle jako kuriozum,

nie tylko przez zadziwionych internautów.

O teściowych i w Bibli

Są też żarty o teściowych w sosie religijnym. Oto mała próbka. Do wielce mądrego króla Salomona przychodzą dwie kobiety, by walczyć o prawo do młodzieńca. Jedna z nich wykrzykuje: "To jest mój zięć". Druga równie gwałtownie zaprzecza: "Nie, on jest mój". Zamyślił się król Salomon i powiada: "Przynieście mi mój miecz, abym mógł chłopaka przeciąć na pół i każdej z was dać po połowie".

Pierwsza z kobiet w strasznej trwodze krzyczy: "Nie czyń tego, już lepiej jej go przyznaj w całości. Tylko, królu, krzywdy mu nie czyń". Uśmiecha się król Salomon na te słowa i mówi: "Zaprawdę, wiem teraz, która jest teściową. Tylko prawdziwa teściowa będzie stać bez mrugnięcia okiem, widząc, jak jej zięcia przepoławiają".

Tak więc nawet teściową miesza się w najpoważniejsze narracje, jak wtedy, gdy wyraża się zdziwienie, że musiał Piotr Jezusowi czymś podpaść, że mu teściową z ciężkiej gorączki uzdrowił.

Fascynuje mnie, dlaczego jest tak wiele kawałów o matkach córek, a znacznie mniej o ich ojcach. Teraz z rozbawieniem wspominam, ale kiedyś z przejęciem, czasami z przerażeniem musiałem mierzyć się ze wzrokiem czy kąśliwymi komentarzami ojca mojej lubej. I to wszystko mimo bardzo przyzwoitego jej traktowania i prawie idealnego prowadzenia się.

Po prostu mu zawadzałem. Jeśli rozejrzeć się po świecie, widać wyraźnie, że również relacje między matkami ukochanych synów a synowymi bywają trudne i często dożywotnio dla obydwu stron niestrawne. Nierzadko polegają wyłącznie na tolerowaniu się, czyli jak etymologia wyrazu sugeruje, znoszeniu siebie przy okazji świąt i innych rodzinnych uroczystości. No właśnie, dlaczego to matka żony zasługuje na taką satyryczną uwagę, niemal niezależnie od kulturowego kręgu?

Zwykle jest tak, że jeśli do jakichś tematów wracamy nieustannie, wręcz obsesyjnie, to mamy mniej bądź bardziej ukryty problem. A jaka jest ta polska rzeczywistość, w której większość z nas funkcjonuje?

Wprawdzie zwykle nie wyprowadzamy się z domu na zawsze w wieku lat 18, jak to się często zdarza na przykład w Skandynawii, ale i tak, zwłaszcza w miastach, coraz mniej mamy kontaktów z teściami. Chyba, że wykorzystujemy teściową do pilnowania naszego potomstwa czy potrzebujemy od teściów pożyczyć samochód lub pieniądze. Tym niemniej średnia liczba takich kontaktów w Polsce nie jest duża.

Dlaczego żartuje się z teściowych

Tłumaczenia psychologów i znawców kawałów nie wydają się trafione. W jednym z tekstów usiłujących wyjaśnić, dlaczego opowiada się kawały o teściowych, dostrzegłem taką oto myśl przewodnią: są one narzędziem obronnym, pomagającym nabrać dystansu do zagrażającej rzeczywistości, z którą trudno sobie mężczyznom poradzić. Ktoś inny z kolei sugerował, że kawały o teściowych działają jak egzorcyzmy - pozwalają zaczarować i obezwładnić budzącą lęk rzeczywistość.

Oczywiście zdarzają się heteryczne teściowe o upiornej sile, zdolne zniszczyć każde napotkane stworzenie, ale przecież zwykle to osoby o co najmniej dwadzieścia lat starsze, słabsze fizycznie i psychicznie, którym kultura - jak w niektórych krajach - nie daje mocy rozkazywania zięciowi czy synowej (na hinduskich forach internetowych synowe częstokroć ubolewają, że ich kultura pozwala pastwić się teściowym nad nimi ponad wszelką przyzwoitą miarę).

Przemawia do mnie pogląd, choć niepoparty żadnymi systematycznymi badaniami, że to przede wszystkim osoby przepełnione kompleksami szczególnie chętnie opowiadają poniżające kawały o teściowych, po to, aby choć na chwilę, cudzym kosztem, poczuć się lepiej.

O własnej teściowej właściwie nie mogę napisać złego słowa. Chwile pesymizmu i nuta malkontenctwa dodają jej jedynie prawdziwie ludzkiego wymiaru. Mieszka z naszą gromadą przez dużą część roku. Po kilku bardzo nieudanych próbach z początku naszego małżeństwa przestała ingerować w nasze zwariowane życie. Dostosowuje się z godną podziwu wytrwałością do nieustających zmian, jakie jej fundujemy.

Rozpieszcza wnuki tyle, ile trzeba. Jest dla nich bezpieczną przystanią, zwłaszcza wtedy, kiedy nijak z rodzeństwem i rodzicami dogadać się nie da. Ma zwykle poczucie humoru, również na swój temat. Jest zorientowana w tym, co dzieje się na świecie, i można z nią na względnie każdy inteligencki temat pogadać.

Lubi wspólne rodzinne wyprawy. Jak dziecko marzy, żeby zostać porwaną do Ameryki. W wyborach głosuje tak, że nie trzeba jej dowodu zabierać. Gotuje aż za dobrze i czyha nieustająco na zięcia, żeby go znienacka dokarmić, co jest zdrowotnie niebezpieczne, ale przyjemne.

Niektórzy pomyślą, że chcę swoją teściową tanio i szybko sprzedać i dlatego takie rzeczy wypisuję. A ona po prostu taka jest. Przyznam nie bez satysfakcji, że nierzadko lepiej się dogaduje ze mną, zięciem, niż z moją żoną. A jak czasami wieczorem siądziemy z nią przy winie i trochę na jej córkę wspólnie ponarzekamy, to myślę sobie, że mi się jakiś ideał trafił.

Piotr Olaf Żylicz

Doktor psychologii, wykładowca w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. Prywatnie - mąż Agnieszki (psychologa dziecięcego) i ojciec Kuby, Magdy, Zosi oraz Hani. Interesuje się chasydyzmem polskim, lubi góry, podziwia twórczość impresjonistów i Chagalla.

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy