Szóstka w Lotto nie zmieni życia w bajkę

Dwóm zwycięzcom wielkiej kumulacji przyjdzie się zmierzyć z ludzką zazdrością, niepokojem o fortunę, może nawet przeżyć stres związany z nagłą zmianą trybu życia - twierdzi psycholog dr Jacek Buczny.

Polacy masowo skreślali wczoraj kupony Lotto zdając się na szczęście lub obmyślając skomplikowane algorytmy, które miały im pomóc wygrać fortunę. Nic dziwnego, 56 mln złotych, które były do wzięcia w najpopularniejszej grze losowej w Polsce, podziałały na każdego, nawet największego przeciwnika skreślania liczb i wysyłania kuponów Lotto. Taka kwota pobudza wyobraźnię i sprawia, że nagle bliższe wydają się wizje egzotycznych podróży, luksusowych jachtów i willi w Beverly Hills. Dziś już wiemy, że rekordową sumą podzieli się dwóch szczęśliwców - każdy z nich otrzyma 28 milionów 83 tysiące 296 złotych i 60 groszy.

Reklama

Jednak życie osoby, która trafi szóstkę w Lotto, niekoniecznie musi się z dnia na dzień zmienić w bajkę - uważa dr Jacek Buczny z Wydziału Zamiejscowego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej (SWPS) w Sopocie.

Najpierw radość, potem stres

- Owszem, w pierwszej fazie po wygranej spodziewałbym się wielkiej radości i wrażenia, że wreszcie uda się zrealizować wiele marzeń. Ale po jakimś czasie wygrana okazuje się kłopotem. Radość zaczynają przysłaniać myśli, co z pieniędzmi zrobić, jak je zainwestować, jak ich nie stracić - mówi dr Buczny.

Według niektórych koncepcji szczęścia pewne zdarzenia cieszą tylko na początku - przypomina psycholog. - Jeśli jednak mija czas, a nowe pozytywne emocje nie pojawiają się, to samopoczucie takiej osoby się pogarsza, pojawiają się kłopoty i niepokoje, związane np. z wizją utraty fortuny - dodaje.

Na drodze do pełnego szczęścia mogą też stanąć obawy o bezpieczeństwo najbliższych, o napad. Dr Buczny uspokaja jednak, że prywatność zwycięzcy jest przecież chroniona.

Altruizm? Raczej nie

Psycholog nie spodziewa się, że zwycięzca kumulacji wykaże się altruizmem. Zaryzykowałbym tezę, iż dzielenie się fortuną z innymi uwarunkowane jest przede wszystkim kulturowo i społecznie, a nie indywidualnymi planami zwycięzcy - mówi dr Buczny. W Polsce pomoc ograniczamy do najbliższej rodziny i do jednorazowych wydarzeń, takich jak, dla przykładu Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Badacze uważają nawet, że istnieje norma jednodniowej pomocy - jeśli tego dnia pomogłem, nie będę już tego robił.

W dbałości o dyskrecję co do wygranej nie chodzi też wyłącznie o uniknięcie ewentualnych głosów proszących o wsparcie. W naszym kraju ludzie nie postrzegają zbyt dobrze tych, którzy szybko się bogacą. Bywamy przekonani, że jeśli ktoś ma źle, to wszyscy też powinni mieć źle. Jeśli komuś się udaje, może go spotykać zawiść i niechęć, ludzie mogą się od niego odwracać. Nie chcemy się ujawniać się jako wygrani właśnie z takich prozaicznych powodów - tłumaczy psycholog.

50 mln zł też da się przehulać

A co, jeśli zwycięzca zrezygnuje z pracy i rzuci się w wir przyjemności? - Ludzie, którzy tak postępują, szybko trwonią majątek. Fortuny znikają nawet w ciągu kilku lat. Pięćdziesiąt milionów wydaje się dużą kwotą, ale hulaszczy tryb życia może spowodować, że nawet ona prędzej czy później się rozejdzie. W wydawaniu pieniędzy ludzie potrafią się szybko zatracać - zauważa psycholog.

- Do tego człowiek radykalnie zmieniający sposób życia - jednego dnia spędzający w pracy po osiem-dziesięć godzin dziennie, a drugiego - mieszkający na jachcie na wodach jakiegoś kurortu - przeżywa ogromny stres. Taki stres po jakimś czasie może się odbić na ciele i umyśle - ostrzega dr Buczny.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: psycholog | Lotto | szczęście | wygrana
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy