Chce zostać cyborgiem. Wykonał już pierwszy krok...

Tim Cannon marzy o tym, aby zostać cyborgiem. Uczynił już pierwszy krok w tym kierunku. Wszczepił sobie pod skórę urządzenie, dzięki któremu może kontrolować pracę własnego ciała. "Chcę żyć nawet tysiąc lat" - mówi.

Na naszych oczach ludzkość wykonuje kolejne milowe kroki przekraczając granice, o przekroczeniu których kiedyś nam się nawet nie śniło. Naukowcy od lat głowią się nad tym, jak uczynić człowieka nieśmiertelnym. Nad tą samą kwestią pracują również biohakerzy, próbujący obejść ograniczenia ewolucji nieco mniej laboratoryjnymi metodami...

Amerykański biohaker Tim Cannon to człowiek, który postanowił zostać pierwszym na świecie cyborgiem "domowej roboty". Zdecydował, że w lewe przedramię wszczepi sobie sporej wielkości chip, mogący odczytywać dane z jego organizmu.

Reklama

"Ludzkie ciało nie jest idealne i zawodzi pod wieloma względami. A ja chcę żyć tysiąc lat. Nie chcę umierać i nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek miałby chcieć" - tłumaczy powody swojej decyzji. Chip ma mu pomóc w obserwacji organizmu i sprawić, że wszelkie nieprawidłowości w jego działaniu zostaną wykryte znacznie szybciej.

Tim jest biohakerem. Na co dzień prowadzi firmę Grind House Wetware, działającą w dość nietypowej branży.
"Pracujemy nad połączeniem człowieka i maszyny, które będzie dostępne dla każdego w domowych warunkach" - opowiada.

Circadia 1.0 - tak nazywa się stworzone przez Grind House Wetfare urządzenie, które postanowił wszczepić w swoje lewe przedramię Cannon. Ten wcale nie miniaturowej wielkości chip odczytuje temperaturę i przekazuje do urządzeń z zainstalowanym systemem Android. Jego ładowanie odbywa się bezprzewodowo.

Prace nad Circadią trwały 18 miesięcy i, jak zapewnia Tim, nie pochłonęły gigantycznych środków pieniężnych. Gdy urządzenie pojawi się na rynku ma kosztować ok. 500 dolarów.

"Wokół mojego tatuażu zostaną wykonane nacięcia. Skóra będzie podniesiona, a tkanka tłuszczowa usunięta. Stworzy się kieszonka, w której umieścimy biochip. Tak, będzie boleć. Nie wezmę żadnych środków przeciwbólowych. Zrobimy to na surowo" - objaśniał dziennikarzowi jeszcze przed zabiegiem w niemieckim Essen.

Sam zabieg odbywał się w pełnej konspiracji. W obawie przed utratą licencji żaden chirurg w USA nie chciał podjąć się misji wszczepienia obcego ciała pod skórę przedramienia. Tim udał się więc do Niemiec i skorzystał z usług amatora-entuzjasty modyfikowania ludzkiego ciała - Steve'a Hawortha.

Operacja nie była filmowana, ale świeżo upieczony cyborg spotkał się z dziennikarzem tuż po udanym zabiegu wszczepienia chipa. "Bolało jak cholera, poza tym chip trochę wystaje, ale jest dobrze. Wszystko działa, jak należy" - relacjonował na gorąco Cannon, demonstrując odczyt temperatury ciała za pośrednictwem migającego pod skórą urządzenia.

"Czuję, że wykonałem jeden mały kroczek w stronę bycia prawdziwym cyborgiem. Cieszę się, że tam jestem" - dodał i zapowiedział, że to nie jest jego ostatnie słowo w tym temacie. Następny cel Grind House Wetware to sztuczne bioniczne serce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: chip | cyborg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy