Znajdź szczęście w kangurzej kupie

Degustator piwa, zbieracz kangurzych odchodów, łapacz misiów koala czy... osoba do liczenia rekinów - to tylko niektóre z ofert pracy, jakimi Australia zachęca znudzonych życiem Europejczyków do przeprowadzki na Antypody.

Władze Południowej Australii zainicjowały w Wielkiej Brytanii kampanię reklamową, dzięki której uda im się sprowadzić na przysłowiowy "koniec świata" trochę świeżej krwi z Europy. zaczynaja od Brytyjczyków. Włodarze tego jednego z sześciu stanów tworzący kraj po drugiej stronie globu chcą ich zwabić obietnicami mniej stresującego i ciekawszego życia, jakie wiedzie statystyczny Australijczyk. Dodatkową zachętą ma być możliwość połączenia pracy z podróżowaniem po całym stanie.

Luz na Antypodach

Kiedy Wielka Brytania i pozostałe kraje powoli wychodzą z rekordowo długiej recesji, Australia jawi się na mapie świata jako - nomen omen - wyspa, do której światowy kryzys gospodarczy nawet nie dotarł. Jednakże zapewnienia o dobrej sytuacji gospodarczej kraju nie mówią młodym Wyspiarzom, do których skierowana jest kampania, tyle, co opowieści o australijskim luzie.

Rząd Południowej Australii zapewnia, że przygotowany przez niego spis ofert pracy gwarantuje "zachowanie doskonałej równowagi między praca zawodową, a życiem... w porównaniu do długich godzin w spędzonych pracy, wysokich podatków i co chwila podnoszonego wieku emerytalnego w Wielkiej Brytanii".

Reklama

Wystarczy tylko (albo aż) wiza

Na liście zawodów, w których oferowana jest praca dla znudzonych życiem Europejczyków znajduje się m.in. konserwator domków dla Pingwinków Małych (takiego gatunku pingwinów), osoba do liczenia rekinów (nie wiemy, czy w wodzie czy poza nią) a także... zbieracz kangurzych odchodów.

Wymagania, co do przyszłych pracowników nie są duże. Wystarczy, że będą mieć wizę zezwalającą na podjęcie pracy.

Szczęście na końcu świata

- Życie szeregowych pracowników jest bardzo ciężkie. Nawet słoneczna pogoda utrzymująca się ostatnim czasy na Wyspach nie jest w stanie rozweselić Brytyjczyków - mówi reprezentujący Południową Australię w Wielkiej Brytanii Bill Muirhead.

Jednocześnie podkreślił, że nie chodzi o jedno stanowisko, o które wszyscy rywalizują, jak to było w przypadku konkursu na opiekuna rajskiej wyspy leżącej u wybrzeży Australii. Swoją kandydaturę zgłosiło w nim 34 tys. ludzi, z których wybrano tylko jednego człowieka. Tym razem niecodzienne zawody mają podkreślić, jak wyjątkowym miejscem do życia jest Australia.

- Zajmij się czymś, czego nie mógłbyś robić nigdzie indziej i co będziesz wspominać przez długie lata, a na starość opowiadać wnukom - zachwala Muirhead.

- Dajemy ludziom nieprawdopodobną okazję, by uciec od wszelkich trosk - dodaje.

Nic dziwnego, że Australijczycy nie ruszyli z podobną kampanią w Polsce. Obawiamy się, że chętnych, by odmienić swoje życie i uciec od trosk byłoby tak dużo, że nie starczyłoby już miejsca dla innych nacji.

MW, na podst. AFP

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Australia | szczęście
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy