Występny przewodnik po paryżankach

Francuski autor wydał przewodnik po kobietach Paryża. To lektura obowiązkowa dla każdego szanującego się podglądacza i przewrotna nobilitacja samej sztuki podglądactwa.

Spotkaliśmy się z autorem w Cafe de'Esplanade, "godną polecenia bardziej z uwagi na energiczne kelnerki niż trzeźwiejącą tutaj klientelę". - Tak jak każdy region ma swoją gastronomię, każda dzielnica ma swoja kobiecą specjalność - zapewnia Pierre-Louis Colin, elegancki 34-latek, który na co dzień między innymi pisze przemówienia dla francuskiego Ministra Spraw Zagranicznych Bernarda Kouchnera.

W czasie wolnym od pracy Colin popełnił zmysłowy i wyuzdany, 190-stronnicowy "Guide des jolies femmes de Paris" ("Przewodnich po pięknych kobietach Paryża").

Reklama

Jest to bardziej esej niż typowy, naszpikowany faktami przewodnik turystyczny. Zdaniem autora to francuska odpowiedź na dyktaturę amerykańskiej politycznej poprawności.

Ryczące czterdziestki najlepiej w butikach z bielizną

- Paryż jest najczęściej odwiedzaną stolicą świata - mówi Colin. - Ludzie przyjeżdżają tutaj zobaczyć oszałamiające kobiety w równym stopniu co dla Mona Lisy czy Wieży Eiffela. Nie znalazłem przewodnika po nich, więc zdecydowałem, że napiszę go sam - opowiada.

- Nie znajdziesz w Menilmontant tak subtelnych nóg jak w Madeleine. Ale znajdziesz bezwstydne wcięcia i promieniejące biusty, często nieujęte w ryzy biustonosza - to fragment książki opublikowanej w zeszłym miesiącu. Dzielnica po dzielnicy, Colin wymienia najlepsze punkty obserwacyjne - bary, supermarkety, parki, muzea i stacje metra - i najlepsze pory dnia na to, by w koneserskim skupieniu kontemplować archetypiczne piękności Paryża.

I tak w przewodniku Colina możemy przeczytać, że "trendy młódki" charakteryzujące się "uogólnieniem stringów i prawie całkowitym zanikiem stanika" najlepiej obserwować na rue Montorgueil, ulicy tylko dla pieszych z rzędem kafejek i sklepów z luksusową żywnością, którą autor wysławia jako "epicentrum erotycznych prądów miasta".

Luksusowe butiki i eleganckie kafejki to z kolei tradycyjne środowisko życia "mających mnóstwo wolnego czasu bourgeoise", "matek wszelkich fantazji od czasu powstania literatury".

Kobiety od czterdziestki do sześćdziesiątki z kategorii "dojrzałe, kuszące", "całe będące świadectwem emocjonującego życia seksualnego za nimi, które cały czas uporczywie odmawia złożenia broni" najłatwiej zaobserwować w sklepach z pikantną bielizną.

Jak usiąść tak, by zobaczyć, co jest pod spódnicą

Autor, absolwent elitarnej Ecole Normale Superieure, która wydała takich pisarzy jak między innymi Jean-Paul Sartre, mówi o swojej książce jako "ważnej misji" przeciwko dyktaturze politycznej poprawności. Niektóre fragmenty faktycznie mogą sprawić, że czytelnik szerzej otworzy oczy.

Colin w jednym miejscu żałuje na przykład, że nie można już włóczyć się beztrosko wokół szkół średnich, ponieważ "aktualne regulacje prawne i pewne formy kolektywnej psychozy stworzyły klimat podejrzeń, który z każdego amatora młodych dziewcząt robi od razu gwałciciela dzieci".

Colin podaje też dokładne rady, jak usytuować się w konkretnym barze tak, żeby mieć "najlepszą perspektywę do podziwiania tego, co znajduje się pod spódnicami kobiet wchodzących po spiralnych schodach Cafe Louis-Phillippe". - Ale wszytko to w jak najlepszym guście - upiera się autor.

Głośno sprzeciwia się krytyce, że jego książka mogłaby mieć nazwę "Przewodnik voyeura po pięknych kobietach Paryża". Przyznaje, że jego partnerka z początku wyrażała poważne zaniepokojenie pomysłem na książkę, ale później uspokoiła się i zaznacza, że w jego książce nie znajdzie się informacji w stylu "jak zaliczyć Paryżankę" czy adresów licznych paryskich domów publicznych.

Krucjata w obronie swobody

Dla Colina podglądactwo to zdecydowanie coś więcej niż ślinienie się na widok przechodzącej młódki w kusej spódniczce. - Podglądanie nie prowadzi do próby spotkania. Tutaj leży głeboka różnica i to wyróżnia osobę podglądacza w naszych nastawionych na konsumpcję czasach: jego celem nie jest posiadanie - czytamy we wstępie posiadającym wszelkie cechy filozoficznego manifestu.

- Jest w tym podobny do tych jakże rzadkich miłośników sztuki, którzy odwiedzają muzea bez poczucia zobowiązania do przejścia całej wystawy, przeczytania wszystkich informacji o niej i zakupienia pocztówek - dodaje. Mówi, że jego książka to ma na celu wyzwolenie... kobiet.

- Jestem w opozycji do wszystkich tych, którzy chcą kobiety ograniczać - księży, różnej maści cenzurze, itp. - mówi. Odprawia z kwitkiem anglosaską polityczną poprawność i promuje tezę, że rozważanie kobiecego piękna to ważna część francuskiej kultury.

- Odpowiedzialność podglądacza jest nie do przecenienia: jego pełna respektu uprzejmość przyczynia się do przetrwania cywilizacji luzu, swobody obyczajów i wdzięku - mówi. - Mam nadzieję, że mój przewodnik tez się go tego przyczyni.

Rory Mulholland, tłum. ML

INTERIA.PL/AFP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama