Atak rekina. Czy wystarczy kropla krwi, by zwabić drapieżnika z głębin?

Czy rekiny naprawdę wpadają w morderczy szał, kiedy wyczują ludzką krew? /YouTube
Reklama

Nie wiadomo dokładnie, skąd wzięło się przeświadczenie, że rekiny są w stanie wyczuć ludzką krew nawet z odległości kilku kilometrów i wpadają pod jej wpływem w morderczy szał. Od czego mamy jednak naukowców? Mark Rober, który chętnie dzieli się swoimi odkryciami w YouTube zrobił eksperyment na Bahamach, żeby potwierdzić albo obalić ten mit.

Eksperyment, który przeprowadził, składał się z dwóch etapów. Najpierw Rober sprawdził, czy dla żyjących na wolności rekinów krew faktycznie będzie bodźcem skłaniającym je do ataku. 

W tym celu przygotował cztery pompy umożliwiające uwalnianie do wody płynów. Zostały one umieszczone na deskach surfingowych, które rozstawiono w równej odległości od siebie. 

Z każdej z nich zdalnie wypuszczano jeden płyn - tran, morską wodę (aby sprawdzić, czy rekiny nie są zainteresowane tylko pracą pompy), mocz i krew cielęcą. 

Faza numer jeden trwała równą godzinę. Naukowca i jego współpracowników zaintrygowało to, że przez większą część czasu pływające w pobliżu rekiny... zupełnie nie interesowały się płynami. Przełom nastąpił w 45 minucie eksperymentu. 

Reklama

Do "krwawej" deski zaczęły podpływać mniejsze ryby, co przyciągnęło drapieżniki. Ostateczne wyniki tej części prezentowały się następująco:

  • do deski z tranem podpłynęły cztery rekiny
  • mocz i woda morska nie przyciągnęły niczyjej uwagi
  • deska z krwią cielęcą zainteresowała aż 41 rekinów!

Ludzka krew i atak rekina. Czy coś jest na rzeczy?

Do drugiej części badań potrzebna była ludzka krew. Na szczęście Marka jego współpracownicy chętnie oddali własne osocze na potrzeby jego eksperymentu. Żeby nie było wątpliwości - sam Rober też poszedł "pod igłę".

Etap drugi polegał na sprawdzeniu, ile krwi potrzeba, aby rekiny chciały się z nami bliżej poznać i "skonsumować" znajomość. W ruch znów poszły zaprojektowane przez naukowca pompy. 

Ich zadaniem było wypuszczanie do wody ludzkiej krwi, ale z różną częstotliwością symulującą dwa rodzaje krwawienia. Pierwsza z nich uwalniała jedną kroplę krwi na minutę, druga odgrywała rolę otwartej rany. Deski ulokowano w odpowiedniej odległości od siebie, zegary zaczęły odmierzać równe 60 minut. 

Po godzinie okazało się, że z kilkudziesięciu pływających w pobliżu rekinów - żarłaczy żółtych i żarłaczy tygrysich - żaden nawet nie podpłynął bliżej którejkolwiek deski!

Mark Rober sam był bardzo zaintrygowany swoim odkryciem. Zaznaczył jednak, że jego eksperyment nie jest ostatecznym dowodem na to, że z rekinami można pływać nawet z otwartą raną. To raczej ciekawostka naukowa, niż bardzo poważne badanie, do którego nawiązywać będą inni w swoich pracach. 

Mimo to, udało mu się potwierdzić, że scenarzyści z Hollywood często za mocno popuszczają wodze fantazji, czyniąc z rekinów potwory, którymi w rzeczywistości nie są...

Atak rekina w Hurghadzie w Egipcie

W ostatnich dniach doszło do ataku rekina w pobliżu egipskiego kurortu Hurghada. Rekin zaatakował dwie osoby. 

W piątek u wybrzeży zatoki Sahl Hasheesh rzucił się na 68-letnią Austriaczkę, która w wyniku ataku straciła rękę oraz nogę i zmarła w szpitalu. Tego samego dnia z wody wyłowiono ciało drugiej kobiety, Rumunki powyżej 40. roku życia.

Obydwa ataki rekina miały miejsce w odległości ok. 600 m od siebie. Przypuszcza się, że ich sprawcą mógł być żarłacz białopłetwy lub rekin ostronosy.

W sobotę władze egipskie zamknęły odcinek wybrzeża Morza Czerwonego w okolicach, gdzie doszło do ataku rekina. Nie można tam uprawiać sportów wodnych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rekiny | atak rekina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy