Wittenoom: Miasto tak niebezpieczne, że musiało zniknąć z map

Władze robią wszystko, by do Wittenoom nikt nawet nie próbował dotrzeć... /Getty Images
Reklama

To małe australijskie miasteczko w 2007 r. zniknęło z map oraz zostało całkowicie odcięte od reszty świata. Powód? Wittenoom leży na trzech milionach ton azbestu. Nie odstrasza to jednak fanów ekstremalnej turystyki, a nawet rodziców z dziećmi, którzy każdego dnia chcą odwiedzić jedno z najbardziej skażonych miejsc na naszej planecie.

Jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku Wittenoom, znajdujące się w północno-zachodniej części Australii, zamieszkiwało ponad 20 tysięcy ludzi. W większości byli to pracownicy pobliskiej kopalni wraz ze swoimi rodzinami. Wydobycie riebeckitu, minerału służącego do produkcji azbestu, szło tak dobrze, że Wittenoom stało się największym miastem w całym regionie Pilbara. 

W 1966 r., kiedy to wreszcie zaczęto zdawać sobie sprawę ze szkodliwości azbestu oraz sposobów jego wydobywania, cała miejscowość popadła w niełaskę. Ci, którzy wybudowali tutaj domy zostawiali swoje całe majątki, byle tylko znaleźć się jak najdalej od szkodliwych włókien azbestowych. Miasto dosłownie wymarło. 

No prawie. Trzem osobom, które nie zdecydowały się na przeprowadzkę i wciąż mieszkały na tym terenie do 2019 r. (sic!) rząd wypłacił sowitą rekompensatę. Władzom bardzo zależy na tym, aby o Wittenoom dosłownie zaginął słuch. Jest to o tyle trudne, bo od dobrych kilku lat "najbardziej skażone miejsce na Ziemi", w którym samo oddychanie może być śmiertelnym niebezpieczeństwem, jest niemałą sensacją na Instagramie.

Wittenoom pochłonęło życie dwóch tysięcy ludzi. Nawet przejazd w pobliżu miasta jest groźny dla zdrowia. Instagramerzy są jednak innego zdania i chętnie pozują na tle opuszczonych domów. Nie brakuje też osób, które przyjechały tutaj z... dziećmi.

Reklama

- Znaki ostrzegające przed niebezpieczeństwem nie są dekoracjami, które warto umieścić na swoim Instagramie. Zignorowanie ich może grozić poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Aż trudno mi ubrać w słowa to, jak głupim pomysłem jest odwiedzenie Wittenoom - mówi Ben Wyatt, jeden z przedstawicieli australijskiego rządu, którego cytuje The Guardian.

- W Australii naprawdę mamy całe mnóstwo pięknych miejsc, które można zobaczyć nie obawiając się o swoje życie - dodaje.

Pod hashtagiem #wittenoom na Instagramie znajdziemy blisko 1000 stylowych zdjęć. Usunięcie miasta z map nie stanowiło dla turystów żadnej przeszkody. Część z nich postanowiła nawet wykąpać się w pobliskim wąwozie! 

- Nie pomogą nawet miliardy dolarów. To po prostu niemożliwe, aby to miejsce nadawało się jeszcze kiedyś do zamieszkania przez ludzi - tłumaczy Wyatt.

Nie tylko on ma nadzieję, że moda na wizytę Wittenoom wkrótce przeminie. W końcu pamiątką z wycieczki do tego miasta może być nie tylko popularne zdjęcie na Instagramie, ale również pylica, przewlekłe choroby dróg oddechowych, a nawet rak płuc...

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: azbest | Instagram
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy