Uwaga na bestie z tropików!

Tajemnicze drapieżniki mają kryć się w odludnych regionach Nowej Gwinei i Australii. Podróżnicy i krajowcy mówią o nieznanych nauce gadach, a nawet torbaczach niebezpiecznych dla człowieka.

Kryptozoolog Brian Irwin w październiku 2008 roku ujawnił informacje dotyczące wielkiego gada poruszającego się na dwóch nogach, który jest podobno widywany w odludnych regionach Papui Nowej Gwinei. Krajowcy opisywali stworzenie jako wielkiego gada, długiego na 10 do 15 metrów, o długim ogonie i długiej szyi zakończonej jakby żółwią głową. Zwierzę ma gładką, błyszcząca skórę koloru brązowego i porusza się wolnym krokiem na dwóch nogach - jak dinozaury, wymarłe 65 mln lat temu.

Świadkowie zapewniają, że tajemnicze zwierzę widywano na Umbungi Island usytuowanej na południe od wybrzeża prowincji West New Britain, pomiędzy Kandrian i Gasmata, a także na Alage Island oddalonej o kilometr od Ambungi Island.

Reklama

Domniemany dinozaur

to stworzenie szczególne, bo według Papuasów jest on zwierzęciem ziemnowodnym. Większość czasu przebywa w wodzie, a na ląd wychodzi, aby pożywiać się miejscowymi roślinami.

Irwin, starając sie ustalić szczegóły wyglądu tajemniczego zwierzęcia, pokazał świadkom ilustracje przedstawiające zrekonstruowany wygląd rozmaitych gadów z ery jurajskiej.

- Świadkowie zidentyfikowali rekonstrukcję wyglądu Therizinosaurusa jako dokładnie pasującą do widzianego przez nich zwierzęcia, z jednym wyjątkiem, bo ma ono nieco inny kształt głowy - stwierdza Brian Irwin.

Papuasi twierdzą, że

czubek głowy zwierzęcia

znajduje się na takiej wysokości, jak dach wielkiego domu, a podbrzusze usytuowane jest wyżej, niż wynosi przeciętny wzrost człowieka. Brian Irwin podkreśla, że udowodnienie, iż w jakimś miejscu naszej planety przetrwały do dziś teropody lub zauropody, byłoby sensacją burzącą fundamenty współczesnej nauki.

Z tego regionu świata od dawna napływały relacje o zaobserwowaniu jakichś wielkich gadów przypominających wymarłe dinozaury. Przykładowo, w latach 30. XX-go w. przyrodnik Charles Miller opublikował w formie książek ("Cannibal Caravan" - z 1939 r. i "Cannibals and Orchids" z 1941 r.)

sprawozdania z podróży

po dystrykcie Irian Jaya, w którą wybrał się z żoną Leoną. W tych publikacjach Miller przekazał informacje o żyjącym jakoby w okolicach Merauke dinozaurze.

Millerowie twierdzili, że osobiście widzieli zwierzę, które miało długość 9 do 12 metrów, żółto-brązową skórę, szyją długą jak wymarły 65 mln lat temu diplodocus dinosaur, a do tego ogon zakończony kolcem i kostny kołnierz niczym triceratops. Lokalna ludność nazywała to zwierzę "Row", od dźwięków jakie wydawało. Zdaniem państwa Miller, odkryte przez nich plemię Kirrirri - ludożerczych łowców głów - wykorzystywało jako broń kolce z ogonów tajemniczych "Row".

Inny tajemniczy drapieżnik widywany jest w pobliskiej Australii, którą jeszcze kilkanaście tysięcy lat temu łączył z Nową Gwineą pomost lądowy. Wciąż trwa dyskusja do jakiego gatunku zakwalifikować to

stworzenie zwane Bunyip.

Z jednej strony jest to istota, którą antropolodzy wiążą z australijskim folklorem. Z drugiej strony, kryptozoolodzy zakładają, że to realnie istniejące zwierzę. Najpopularniejsza jest hipoteza zakładająca, że Bunyip jest diprotodonem, wielkim torbaczem, który żył w Australii w epoce pleistoceńskiej. Oficjalnie zwierzęta te wymarły 50 tys. lat temu, jednak niektórzy kryptozoolodzy zakładają, że mała populacja diprotodonów mogła przetrwać na australijskich odludziach.

Główny problem z Bunyipem polega na tym, że relacje na temat tego stworzenia znacząco różnią się w szczegółach. Łączy je tylko stwierdzenie, że to wielkie i niebezpieczne zwierzę. Niektórzy świadkowie twierdzą, że Bunyip jest wodnym potworem o długich nogach, który ukrywa się w jeziorach i trzęsawiskach czatując na ofiarę.

Pierwsza pisemna relacja o zaobserwowaniu Bunyipa pochodzi z początku XIX w. Bunyip, którego wówczas widziano na południu Australii,

miał wielkie kły,

podobne do tych, jakie mają morsy. Według innych dawnych relacji, Bunyip to lądowe zwierzę podobne do gigantycznego psa lub tapira. W tradycyjnych przekazach aborygenów też brak jednej wersji na temat Bunyipa. Rdzenni mieszkańcy Australii mówią o nim jako o zwierzęciu, ale też jako o istocie nadnaturalnej: duchu, diable, synu diabła. W regionie dzisiejszego stanu Wiktoria był czczony jako bóstwo - nazywano go Bunyil.

Bunyip, jak wspomniane wcześniej domniemane dinozaury z Nowej Gwinei, pozostaje zagadką. Wciąż brak odpowiedzi, czy jest to żywa skamielina, diprotodon, który wbrew założeniom nauki nie wymarł 50 tys. lat temu, czy raczej sugestywna legenda, która opisuje wielkie groźne zwierzę zapamiętane przez pierwszych aborygenów zasiedlających Australię przed 60-70 tysiącleciami.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama