Teściowa pod choinką

Przedświąteczne zakupy i sprzątanie to nie jedyne wyzwania, którym musi sprostać współczesny mężczyzna w okresie Bożego Narodzenia. Dla wielu to jedynie błahostka w porównaniu z koniecznością spędzenia świątecznego czasu z... teściową.

Niezadowolona mina, ciągła krytyka oraz zawsze gotowe recepty na życie - to tylko niektóre cechy stereotypowej teściowej, od dawien dawna postrzeganej jako symbol wrednej kobiety. Kobiety, z którą można dobrze żyć tylko pod warunkiem, że nie ma się z nią częstego kontaktu. Co jednak zrobić, gdy zbliżają się święta i spotkanie rodzinne wydaje się być nieuchronne? Można pocieszać się myślą, że czas ten ostatecznie minie, można też spróbować zastosować kilka sposobów, by wykorzystać spędzone z teściową godziny w możliwie najlepszy sposób.

Reklama

Zmiana nastawienia

To pierwszy, wymagający dużej pracy krok na drodze do lepszych relacji z teściową. Na początku trzeba zdać sobie sprawę, iż nasze negatywne nastawienie do niej wynika nie z tego, jaka jest w rzeczywistości, lecz z wpojonych od dziecka stereotypów. Żyjąc w społeczeństwie nauczyliśmy się posługiwać utartymi myślowymi schematami. Z jednej strony są one przydatne, bo pozwalają na orientację w otaczającej rzeczywistości, z drugiej jednak narzucają skojarzenia. Z reguły negatywne. Przywykło się uważać, że biznesmeni są nieuczciwi, blondynki głupie, teściowe wredne. W ten sposób nienawiść do teściowej jest nam wpajana jeszcze zanim pomyślimy o ślubie.

Działaniem zbliżającym nas do satysfakcjonującego świątecznego spotkania z teściową jest praca nad tym, co do niej mówimy i jak prowadzimy rozmowę. Bez względu na to, jak kąśliwe są uwagi drugiej strony, pamiętając o prostej psychologicznej zasadzie, iż odpowiadając wrogością na wrogość nakręcamy spiralę wzajemnych uprzedzeń. Warto więc przemilczeć pewne kwestie lub uprzejmie odpowiadać. Bez bodźca trudniej o reakcję.

Wrogość z naszej winy

Psychologia podpowiada także dodatkową kwestię. Wrogość jest podświadomie wyczuwana przez osobę, do której jest skierowana. Jeśli traktuje się teściową jako wroga numer jeden na osobistej liście, trudno oczekiwać, że ona będzie uważać nas za najbliższego przyjaciela. Na tę zasadę powoływał się już amerykański polityk z okresu zimnej wojny J. W. Fulbright. Analizując geopolityczną sytuację, mówił: "Osobiście wierzę, że postępowanie Rosjan i Chińczyków wynika z nieufności co do naszych intencji, a także z naszej nieufności wobec nich. Może to oznaczać, że my sami mamy duży wpływ na ich zachowanie - traktując ich wrogo, zapewniamy sobie ich wrogość".

Nie taki diabeł straszny

Jak jednak wejść w pakt z diabłem? Oczekiwanie inicjatywy poprawy stosunków od drugiej strony raczej jest pozbawione sensu, gdyż nawet, jeśli ona będzie miała miejsce, to pewnie pozostanie niezauważona. Wyjściem jest zdobycie się na pierwszy krok. Nie taki diabeł straszny.

Z rozmów przeprowadzonych z teściowymi wynika, iż nie oczekują one złotych gór. Jako receptę na udane wspólne święta podają proste działania. Pochwalić upieczone przez nie ciasto i poprosić o przepis (nawet jeśli to zupełnie nieinteresujący temat), spytać z sympatią o samopoczucie, wysłuchać wspomnień z przeszłości. Tylko tyle, albo aż tyle.

A gdy wszystkie metody zawiodą, na pocieszenie zostaje myśl, iż mogło się nigdy nie mieć ani teściowej ani żony.

Agnieszka Kursa

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy