Tafefobia, czyli lęk przed pogrzebaniem

Opowieści o ludziach, których uznano za zmarłych i przedwcześnie pochowano, są powszechnie znane. Inspirowały takich twórców, jak Edgar A. Poe. Jednak to nie legendy - do takich zajść wciąż dochodzi.

Irlandzkie media odnotowały, że coraz więcej mieszkańców Zielonej Wyspy życzy sobie, aby w razie zgonu włożono im do trumny telefon komórkowy.

- Niektórzy obawiają się, że mogą zostać pogrzebani żywcem, a dzięki komórce mają pewność, iż znalazłszy się w takiej sytuacji będą mogli wezwać pomoc - wyjaśniał dziennikarzom ten stan rzeczy Peter Flanagan, szef jednej z firm pogrzebowych z Dublina.

Posiadaczka czterech aktów zgonu

Czy lęki Irlandczyków są bezpodstawne? Ameryka Południowa, Kolumbia, połowa października 2005 r. 97-letnia Dona Ramona została uznana za zmarłą. Już po raz czwarty! Za każdym razem sędziwa Kolumbijka zapadała na śpiączkę cukrzycową i gdy już rodzina gotowała się do pogrzebu, samoistnie odzyskiwała przytomność. Aktualnie, pani Ramona to posiadaczka czterech aktów zgonu wypisanych przez lekarzy.

Reklama

Afryka, początek lutego 2005 r. Kula-Mutu, miejscowość 400 km od Libreville, stolicy Gabonu. Uznana za zmarłą 52-letnia Agnes Mbenga, po 18 godzinach spędzonych w szufladzie chłodziarki, nagle powróciła do życia, wzbudzając popłoch wśród personelu kostnicy. Panią Mbenga zajęli się lekarze, jednak kobieta okazała im brak zaufania i po kilku godzinach od odzyskania przytomności wróciła do domu.

Nagłe oznaki życia

Kraje Ameryki Południowej, Afryki, to miejsca egzotyczne. Jednak do takiego zdarzenia doszło też współcześnie w Polsce. 10 maja 2000 r. około godz. 17.10, w Golczewie pod Szczecinem, zmarł 85-letni Jan Szymański. Mężczyzna od dawna chorował i praktycznie nie wstawał z łóżka. Żona Szymańskiego stwierdziła, że ciało męża zesztywaniało, zadzwoniła więc w tej sprawie do rejonowej przychodni. Lekarz zjawił się trzy godziny później. Obejrzał ciało, stwierdził, że Jan Szymański zmarł, więc wypisał akt zgonu. Medyk ten miał za sobą wiele lat pracy w zawodzie i spore doświadczenie, jako lekarz rodzinny.

Był poniedziałek, pani Szymańska załatwiła formalności i po ustaleniach z zakładem pogrzebowym i księdzem, wyznaczono termin pogrzebu na środę, 12 maja. Ciałem zajęli się pracownicy zakładu pogrzebowego. Gdy jednak zaczęto na dobre przygotowywać Jana Szymańskiego do jego ostatniej drogi, ten nagle zaczął okazywać oznaki życia.

Zaburzenia połączone z katatonią

- Kiedy przyszedłem wymierzyć pana Jana, to był zupełnie zimny i sztywny - relacjonował dziennikarzom to niezwykłe wydarzenie Jarosław Maćkowiak, pracownik firmy pogrzebowej. - Ale kiedy go ruszyłem, żeby dobrze wziąć miarę, to zacharczał.

Wezwano pogotowie - karetka odwiozła Szymańskiego do szpitala w Kamieniu Pomorskim. Tam zmartwychwstałym emerytem zajęli się lekarze. Stwierdzono, że Jan Szymański cierpi na głębokie zaburzenia neurologiczne połączone z katatonią. W takim stanie chory może przez wiele godzin pozostawać w bezruchu, a nawet zapaść w letarg, kiedy to temperatura ciała spada i serce bije tak wolno, że lekarzowi trudno wyczuć puls.

Trumna z alarmem i... barkiem

Lista przedwczesnych pogrzebów jest spora. Luty 1998 r. Na cmentarzu w mieście Salvador w Brazylii, Dulicinea Casais "zmartwychwstała" podczas własnego pogrzebu. Los Angeles, 1986 r. - 63-letni Henry Lodge "ożył" na stole sekcyjnym miejskiej kostnicy. Z kolei we wrześniu 1977 r., w Los Angeles, Gerry Allison powrócił do życia, gdy przewożono go w trumnie na cmentarz.

Wszyscy ci ludzie, jak Polak Jan Szymański, mieli szczęście - niewiele brakowało, by żywcem trafili do grobu. Jak ustrzec się przed takim zagrożeniem? Irlandczycy chcą, by chowano ich z telefonami komórkowymi. Angel Hays, francuski emeryt, poszedł dalej - zaprojektował dla siebie trumnę z systemem alarmowym oraz rozmaitym wyposażeniem.

Liczący dziś 87 lat Angel Hays od dwudziestego roku życia cierpi na tafefobię, czyli lęk przed pogrzebaniem żywcem. Lęki Francuza mają solidna podstawę. 67 lat temu Hays uległ wypadkowi samochodowemu, w wyniku którego stracił przytomność - uznano go wtedy za zmarłego i niemal pochowano żywcem. Aby zabezpieczyć się przed ponownym dramatem, Hays zaprojektował trumnę, w której alarm uruchamia się pod wpływem ruchu ciała oraz znajduje się system wentylacyjny, zapasy wody i żywności, a także podręczny barek z alkoholami na wzmocnienie "zmartwychwstałego" ciała.

Być może wynalazek Francuza szybko się upowszechni - skorzystają z niego Irlandczycy oraz przedstawiciele innych nacji, obawiający się przedwczesnego pogrzebu.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama