Szachy z duchem: Niezwykły eksperyment

Szwajcarski szachista i spirytysta, ktory zorganizował ów niezwykły mecz, Wolfgang Eisenbeiss, liczy sobie dzisiaj 87 lat i ma jedno marzenie: zagrać w zaświatach partię z amerykańskim arcymistrzem Bobbym Fisherem /123RF/PICSEL
Reklama

Ludzie od tysięcy lat poszukują dowodu na istnienie świata zamieszkanego przez duchy zmarłych. Uparcie próbują także nawiązać z nimi kontakt. Do jednego z takich eksperymentów wykorzystano… nieżyjącego szachowego arcymistrza.

Chodzi o partię szachów rozegraną przy pomocy medium pomiędzy żyjącym zawodnikiem a jego zmarłym przeciwnikiem. Rozgrywkę zorganizował w 1985 roku doktor nauk ekonomicznych Szwajcar Wolfgang Eisenbeiss, który zajmował się także badaniem zjawisk paranormalnych. 

Chciał w ten sposób udowodnić istnienie życia pozagrobowego. By uniknąć jakichkolwiek podejrzeń dotyczących zmarłego uczestnika meczu, miał nim zostać duch szachisty wysokiej klasy, którego styl gry znali wszyscy żyjący mistrzowie.

Wybór parnera

Doktor Eisenbeisss zwrócił się z prośbą o wzięcie udziału w eksperymencie do Wiktora Korcznoja - radzieckiego arcymistrza, który swego czasu wyemigrował do Szwajcarii. Mimo że wybitny zawodnik nie wierzył w życie pozagrobowe, nie miał nic przeciwko rozegraniu partii z duchem zmarłego kolegi. 

Reklama

Do ekscentrycznego pomysłu odniósł się wręcz z humorem, żartując, że wszyscy arcymistrzowie są nienormalni, a różni ich jedynie stopień obłąkania. Po uzyskaniu zgody od Korcznoja Wolfgang Eisenbeiss zaczął szukać odpowiedniego łącznika z zaświatami. 

Ostatecznie został nim jego dawny znajomy, również zajmujący się zjawiskami paranormalnymi, pochodzący z Rumunii Robert Rollans. Był on medium, które wprowadzało się w stan transu, po czym nawiązywało kontakt z pozaziemskim rozmówcą i przekazywało uzyskane ze świata pozagrobowego informacje za pomocą pisma automatycznego. 

Rollans okazał się najlepszym kandydatem, ponieważ nie tylko nie umiał grać w szachy, ale nawet nie potrafił prawidłowo rozstawić figur na szachownicy.Eisenbeiss przekazał Rollansowi listę zmarłych arcymistrzów sporządzoną przez Korcznoja i poprosił, by duch, z którym medium było w stałym kontakcie (Rollans nazywał go Gabrielle), pomógł mu znaleźć w zaświatach zawodnika chętnego do udziału w meczu. Wiktor Korcznoj zasugerował, że chętnie zagrałby z José Raúlem Capablancą lub Paulem Keresem. 

Piętnastego czerwca 1985 roku Gabrielle poinformowała medium, że wyzwania podejmie się węgierski arcymistrz Géza Maróczy. Potem dodała, iż Maróczy spróbuje kontaktować się z Rollansem bezpośrednio, bez jej udziału. Poznajmy zatem bliżej uczestników niecodziennego meczu!

Dwaj arcymistrzowie

Na początku XX wieku węgierski arcymistrz Géza Maróczy (1870- -1951) był jednym z najlepszych szachistów na świecie. Zwyciężył w turniejach w Monte Carlo (1902 i 1904), Ostendzie (1905), Barmen (1905) i Wiedniu (1908). Po ostatnich zawodach ograniczył swoją aktywność sportową. Do gry wrócił dopiero po zakończeniu I wojny światowej. Jego jedynym znaczącym sukcesem w tamtym okresie okazało się zajęcie pierwszego miejsca podczas turnieju w Karlovych Varach (1923). Kandydatura Maróczego została zaakceptowana przez wszystkich uczestników eksperymentu.

Z kolei Wiktor Korcznoj był czterokrotnym mistrzem ZSRR w szachach (1960, 1962, 1964, 1970) i pięciokrotnym mistrzem Europy w tej dyscyplinie. Poza tym dwukrotnie uczestniczył w meczach finałowych o tytuł mistrza świata (z Anatolijem Karpowem) oraz w rozgrywce finałowej pretendentów w 1974 roku (również z Karpowem). Korcznoj zwyciężył w około 100 turniejach międzynarodowych. Latem 1976 roku odmówił powrotu do ZSRR z rozgrywek w Amsterdamie, po czym osiedlił się w Szwajcarii. Z czasem otrzymał szwajcarskie obywatelstwo i reprezentował ten kraj na zawodach międzynarodowych. 

Rozgrywka z duchem

Niezwykły mecz zaczął się od tego, że duch węgierskiego szachisty napisał ręką znajdującego się w transie medium: "Ja, Géza Maróczy, witam was". Potem arcymistrz wyraził zaniepokojenie z powodu poziomu swoich umiejętności. Tłumaczył, że długo nie trenował i wyjaśnił, dlaczego w ogóle zgodził się wziąć udział w tej niecodziennej partii. "Pozostaję do waszej dyspozycji z dwóch powodów" - zapisał Rollans. 

"Chciałbym pomóc zrozumieć ludzkości żyjącej na ziemi, że śmierć nie oznacza końca wszystkiego: rozum oddziela się od ciała i żyje w nowym świecie, w innych wymiarach". Drugą przyczyną miało być rozsławienie ziemskiej ojczyzny Maróczego, czyli Węgier. Następnie duch arcymistrza przekazał pierwsze dyspozycje dotyczące ruchu na szachownicy: d2-d4. 

Wiktor Korcznoj sądził, że rozgrywka z duchem będzie czymś w rodzaju dziecinnej zabawy. Diametralnie zmienił zdanie już po kilku posunięciach. A po 27. ruchu tak skomentował niezwykłą partię: - Ten, z kim gram, zaczął niezbyt pewnie, w nieco staromodnym stylu. Jednak muszę przyznać, że teraz nie jestem już pewien swojej wygranej. Początkowe wahania przeciwnika ewoluowały do zdecydowanych ruchów pod koniec rozgrywki.

Właśnie wtedy wyraźnie dały o sobie znać doskonałe umiejętności gracza. Mój pozagrobowy przeciwnik gra bardzo dobrze. Niecodzienną partię szachów obserwował jeszcze jeden człowiek - szachista oraz dyrektor Pacyficznego Instytutu Psychoneurologii w Seattle, profesor Katedry Neurologii i Psychoterapii na Uniwersytecie w Saint Louis, Vernon Neppe. 

Kiedy uczony szczegółowo przeanalizował przebieg gry, doszedł do wniosku, że "Maróczy, jak przypuszczano, najpierw grał na poziomie mistrzowskim, lecz pod koniec meczu stosował rozwiązania godne prawdziwego arcymistrza szachowego. Powolna i omyłkowa faza początkowa była, być może, związana z wykorzystywaniem przez Korcznoja nowych koncepcji taktycznych, opracowanych już po śmierci węgierskiego szachisty". Neppe dodał, że medium Robert Rollans nie byłby w stanie osiągnąć takiego mistrzostwa nawet po specjalnym przygotowaniu!

W tamtym okresie Wiktor Korcznoj aktywnie uczestniczył w turniejach i jeździł po całym świecie. Rollans czekał więc na odzew z jego strony czasami całymi tygodniami. Jak twierdził później:

- Kiedy odczuwałem specyficzne swędzenie całego ciała, oznaczało to, że duch Maróczego chciał nawiązać kontakt. 

Gdy medium otrzymywało nowe informacje związane z ruchem figur na szachownicy, wysyłało je Eisenbeissowi, z kolei ten - Korcznojowi. 

Jak można się było spodziewać, sceptycy zaczęli podejrzewać, że Robert Rollans konsultował się z doświadczonymi szachistami. Jednak doktor Neppe uważał te przypuszczenia za mało wiarygodne, ponieważ rozgrywka między zawodnikami odbywała się na wyjątkowo wysokim poziomie, zaś jej przebieg niezwykle przypominał taktykę stosowaną niegdyś przez Węgra. 

"Ze względu na wyraźnie widoczne różnice w sposobie gry obu panów, niemożliwa wydaje się komputerowa symulacja przebiegu meczu. Poza tym obecnie jedynie kilku szachistów na świecie gra na tak wysokim poziomie" - napisał Neppe. Eisenbeiss podkreślił zaś, że Rollans i Korcznoj nie otrzymali za udział w eksperymencie ani grosza, więc nie mieli żadnej motywacji do ewentualnego oszustwa.

Podczas meczu Eisenbeiss pytał Maróczego o wiele spraw, chcąc potwierdzić jego tożsamość. Na koniec lipca 1986 roku medium przekazało uczonemu 38 ręcznie zapisanych stronic z odpowiedziami na liczne, zadane wcześniej pytania. Eisenbeiss postanowił zweryfikować uzyskane informacje, dlatego skontaktował się z jednym z węgierskich ekspertów w dziedzinie szachów. 

W czasie rozmowy nie wyjawił rozmówcy prawdziwych powodów swojego zainteresowania życiorysem Maróczego, twierdząc, że zbiera materiał do książki biograficznej o wybitnym szachiście. Węgier zgodził się i wykonał ogromną pracę. Oprócz "przekopywania" bibliotek i archiwów, spotkał się z kuzynem oraz dwojgiem dzieci Gézy Maróczego - synem i córką, którzy mieli już ponad osiemdziesiąt lat. 

Spośród 92 uzyskanych odpowiedzi badacz mógł potwierdzić - dzięki dokumentom oraz wspomnieniom krewnych słynnego szachisty - 85 informacji. Pozostałych 7 było, być może, prawdziwych, jednak nie zachowały się żadne notatki dotyczące konkretnych wydarzeń bądź też rodzina nie pamiętała danych sytuacji. 

Jednym z najciekawszych dowodów potwierdzających tożsamość Maróczego było pytanie o rozgrywkę z 1930 roku. Kiedy Wolfgang Eisenbeiss znalazł w archiwach prasowych relację z tamtego meczu, w trakcie seansu spirytystycznego zapytał Maróczego o Włocha Romi. Węgierski arcymistrz odpowiedział, że nigdy nie grał z człowiekiem o takim nazwisku, za to swego czasu zwyciężył z szachistą, który nazywał się Romig. I rzeczywiście: choć w kronikach szachowych widniało nazwisko Romi, później udało się znaleźć oficjalny protokół z meczu w 1930 roku, w którym włoski zawodnik został zapisany jako Romig. 

Siedem lat meczu 

Mecz zakończył się po siedmiu latach i ośmiu miesiącach 11 lutego 1993 roku. Géza Maróczy, który grał w "staromodnym" stylu, poddał się przy 47. ruchu. Robert Rollans zmarł 3 tygodnie po zakończeniu rozgrywki. W kwietniu 2006 roku Wolfgang Eisenbeiss opublikował w czasopiśmie Towarzystwa Badań Psychicznych (Wielka Brytania) wyniki eksperymentu, wywołując tym zagorzałą dyskusję w świecie nauki. 

Wielu uczonych oskarżyło go o oszustwo. Niemniej udział w doświadczeniu uznanych autorytetów w dziedzinie szachów, historii, a także psychiatrii zmusił naukowców do zwrócenia baczniejszej uwagi na opisany fenomen, który udowadnia istnienie intelektu oraz świadomości po fizycznej śmierci człowieka.

***Zobacz także***

Świat Tajemnic
Dowiedz się więcej na temat: szachy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy