Symulacja zagłady: Nuklearna destrukcja zacznie się od Polski

Naukowcy przeprowadzili symulację prawdopodobnego konfliktu nuklearnego pomiędzy Rosją a USA. Według niej pierwszy pocisk zostanie wystrzelony z bazy w Kaliningradzie i uderzy w południowo-zachodnie terytoria Polski /East News
Reklama

Widmo wojny nuklearnej spędzało sen z powiek ludziom, którzy żyli w czasie Zimnej Wojny. Obecnie zagrożenie konfliktem nuklearnym nie jest aż tak duże, ale są nacje, które w swojej retoryce międzynarodowej wspominają o możliwości użycia broni jądrowej. Co gorsza, faktycznie ją posiadają i mogą użyć jej w każdej chwili.

Naukowcy z grupy do spraw globalnego bezpieczeństwa na Uniwersytecie w Princeton przeanalizowali aktualną sytuację militarną i potencjalne plany światowych mocarstw, głównie USA i Rosji. Następnie przeprowadzili symulację tego, jak mogłyby dzisiaj wyglądać pierwsze godziny i wojny z użyciem broni atomowej.

Według nich świat nie zdążyłby się nawet zorientować, że zaczęła się wojna, a już zginęłoby prawie 35 milionów, a rannych zostało 57 milionów osób. To szacunki dotyczące scenariusza nazwanego "Planem A". Stworzono go na podstawie aktualnych pozycji, możliwości, zasięgu i potencjalnie najbardziej zagrożonych atakiem celów, takich jak duże skupiska ludzi czy strategiczne obiekty.

Reklama

Badacze podzielili rozwój potencjalnego konfliktu na cztery fazy: od wystrzelenia pojedynczych pocisków, przez łańcuch reakcji po przekroczeniu "granicy nuklearnej" i regularną wojnę aż do masowej destrukcji i zniszczenia znanego nam świata. Zaczyna się od wystrzelenia rakiety z obwodu Kaliningradzkiego, która trafia na pogranicze Polski, Niemiec i Czech. Siły NATO odpowiadają pociskiem wysłanym z terytorium Niemiec.

Nie dziwi fakt, że Amerykanie w swoim stylu założyli, iż Europa wraz ze wszystkimi swoimi siłami i możliwościami przestanie istnieć w przeciągu niecałego dnia. W scenariuszu badaczy z Princeton Rosja niemal natychmiast odpala aż 300 głowic, kierując je we wszystkie newralgiczne punkty na mapie Starego Kontynentu.

Siły NATO reagują wysyłając początkowo 180 pocisków. Potem do akcji wkracza Wujek Sam, który kieruje w stronę Rosji 600 głowic. Kolejnym etapem jest porzucenie celów militarnych i próba wyniszczenia przeciwnika w maksymalnym stopniu, więc na cel idzie 30 najludniejszych miast. W ten sposób w około dwie godziny ginie kilkadziesiąt milionów ludzi na całym globie. Jeśli więc atak zacząłby się rano, możliwe, że nie doczekalibyście nawet obiadu.

Co prawda dzisiaj nie mówi się już tak otwarcie o wojnie z użyciem broni jądrowej, lecz jest to nadal realnym zagrożeniem. Symulacja ekipy z Princeton pokazuje, że wystarczy konflikt dwóch państw, aby doprowadzić do kompletnej destrukcji dosłownie w parę chwil. A przecież w scenariuszu nie pojawiły się inne potęgi dysponujące arsenałem nuklearnym, takie jak Chiny czy Iran...


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy