Skorpion bił młotkiem

Kto pamięta sprawę wampira Pawła Tuchlina? Jego cechy osobowe, jak i sposób działania, były zbliżone do innego seryjnego mordercy - Zdzisława Marchwickiego.

Sprawca działał na przestrzeni ponad siedmiu lat, od jesieni 1975 roku do chwili aresztowania, 31 maja 1983 roku. Terenem jego aktywności były okolice Gdańska, Starogardu Gdańskiego i Kościerzyny, a także województwa elbląskiego i bydgoskiego. Przestępstwa były dokonywane nierytmicznie.

W sumie Tuchlin popełnił 20 przestępstw, w tym 11 zabójstw i 9 usiłowań. Wiele kobiet uratowało się przez przypadek, najczęściej na skutek spłoszenia sprawcy. Modus operandi polegał na tym, że bandyta atakował ofiarę z tyłu, uderzając w głowę. Gdy ofiara traciła przytomność lub umierała, przenosił ciało w inne miejsce, obnażał, oglądał oraz - jak to ujęto w suchym, prokuratorskim języku - "dokonywał licznych manipulacji". Tuchli kobiet nie gwałcił, a motywem ubocznym jego działania była kradzież - sprawca zabierał ofiarom obrączki, pierścionki, torebki, kosmetyki, a nawet artykuły żywnościowe. Działał zawsze w niepogodę, w ciemnościach, na otwartym terenie, często w pobliżu mieszkań ofiar. Zabrane przedmioty sprzedawał, darował innym osobom lub zatrzymywał.

Reklama

Po śladzie buta

Ofiarami były z reguły młode kobiety w wieku powyżej 19 lat. Te, które nie zostały pozbawione życia, doznały ciężkiego, trwałego kalectwa. Tuchlin zadawał im razy metalowymi prętami, śrubą pokładową, ale najczęściej - młotkiem.

Sprawca wierzył w swoją nieuchwytność. Cechowały go zimna krew, determinacja w działaniu i niewielka ilość śladów pozostawionych na miejscu przestępstwa. Gdy milicja zwróciła się o pomoc, jedna z ofiar dobrowolnie odegrała rolę wabika. Bez skutku...

Na podstawie relacji ofiar, które uszły z życiem, sporządzono portret pamięciowy sprawcy. Ale dopiero pozostawiony przez sprawcę na miejscu jednej ze zbrodni ślad obuwia przyniósł przełom - pozwolił na ustalenie nie tylko rodzaju buta, lecz także zakładów, w których przydzielano je pracownikom. W ten sposób ustalono, że sprawca jest zatrudniony w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Gdańsku.

Karany za moczenie

Mordercę zatrzymano we własnym domu. Miał wówczas 37 lat, na koncie dwa małżeństwa i dwoje dzieci, po jednym z każdego związku. W czasie rewizji znaleziono w jego mieszkaniu przedmioty pochodzące z kradzieży, odzież ze śladami krwi oraz prawdopodobne narzędzie zbrodni - młotek. W czasie śledztwa sprawca przyznał się do popełnionych przestępstw - napadów i kradzieży - oraz uczestniczył w wizjach lokalnych. Opisał też koleje swego życia.

Pochodził ze wsi. Jego ojciec często pił alkohol. Tuchlin, jeden z jedenaściorga dzieci, był surowo karcony przez rodziców za nocne moczenie się. Z tego powodu musiał przerwać naukę w szkole średniej. Nie miał też powodzenia u dziewcząt, które znały jego ułomność.

Po ukończeniu 18 lat Tuchlin uciekł z domu rodziców. Zdobył zawód elektryka, ożenił się, zaliczył kilka wpadek po kradzieżach. Wkrótce się rozwiódł, by w 1980 roku ponownie zawrzeć związek małżeński. Wśród sąsiadów uchodził za człowieka solidnego, pracowitego, uczynnego, troszczącego się o dom i dziecko. Był zamknięty w sobie i milczący.

Twierdził, że wymusili

Nie od razu zaczął zabijać. Początkowo uprawiał ekshibicjonizm, lecz to przestało mu dostarczać satysfakcji seksualnej. Próbował opanować się, walczyć ze sobą. Zażywał tabletki nasenne, aby nie wychodzić z domu. Ostatecznie nie był w stanie opanować swojego popędu płciowego.

W czasie śledztwa opanowany i spokojny, nie przejawiał żalu i skruchy. Twierdził, że z własnej woli nie byłby w stanie opanować się i zaprzestać napadów na kobiety. Gdy wreszcie stanął przed Sądem Wojewódzkim w Gdańsku odwołał swoje zeznania i twierdził, że został podstępnie nakłoniony przez funkcjonariuszy MO do przyznania się.

Biegli orzekli u niego "psychopatyczne cechy osobowości, wyrażające się w dążeniu do niekontrolowanego zaspakajania doraźnie odczuwanych potrzeb popędowych z niedostatecznym wykorzystaniem hamulców ze strony uczuciowości wyższej oraz intelektu". Sąd skazał Tuchlina na karę śmierci. Wyrok wykonano.

- W sprawie Skorpiona po raz pierwszy w Polsce oskarżony został poddany wszechstronnym badaniom lekarskim w celu wykrycia ewentualnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu jego organizmu. Takich jednak nie wykryto - zauważa Juliusz Leszczyński, ekspert z dziedziny kryminalistyki, który po dwudziestu latach raz jeszcze przeanalizował sprawę gdańskiego wampira.

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy