Przeklęte złoto króla Krezusa

Słowo „krezus” do dziś w wielu językach, także po polsku, oznacza człowieka opływającego w bogactwa /domena publiczna
Reklama

W 1960 roku kurdyjscy chłopi kopali ziemię na wzniesieniu o nazwie Ikiztepe niedaleko miasta Uşak w Turcji. Nagle łopata jednego z nich uderzyła w coś twardego. To były marmurowe drzwi...

Mężczyźni bezskutecznie próbowali je otworzyć. W końcu, owładnięci chęcią dostania się do środka, wykopali właz tuż obok niecodziennego znaleziska. Kiedy jeden z nich zszedł do podziemia, poczuł się nagle jak Ali Baba: jaskinia skrywała oszałamiające skarby.

Odkrywca wyznał później: - W grobowcu zobaczyłem otwarty sarkofag. Mumia zupełnie się rozłożyła. W dobrym stanie zachowały się jedynie włosy nieboszczyka. Kiedy oświetliłem pomieszczenie latarką, moim oczom ukazały się nieprzebrane klejnoty, najróżniejsze karafki i dzbany, zaś wszystkie one były wykonane ze złota bądź srebra.

Reklama

Rolnicy nie potrafili opanować pokusy i w pośpiechu zaczęli wypełniać kieszenie kosztownościami. Wieść o kurhanie błyskawicznie rozniosła się po okolicy. Miejscowi wraz z nielegalnymi kopaczami ruszyli po skarby. W ciągu kilku dni z grobowca wyniesiono niezliczoną liczbę cennych przedmiotów.

Przybyli do Ikiztepe naukowcy zastali mocno już spustoszony grobowiec. W czasie gdy żandarmeria poszukiwała zaginionych precjozów, specjaliści pracowali bez wytchnienia. Mieli za zadanie zbadać ocalałe przedmioty, określić wiek mumii i, co najważniejsze, ustalić, kto spoczywał w mogile.

Wnioski archeologów wprawiły wszystkich w osłupienie: grobowiec należał do Krezusa - legendarnego króla, który słynął ze swojego bezgranicznego wręcz bogactwa. Pogłoski o oszałamiającym majątku Krezusa nie wzięły się znikąd. Właśnie on jako pierwszy nakazał wybijać monety z czystego złota. Naturalnie, na bilonie widniał jego profil. 

Mógł sobie pozwolić...

Na obszarze Lidii znajdowały się bogate złoża srebra, miedzi oraz żelaza. Z kolei złotonośna rzeka Paktol obfitowała w samorodki i złoty piasek. Gdy w 560 roku  p.n.e. Krezus wstąpił na tron, Lidia rozkwitała. Król pomnożył jej bogactwa: poszerzył terytorium kraju, podbijając miasta w Azji Mniejszej, a następnie nakładając na nie daniny. Lidia z powodzeniem handlowała też z sąsiednimi krajami - co miało pozytywny wpływ na skarbiec państwa.

Krezus uwielbiał kulturę Hellenów, dlatego nie szczędził Grekom drogich prezentów. Jeden z nich - figurę lwa z czystego złota - podarował słynnej świątyni w Delfach. Król dostrzegał zagrożenie dla swojego mlekiem i miodem płynącego królestwa w rozkwitającej pod rządami Cyrusa II Wielkiego Persji, dlatego zbrojnie przeciwstawił się jej ekspansji.

Pierwsza bitwa trwała cały dzień. W starciu nie zwyciężyła żadna ze stron. Król Lidii zdał sobie jednak sprawę, że bez wzmocnienia armii jego szanse na zwycięstwo są nikłe, w związku z tym nakazał wojsku wycofać się do Sardes - stolicy Lidii. 

Sam zwrócił się o wsparcie do władców Egiptu, Babilonu i Sparty. Miał nadzieję, że Cyrus nie będzie kontynuował działań wojennych po nieudanej bitwie, jednak król perski nie zamierzał dać za wygraną i uderzył ponownie. 

Lidyjczycy zostali tym razem pokonani. Krezus wraz z resztkami armii ukrył się za murami Sardes. Persowie znaleźli jednak tajne przejście i dostali się do miasta. Stolica padła, Krezus dostał się do niewoli, a Lidia uległa spustoszeniu. Dalsze losy Krezusa są owiane tajemnicą. 

Niektórzy historycy wskazywali, jakoby ostatni lidyjski król został stracony. Jednak Herodot oraz większość jego starogreckich kolegów twierdzili, że Cyrus II Wielki skazał przeciwnika na śmierć w płomieniach, ale ostatecznie go ułaskawił, a potem nawet ustanowił perskim namiestnikiem własnego niegdyś królestwa...

Za oceanem

Tureccy archeologowie nie mieli wątpliwości: odnaleziony niedaleko Uşaku grobowiec był miejscem spoczynku ostatniego króla Lidii. Przez całe dwa i pół tysiąca lat nikt nic o nim nie wiedział, a tu taka niespodzianka - zupełnie przypadkowo odkryto grób władcy wraz z wypełnionym złotem skarbcem.

Z drugiej strony uczeni nie mogli pogodzić się z myślą, że część cudownie odnalezionych kosztowności przeszła im koło nosa. Żandarmeria rzuciła wszystkie siły do poszukiwań rozgrabionej biżuterii i monet. W Uşaku odbywały się kolejne rewizje i przesłuchania, jednak sprawa utknęła w martwym punkcie.

Policji z trudem udało się ustalić, że rabusie przewieźli wszystkie kosztowności do miasta Izmir. Podobno skradzione przedmioty kupił tam mężczyzna o przezwisku Ali Baba. 

Śledczy odnaleźli podejrzanego, ale ten odżegnał się od udziału w przestępstwie. Ponoć zaproponowano mu zakup artefaktów po całkiem przystępnej cenie, jednak Ali Baba, jak przystało na uczciwego człowieka, wskazał podejrzanym kopaczom drzwi.

W końcu żandarmeria wpadła na trop, ale było już za późno. Skarby Krezusa znalazły się w rękach amerykańskiego handlarza antykami Johna J. Klejmana, który przemycił je za ocean. Na tym ślady się urwały.

Minęło sporo czasu, zanim zaniepokojeni losem skradzionych klejnotów tureccy reporterzy ustalili, że kosztowności zostały wystawione w słynnym nowojorskim The Metropolitan Museum of Art. Dziwił fakt, iż zabytków nie wpisano do muzealnych katalogów, a na wszelkie pytania Turków strona amerykańska nabierała wody w usta.

W 1984 roku gruchnęła wiadomość, że Metropolitan zamierza zorganizować wystawę 200 dzieł sztuki z okresu lidyjskiego! Na konferencji prasowej przedstawiciele wspomnianej instytucji poinformowali dziennikarzy, iż wszystkie eksponaty pochodzą z Grecji wschodniej, gdzie w  latach 1966-1968 w trzech partiach nabył je antykwariusz John J. Klejman. Muzeum wykupiło je od mężczyzny za kwotę 1 117 000 dolarów. Oznaczało to, że Turcja nie ma prawa ubiegać się o zwrot artefaktów.

Podróbka za szybą

Historyczna sprawiedliwość zatriumfowała dopiero w 1993 roku. Kierownictwo The Metropolitan Museum of Art zdało sobie sprawę, że nabyło skradzione kosztowności i odesłało je do ojczyzny - Turcji. Skarby Krezusa zostały umieszczone w  muzeum miasta Uşak. Wydawało się, że na tym historia skarbów króla Lidii się skończy. Nic bardziej mylnego!

W 2006 roku do policji wpłynął donos od anonimowego nadawcy zawierający informację, jakoby w muzealnych witrynach widniały fałszywki, do produkcji których rękę przyłożyło kierownictwo instytucji. Eksponaty zostały poddane ekspertyzie, która potwierdziła, że anonim miał rację.

Dwa bezcenne przedmioty: złota broszka w kształcie konia morskiego oraz moneta z okresu panowania Krezusa okazały się zwykłymi podróbkami. 

W wyniku działań operacyjnych tureckiej policji aresztowano dziewięć osób, łącznie z dyrektorem muzeum historycznego w Uşaku. Postawiono im zarzuty sfałszowania i kradzieży muzealnych eksponatów.

Dyrektor muzeum przyznał się do zarzucanych mu czynów. Mężczyzna był zagorzałym hazardzistą. Pewnego razu przegrał znaczną kwotę pieniędzy i wpadł na pomysł, by za niezłą sumkę pozbyć się skarbów, a w ich miejsce wstawić fałszywki. Później twierdził, że to był duży błąd z jego strony, ponieważ klejnoty okazały się przeklęte. 

Chodziły słuchy, jakoby wszystkich siedem osób, które brały udział w wykopaliskach grobowca Krezusa w latach 60. XX wieku, zginęło z rąk innych lub padło ofiarą wyjątkowo nieszczęśliwych zbiegów okoliczności. Pewnie król Krezus nie życzy sobie, by jego bogactwa zagarnął ktoś inny!

Na wszystkie przejścia graniczne policja wysłała zdjęcia zaginionych artefaktów w nadziei, że złodzieje nie zdążyli jeszcze wywieźć ich z Turcji. Służby szczególną uwagę zwracały na handlarzy antykami ze Stambułu.

Wedle informacji pochodzących z wiarygodnych źródeł broszkę w kształcie konika morskiego próbowano sprzedać właśnie tam za dwa miliony dolarów. Po pewnym czasie złota ozdoba znalazła się jakimś cudem na aukcji w Niemczech. 

Przeprowadzono krótkie śledztwo, którego wyniki nie pozostawiały żadnych wątpliwości, dlatego władze niemieckie obiecały stronie tureckiej, że zwrócą cenne przedmioty. Broszka trafiła do Uşaku 7 lat później - w  2013 roku. Kolekcja składająca się z  363 eksponatów znalezionych na pagórku Ikiztepe znów prezentuje się światu w całej okazałości.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: skarb
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy