Prawdziwi mężczyźni jedzą pikantne potrawy!

Według rezultatów badan francusko-amerykańskiej grypy naukowców z uniwersytetów w Grenoble i Yale testosteron skłania do jedzenia bardzo pikantnych potraw.

Panowie tym częściej sięgają po ostre przyprawy, im większy jest poziom męskiego hormonu płciowego w ich organizmie.

Eksperymenty przeprowadzone przez francuskich i amerykańskich badaczy z udziałem mężczyzn w wieku od 18 do 44 lat wskazują, że duża ilość testosteronu może wpływać na gusty kulinarne panów skłaniając ich do szukania "mocnych wrażeń" w sferze żywności.

Mężczyźni z wysokim poziomem tego hormonu sięgali wielokrotnie częściej po ostre przyprawy i opisywali jako "zbyt mdłe" te potrawy, które inni uczestnicy eksperymentów uważali za smaczne.

Reklama

Autorzy badan sugerują, że nie należy rzucać się za wszelką cenę na ostre papryczki i pieprz, by udowodnić swoją "męskość" godną człowieka jaskiniowego z maczugą w ręku. Może to bowiem zwielokrotnić objawy niektórych chorób przewodu pokarmowego.

Nie ma tez niezbitych dowodów, że zależność pomiędzy spożywaniem ostrych przypraw i poziomem testosteronu działa w obie strony - że jedzenie pikantnej żywności podwyższa poziom tego hormonu w organizmie.

Podobny mechanizm zaobserwowano na razie tylko u szczurów. Specjaliści zauważają również, że zbyt duża ilość testosteronu może zwiększać poziom cholesterolu we krwi.

Jednak jeśli chcielibyście przetestować swą odporność na pikantne dania to poniżej publikujemy przepis na węgierską zupę gulaszową.

Od Bratanków

Nad kuchnią węgierską niepodzielnie panuje papryka, która stała się niezwykle popularna w początkach XVIII wieku. Jedno z lokalnych przysłów mówi, że węgierska gospodyni, kiedy ma zacząć gotować, stawia na stole słoik z papryką i zaczyna zastanawiać się co do niej dodać.

Jednym z tradycyjnych i prostych w wykonaniu dań jest gulyásleves, w Polsce zwany również bograczem. Nazwa ta pochodzi od garnka, w którym przygotowuje się tę gęstą zupę.*

Bogracz to danie tradycyjnie przyrządzane na świeżym powietrzu przez pasterzy. Od pasterzy też wzięła się nazwa tej potrawy. Gulyás znaczy po węgiersku właśnie pasterz.

I właśnie gulasz oznacza zupę gulaszową, a nie potrawę, którą w Polsce zwykliśmy nazywać gulaszem. Na Węgrzech polski gulasz to porkol lub tokań.

Składniki 

0,7 kg ziemniaków

0,5 kg mięsa wołowego

300 gramów kiełbasy paprykowej

300 gramów pomidorów

100 gramów czerwonej słodkiej papryki w proszku

2 papryki czereśniowe

1 mała czerwona papryka

1 duża cebula

3-4 ząbki czosnku

sól, pieprz, kminek, majeranek, tymianek

2 duże łyżki smalcu, albo drobno posiekana słonina

Przygotowanie 

W bardzo dużym garnku roztapiamy smalec. Ściągamy na chwilę garnek z ognia i w tłuszczu rozprowadzamy paprykę w proszku. Robimy to, aby papryka nie się nie przypaliła, ponieważ może nabrać goryczki. Garnek stawiamy z powrotem na ogniu i dodajemy grubo posiekaną cebulę i czosnek. Delikatnie zarumieniamy i wrzucamy mięso.

Wołowina i kiełbasa powinny być pokrojone dość grubo. Kiedy będziemy się decydować na zakup wołowiny powinien to być antrykot lub polędwica. Oba te rodzaje mięsa wołowego są delikatne i idealnie nadają się do gulyásleves. My wybraliśmy antrykot, który jest słodszy w smaku i świetnie współgra z paprykową kiełbasą.

Gdy mięso jest podpieczone dodajemy drobno posiekane pomidory bez skórki. Wszystko zalewamy wodą i dodajemy grubo pokrojone ziemniaki i posiekaną w kostkę paprykę.

Tuż po ziemniakach wrzucamy, pozbawioną gniazda nasiennego, paprykę czereśniową. To właśnie ona sprawi, że danie będzie pikantne.

Na koniec przyprawiamy pozostałymi przyprawami. Zagotowujemy i podajemy danie z pieczywem.

INTERIA.PL/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy