Poszukiwacz złota z kanałów

Gorączka złota wcale nie minęła. I nie chodzi tutaj o wypłukiwanie kruszcu ze złotonośnych strumieni. Wystarczy zajrzeć pod pokrywę studzienki kanalizacyjnej...

W rurach kanalizacyjnych można znaleźć więcej złota niż w tradycyjnych kopalniach, a praca jest łatwiejsza. Wystarczy zakupić odpowiednie ubranie, założyć maskę i jest się gotowym na "łowy".

W Buenos Aires poszukiwaniem złota zajmuje się Raul, który od kilku lat utrzymuje się w ten sposób. Codziennie schodzi po drabinach, w których niekiedy brakuje stopni, w podziemia miasta, gdzie królują szczury i karaluchy.

Reklama

Od dłuższego czasu nie nosi już maski. Twierdzi, że zapach go nie przeraża - przyzwyczaił się. Tak samo jak do wszelkich żyjątek, jakie spotyka. Szczury i karaluchy najczęściej wolą schodzić mu z drogi.

Złoto, jakie znajduje Raul, dostaje się do kanałów najczęściej poprzez kuchenne odpływy i w ten sposób trafia do ścieków. Są to pierścionki, kolczyki, bransoletki... Zdarzają się też wisiorki albo złote zęby. - Takie, które prawdopodobnie komuś wypadły w czasie szczotkowania - domyśla się Raul.

Kiedyś znalazł w odległości kilku metrów od siebie dwie niemal identyczne obrączki z wygrawerowaną tą samą datą dzienną. - Ktoś zaliczył niezłą kłótnię - uśmiecha się.

Zdarza mu się również, że w kanałach znajduje diamenty, ale niezbyt często.

Udało mu się już poznać na tyle dobrze podziemną część miasta, że wie, w jakich miejscach może znaleźć najwięcej skarbów.

Poruszając się w wybranych obszarach powraca do nich co kilka miesięcy. W niektórych dzielnicach Brytyjczycy, którzy budowali kanalizację Buenos Aires, umieścili specjalne syfony, które "wyłapują" niektóre odpadki. W ten sposób Raul oszczędza sobie pracy.

Choć tej i tak nie ma zbyt wiele. Znalezione kosztowności wystarczy umyć, przetrzeć pastą polerską i sprzedać.

Raul pracuje zwykle przez około 10 dni w miesiącu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy