Poświąteczne rozterki ateisty

- Osiem lat temu zadeklarowałem się jako ateista - pisze w liście do redakcji Faceta 35-letni Paweł. - I ósmy rok z rzędu przeżywałem ten sam horror - święta z rodziną...

- Generalnie nic nie mam przeciwko świętom. W sumie to świetna okazja, aby się spotkać i trochę poprzebywać z rodziną, z którą na co dzień dzieli mnie 600 kilometrów - tłumaczy nasz internauta.

Gwałcą jego wybory

- Pewnie nie miałbym tak dużego stresu przed wyjazdem na Wielkanoc, i takiego złego nastroju po niej, gdyby moi bliscy zwyczajnie zaakceptowali fakt, że jestem osobą niewierzącą. Niestety, tak nie jest - dodaje Paweł. - Ilekroć jestem u rodziców, zarówno oni, jak i moja wierząca żona, gwałcą moje wybory przymuszając mnie do czynnego uczestnictwa w ich obrzędach religijnych w kościele - zwierza się nasz użytkownik. - Tak było też i w te święta...

Reklama

Zbyt dużo wymagają

- Z rytuałami, które odbywają się w domu, nie mam żadnego problemu, bo traktuję je jako element tradycji. Natomiast uporczywe nakłanianie do pójścia do spowiedzi i wstawania na szóstą rano na mszę, to chyba już zbyt duże oczekiwania wobec mojej osoby.

Rodzina poturbowała jego poglądy

- Do tej pory godziłem się na to jedynie dla świętego spokoju - dodaje. - Oboje rodzice są bardzo wierzący, nie chciałem wiec ranić ich uczuć religijnych. Jednak w przyszłym roku koniecznie muszę coś zmienić, bo czuję, że moje poglądy zostały już wystarczająco mocno poturbowane. Tylko jak mam się sprzeciwić tej obrzędowości, żeby nie skrzywdzić najbliższych? Czy da się tu wypracować jakiś kompromis? Proszę tych, którzy przez to już przeszli: poradźcie mi coś!

Masz problem? Szukasz porady? Napisz do nas!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: święta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy