Pieśni ku pokrzepieniu serc: Włoskie koncerty balkonowe

We Włoszech zapanowała moda na koncerty i imprezy balkonowe. Na zdjęciu: spontaniczny "koncert" w Mediolanie /Associated Press /East News
Reklama

Włosi wreszcie potraktowali poważnie prośby o pozostanie w domach. Jednak ich prospołeczne usposobienie nie pozwoliło im na totalne odcięcie się od świata i szybko dało o sobie znać. Od rana do nocy (a czasem i całą noc) w całej Italii ludzie wychodzą na balkony, żeby śpiewać, tańczyć, a nawet organizować regularne koncerty i imprezy.

Na balkonach wewnątrz jednego z włoskich osiedli gromadzi się coraz więcej osób. Część z nich wywiesza zielono-biało-czerwone flagi. Nagle z jednego okna zaczynają płynąć pierwsze dźwięki "Il Canto degli Italiani", czyli hymnu Italii, do których dołącza chóralny śpiew mieszkańców.

Mieszkańcy Półwyspu Apenińskiego przez długi czas opierali się prośbom o pozostanie w domu na czas epidemii, za co przyszło zapłacić im straszliwą cenę. Już teraz koronawirus zabrał tam więcej istnień niż w Chinach i nadal zbiera swoje ponure żniwo. Coraz więcej ludzi wybiera więc pozostanie w domu, aby uchronić się przed zarażeniem.

Reklama

Film ze spontanicznego wykonania hymnu, pokazujący jak w trudnym czasie Włosi dodają sobie otuchy, kilka dni temu obiegł cały świat i zdobył niemałą popularność. 

Tak jak archanioły w grze Heroes of Might and Magic 3, tak wspólny śpiew najwyraźniej znacząco podnosi morale w niełatwej sytuacji. Choć może wyglądać to nieco patetycznie, internautów zachwyciła ta niczym niewymuszona manifestacja jedności. 

Jak kraj długi i szeroki Włosi zaczęli udostępniać filmy ze spontanicznego śpiewania.

Osiedlowe wykonania "Il Canto degli Italiani" albo znanych włoskich hitów były tylko początkiem. Teraz "modne" stały się koncerty, imprezy techno, wspólne jam session mieszkańców i arie operowe. Wszystko grane, śpiewane i odtańczone oczywiście na balkonie.


Nie tylko Włosi organizują spontaniczne śpiewy i imprezy muzyczne. To film z Hiszpanii, gdzie epidemia również przybrała już groźne rozmiary. Mieszkańcy zebrali się na balkonach, żeby spędzić czas ze swoimi sąsiadami.

O dreszcze najbardziej chyba przyprawia film z chińskiego miasta Wuhan, uwieczniający prawdopodobnie pierwszy wyraz jedności mieszkańców zamkniętych w izolacji. W miejscu, w którym zaczęła się epidemia koronawirusa należało podjąć drastyczne środki, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się zarazy. 

Mieszkańcy jednak pokazali, że chińskie poczucie wspólnoty to nie tylko stereotyp, kiedy tysiące z nich zaczęło skandować "jiā­yóu!" (chin. 加油), zagrzewające do walki hasło, które można by porównać do polskiego "do boju".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama