Najbardziej pożądane prezenty w PRL-u

Kolejka Piko, zdalnie sterowany samochodzik, elektroniczny zegarek, kalkulator, jeansy, kaseciak, Atari. Lista pożądanych prezentów w PRL-u wcale nie była taka krótka. Dochodziły do tego lalki i kosmetyki lub ciuchy z Pewex-u.

Kolejka Piko to marzenie chłopców, to wypasiony pleyak XXI wieku, to po prostu było to. Eksponowana w Centrali Harcerskiej na stołecznej ulicy Marszałkowskiej, wiła się zakrętasami, tunelami, stacjami, zamykanymi automatycznie szlabanami na przejazdach.

Osoba, która znalazła kolejkę Piko pod choinką, to był ktoś. Był tylko jeden kłopot. Gdy zebrało się kilku entuzjastów, którzy mogli pobawić się kolejką u kolegi, zjawiał się jego ojciec i oznajmiał, że pokaże nam jak to się robi.

Najpierw mozolił się z rozkładaniem, potem z uruchomieniem, wreszcie - sterował jazdą kolejki. Innym pozostawało tylko podziwiać i na usprawiedliwienie rodzica pamiętać, że za jego czasów Piko nie było...

Reklama

Zdalnie sterowane samochodziki też były pożądane, ale na giełdzie prezentów sytuowały się już o klasę niżej. Zresztą, ważne było też to, jaki to był samochodzik. Jeżeli coś przypominającego wartburga, ze słabą baterią, kręciło się nosem. Duży, amerykański samochód, chodzący kilka tygodni na jednej baterii wzbudzał szacun.

Szacun wzbudzały też pierwsze elektroniczne zegarki i mini kalkulatory. Pełniły role dzisiejszych iPhonów i iPadów razem wziętych. Do tego dochodziły jeansy, których oryginalność sprawdzano przecierając fragment cegłą (musiały się wycierać, inaczej było podejrzenie, że nie są to amerykańskie levisy, ale całkiem krajowe szariki...).

Atari to oczywiście schyłek PRL-u, ale do dziś wielu z potencjalnych hackerów, z rozrzewnieniem je wspomina. Tak jak kaseciaki, które można było zabrać na wycieczkę i robić nastrój Gary Glitterem albo Suzi Quatro.

Oczywiście były też Pewexy, a w nich - oprócz alkoholi i papierosów, nie bardzo wskazanych na prezenty dla młodzieży - słodycze (biała czekolada!), soki i puszkowe napoje, kosmetyki i lalki różnego asortymentu. Ale to temat na kolejną opowieść...


PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama