Na tropie bursztynowego skarbu

Tajemnica Bursztynowej Komnaty, która przeszło 60 lat temu zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach z zamku w Królewcu, do dziś rozpala wyobraźnię poszukiwaczy. Zaginionego skarbu szukały, gdzie się tylko dało, setki osób. Jedna z nich twierdzi, że go znalazła...

Siergiej Trifonow jest przekonany, że bursztynowe ornamenty i płaskorzeźby tworzące wystrój gabinetu, nadal znajdują się w Królewcu. Dziś znanym lepiej jako Kaliningrad w rosyjskiej enklawie graniczącej z Polską i Litwą.

Komnata leży pod bunkrem

Trifonow twierdzi, że Bursztynowa Komnata jest schowana pod niemieckim bunkrem w centrum miasta. - Możecie mi wierzyć albo nie. Komnata znajduje się 12 metrów pod ziemią - mówi Siergiej Trifonow, wskazując ręką wejście do bunkra, który dawał schronienie niemieckiemu dowództwu podczas natarcia Armii Czerwonej na miasto w kwietniu 1945 r.

Schron dla generała i skarbów

- Bunkier został ukończony dwa miesiące przed rosyjskim atakiem i miał pełnić dwie, bardzo ważne funkcje. Po pierwsze, chronić generała Otto Lascha i jego sztab, a po drugie - chronić skarby ówczesnego Koenigsberga - tłumaczy Trifonow, historyk i wykładowca uniwersytecki.

Reklama

Ku uciesze cara

Historia Komnaty, nazywanej często ósmym cudem świata, zaczęła się w XVIII w. Bursztynowy wystrój gabinetu w podberlińskim pałacu Charlottenburg zażyczył sobie w 1701 r. Fryderyk I Hohenzollern, pierwszy król pruski. Po jedenastu latach pracy duńskiego mistrza bursztyniarskiego, któremu pomagali rzemieślnicy z Gdańska, powstało niespotykane działo sztuki - Bursztynowa Komnata.

Zachwycony Komnatą car Piotr I Wielki, odwiedzający pałac Charlottenburg w 1716 r., otrzymał ją w podarunku od Fryderyka Wilhelma, jako dowód przyjaźni między mocarstwami. Komnatę wielokrotnie przenoszono między carskimi pałacami, a także rozbudowano. Bursztynowe płaskorzeźby i ornamenty zajmowały ponad 55 metrów kwadratowych i ważyły około 6 ton.

Grabież i tajemnicze zniknięcie

W 1755 r. córka Piotra Wielkiego i Katarzyny - Elżbieta - przeniosła Bursztynową Komnatę do, odległego od Petersburga o 25 km, pałacu w Carskim Siole. Naziści wykradli ją stamtąd w 1941 r. i zabrali do zamku krzyżackiego w ówczesnym Koenigsbergu.

Gdy na przełomie marca i kwietnia 1945 r. czerwonoarmiści stali na rogatkach miasta, a artyleria bombardowała je dzień i noc, Bursztynowa Komnata została rozłożona na części i schowana do skrzyń. Potem zniknęła. Kiedy 9 kwietnia Rosjanie przejęli Koenigsberg, po Komnacie nie pozostał nawet ślad.

Przez lata poszukiwań Komnaty powstało wiele hipotez, co do dalszych jej losów. Najczęściej mówi się, że została albo całkowicie zniszczona w trakcie bombardowań, albo zdołano ją ocalić, przewieźć do Rzeszy i ukryć. Nie można wykluczyć jednakże wersji, że w dalszym ciągu znajduje się ona w Kaliningradzie. A dokładniej pod nim - w labiryncie tuneli, wydrążonych pod miastem.

Bunkier kryje skarb?

Trifonow jest przekonany, że naziści nie zdołali wywieźć Komnaty. Historyk uważa, że schowano ją w bunkrze, który znajduje się w odległości tylko 300 m od zamku, gdzie przechowywano skarb. Krzyżacka budowla uległa prawie całkowitemu zniszczeniu podczas natarcia Armii Czerwonej w 1945 r. Natomiast to, co pozostało, wysadzono w powietrze 23 lata później.

Po wypompowaniu wody z bunkra gen. Lascha, zespół pod kierunkiem Trifonowa zbadał ziemię znajdującą się pod podłogą bunkra przy pomocy georadaru. Po usunięciu podłogi zaczęto kopać... Eksploratorów zatrzymała jednak ściana z cegły. Co kryje się za nią - jeszcze nie wiadomo. Historyk jest jednak przekonany, że to właśnie tam ukryto skrzynie z Bursztynową Komnatą.

A może to tylko kolejna hipoteza...

Siergiej Trifonow szuka Komnaty dzięki pomocy udzielonej mu przez kilku sponsorów. Politycznie wspiera go natomiast mer Kaliningradu. Mimo to nie wszyscy traktują doniesienia naukowca poważnie.

- Trifonow to bajkopisarz, który nie potrafi nic udowodnić - mówi Władimir Kułakow, ekspert rosyjskiego Instytutu Archeologicznego. Jego zespół także przeszukiwał bunkier w nadziei odnalezienia Komnaty .

Natomiast Anatolij Wałujew, dyrektor muzeum historii i sztuki w Kaliningradzie, które ma pod swoją opieką poniemiecki bunkier, jest mniej sceptyczny wobec teorii Trifonowa. - Dobrze, że ludzie szukają skarbu tutaj - mówi. - Mają dużo energii, a muzeum na tym może tylko zyskać - dodaje mając na myśli osuszenie schronu przez zespół historyka.

- Liczę, że Komnata jest w Kaliningradzie. Nawet jeżeli nie znajdą jej pod bunkrem, to odkryją ją gdzieś indziej. W mieście jest jeszcze mnóstwo nieprzebadanych podziemi - uważa dyrektor Wałujew.

MW (na podst. AFP)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: 1945 | bunkier | skarbu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy