Kłopotliwe tablice rejestracyjne "zawieszone" na dwa lata

Rene Kehrer mógł się pochwalić nietypowymi blachami / fot: CEN /East News
Reklama

Pewien austriacki elektryk mógł się pochwalić do niedawna jednymi z najbardziej oryginalnych tablic rejestracyjnych w kraju. O ile oczywiście powodem do dumy mogą być blachy z napisem… penis.

Może się wydawać, że to głupi żart, ale te tablice naprawdę zostały wydane przez austriackie władze. W 2013 roku Rene Kehrer przymocował do swojego Peugeota 207RC blachy o treści: PE-NIS-20.

Specyficzny celebryta

Skąd wziął się kontrowersyjny napis? Otóż pierwsze dwie litery zostały automatycznie narzucone przez władze regionu - to skrót od nazwy miasta Perg. O reszcie najpewniej zdecydował przypadek.

31-latek bardzo polubił swoje tablice. Dzięki nim zyskał nawet sławę. W rozmowie z mediami przyznał, że dzięki nim był zatrzymywany przez innych kierowców i pytany o to, skąd ma takie blachy. Często też przypadkowo poznani ludzie pozowali do zdjęć z jego samochodem.

Reklama

Sielanka skończyła się, kiedy anonimowy złodziej postanowił przywłaszczyć sobie oryginalne tablice. Najpierw zniknęła jedna, a kilka dni później druga. Rene zgłosił sprawę w urzędzie, licząc na to, że niebawem otrzyma nowe z takim samym napisem.

Nowe tablice za 245 euro?

Tu zaczęły się schody. Władze "zawiesiły" skradzione numery na dwa lata, co oznacza, że 31-letni Austriak na dłuższy czas będzie się musiał z nimi rozstać.

Czy teraz zostanie zwykłym użytkownikiem dróg z równie anonimowymi blachami? Niekoniecznie. Zawsze może sobie wykupić spersonalizowane tablice rejestracyjne o równie intrygującej treści.

Koszt takiej usługi wynosi w Austrii 245 euro.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy