Kłamiemy 18 razy na godzinę

Myślimy. W teorii wszyscy. Później uczymy się mówić. A potem, przez całe życie zastanawiamy się, jak nie mówić tego co myślimy. Nie wierzysz? A dlaczego spóźniłeś się dzisiaj do pracy?

Kłamstwo to temat rzeka, godny rozpraw filozoficznych, a przy okazji dosyć śliski i lepki. Jedno pociąga za sobą drugie, trudno z niego wybrnąć, poza tym, zdaje się, że ktoś kiedyś mówił, że jest "co najmniej niewłaściwe". No i tak naprawdę nic z tego nie wynika. Bo ludzie kłamali, kłamią i prawdopodobnie będą kłamać już zawsze. A przynajmniej dopóki nie wymyślą innej, równie skutecznej metody na mijanie się z prawdą. A może już wymyślili?

Gdzie bylibyśmy dzisiaj bez wymówek?

Prawdopodobnie nie za daleko. Ale za to z cotygodniowym obiadem u teściów, dziećmi znajomych podrzucanymi na każdy wolny weekend oraz zestawem śrubokrętów po promocyjnej cenie. I bez samochodu, bo właśnie pożyczyliśmy go najlepszemu kumplowi, który ma kryzysową sytuację. Piąty raz w tym miesiącu.

Reklama

Przykłady można mnożyć do woli, gdyż tak się składa, że przez cały dzień wchodzimy w interakcje z innymi ludźmi. Którzy to, tak już zostali skonstruowani, że bardzo często mają rozmaite prośby albo składają nam propozycję, najczęściej w stylu Vito Corleone - "nie do odrzucenia".

Oczywiście moglibyśmy za każdym razem asertywnie odmawiać i racjonalnie przedstawiać swoje powody. Tylko po co? Z jednej strony - nie ma chyba wątpliwości, jak bardzo stosowne i zwiększające naszą popularność w rodzinnym gronie, będzie powiedzenie rozbrajającej prawdy o kuchni teściowej. Z drugiej, z kolei - nie trzeba być geniuszem, żeby zgadnąć, że ona również woli usłyszeć, że po prostu masz dużo pracy na sobotę, zamiast informacji, że pieczeń naprawdę wyszła jakaś taka sucha.

Półprawdy pod mikroskopem

Badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Massachusetts dowodzą, że mijamy się z prawdą średnio 18 razy na godzinę. Często nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Z liczby powstałych na ten temat rankingów i opracowań, można łatwo wywnioskować, że jest to temat wyjątkowo wdzięczny dla naukowców.

Na liście najpopularniejszych wymówek prym wiedzie zapewnienie o tym, że "właśnie miałeś dzwonić". "To nie tak jak myślisz!" uplasowało się na drugim miejscu. A "reklamacja, która zdarza nam się po raz pierwszy" jest tuż przed "będę z tobą szczery".

W tym momencie, zapewne przypominasz sobie wszystkie chwile w których "na prawdę nie zauważyłeś tego znaku", twoja kobietę "bolała głowa", a administratorowi sieci "wszystko działało". Brzmi znajomo? Z pewnością, ale nie denerwuj się. Nie każda mało wiarygodna historia jest nastawiona na to, żeby cię oszukać. Zresztą przyznaj, ty sam wykręcając się od jakiejś sprawy, nie chcesz tak naprawdę zranić swojego rozmówcy - gdybyś miał taki zamiar, skuteczniejsze byłoby powiedzenie prawdy. Chcesz po prostu mieć święty spokój, albo więcej czasu na załatwienie czegoś. Twoja reakcja ma charakter intuicyjny i działa na zasadzie mechanizmu obronnego. W dodatku, masz na to niejako, pewne społeczne przyzwolenie. Istnieje bardzo duży związek pomiędzy tym, czego nie chcesz powiedzieć, a tym, czego ktoś nie chce usłyszeć. Koło się zamyka i nie ma w tym nic nagannego. Do pewnego czasu.

Zbrodnia doskonała

Scenarzyści i pisarze, od lat przekonują nas, że takowa nie istnieje, bo zawsze jest przynajmniej jedno, małe "ale". Wymówka może być dobra albo zła - nie ma recepty, wszystko zależy od kontekstu. Warto zatem chwilę pomyśleć albo chociaż zerknąć w kalendarz, zanim wypali się w środku grudnia, że "niestety, ale właśnie dostaliśmy zaproszenie na bardzo ważnego, firmowego... grilla".

Opowieści o złamaniu nogi z przemieszczeniem w trzech miejscach, podczas gdy w poniedziałek zjawiamy się w biurze nie spowici w gips i bandaże, też mogą wywołać pewne podejrzenia.

Warto też pamiętać, że bez względu na to jak bardzo kuszące i wygodne może być "przekształcenie pewnych faktów na własny użytek", to jednak sami, jakoś nieszczególnie lubimy być robieni w przysłowiowego konia.

Zanim więc następnym razem poszukasz mniej lub bardziej chwytliwego wykrętu, zastanów się czy sprawa jest w ogóle warta świeczki. I czy czasem, nie prościej i szybciej będzie ją załatwić, niż marnować czas na plątanie się w zeznaniach.

Trzymaj rękę na pulsie

Kiedy robi się niebezpiecznie? Na pewno gdy tracimy umiar i "wymawianie się" wchodzi nam w krew. Niby nic złego, ale łatwo wtedy awansować na "tego gościa, którego nie ma sensu o nic prosić, bo i tak nam odmówi". Wygodne? Tylko pozornie, gdyż to niestety, działa w obie strony.

Pamiętacie drewnianego chłopca, który miał tą przykrą, dokuczliwą chorobę nosa? Wprawdzie w dzisiejszych czasach korekcje plastyczne stoją na bardzo wysokim poziomie, ale z drugiej strony, po co ryzykować?

Każdy z nas ma swój własny, prywatny system pewnych wartości, które uznaje za ważne. Jeśli szczerość nie leży w naszej naturze, mamy o wiele większy problem, niż to, czy ktoś nam uwierzy.

Co zrobić jeśli wydaje nam się, że sami staliśmy się ofiarą "spławiania"? Można rzecz jasna próbować złapać sprawcę za rękę na gorącym uczynku i udowadniać swoje racje. Można, ale po co? I tak niczego w ten sposób nie osiągniemy, co najwyżej, postawimy siebie i kogoś w niezręcznej sytuacji.

Jeżeli w ogóle cokolwiek można zrobić, to zastanowić się, dlaczego właściwie, ktoś nas zbywa. Czy mamy do czynienia właśnie z takim denerwującym typem, co to zawsze ma jakiś problem i "naprawdę, ale sorry stary, wiesz jak jest". Czy też raczej, to ty jesteś tym facetem, który "niby całkiem w porządku, ale uważaj, bo znowu będzie czegoś chciał..."

Magda Kucharska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy