Gestapowskie kazamaty

W maju 1943 roku na warszawskich murach i słupach ogłoszeniowych pojawiły się napisy "Pawiak pomścimy". Była to spontaniczna reakcja mieszkańców stolicy na wieść o masowych egzekucjach, jakich Niemcy dopuszczali się na ludziach przetrzymywanych w tym strasznym więzieniu.

Napisy o tej treści malowano aż do wybuchu Powstania Warszawskiego.

Miejsce odosobnienia

Więzienie na prostokątnym placu między ulicami Dzielną a Pawią (stąd jego popularna nazwa), wybudowali Rosjanie podczas zaborów (w latach 1829-1835), według projektu słynnego polskiego architekta Henryka Marconiego. Oprócz gmachu głównego z oddziałami dla mężczyzn powstał budynek dla kobiet, zwany Serbią. Pierwotnie to miejsce odosobnienia nie było przeznaczone dla więźniów politycznych, gdyż przetrzymywano ich głównie w Cytadeli Warszawskiej, ale gdy stawało się tam za ciasno, trafiali na Pawiak.

Od roku 1863 obiekt zaczął pełnić funkcję aresztu śledczego dla politycznych. Więziono tu m.in. powstańców styczniowych, członków Rządu Narodowego, działaczy robotniczych i niepodległościowych. W czasie rewolucji 1905 roku osadzano tutaj jej uczestników. Jedną z głośniejszych akcji Organizacji Bojowej PPS było odbicie siedzących przy Pawiej 10 więźniów politycznych, którym groziła kara śmierci.

Reklama

Gestapowskie więzienie

W okresie dwudziestolecia międzywojennego Pawiak stał się aresztem śledczym zarówno dla przestępców kryminalnych, jak i politycznych. We wrześniu 1939 roku część budynków została zbombardowana, w pozostałych niemieccy okupanci natychmiast uruchomili swoje więzienie - a dokładniej katownię, w której niszczono rzeczywistych i domniemanych przeciwników III Rzeszy. Przed wojną w celach mogło się pomieścić maksymalnie tysiąc osadzonych, zaś hitlerowcy potrafili w nich stłoczyć ponad trzy tysiące kobiet i mężczyzn.

Obiekt przy Pawiej przekształcono w jedno z głównych więzień śledczych okupacyjnej policji bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie. Był ważnym elementem w machinie hitlerowskiego terroru, wymierzonego w mieszkańców Polski. Oblicza się, że przebywało tu w latach 1939-44 około 100 tys. mężczyzn i 20 tys. kobiet - członków podziemia, przypadkowych osób zatrzymanych w łapankach, więźniów politycznych. Mieli tu koszmarne warunki bytowe - w celach panował nieludzki tłok, pleniło się robactwo (pluskwy, pchły, wszy), dzienna norma żywieniowa nie przekraczała 1000 kalorii. Wygłodzeni aresztanci chorowali, cierpieli na awitaminozę, mieli obrzęki głodowe, wielu zmarło z wycieńczenia. Lecz najgorsze okazały się masowe egzekucje.

Miejsce masowych egzekucji

Pierwsze grupy Polaków przetrzymywanych na Pawiaku rozstrzelano już w 1939 roku - szczególnie złą sławą cieszyła się wieś Palmiry, położona na skraju Puszczy Kampinoskiej. Hitlerowscy oprawcy potrafili jednorazowo zamordować do kilkuset osób, chowanych potem w zbiorowych grobach. Od 1942 roku egzekucje odbywały się publicznie, na ulicach miasta - miało to zastraszyć ludność Warszawy i złamać jej wolę oporu. Uśmiercono w ten sposób ok. 37 tys. więźniów, zaś niemal 60 tys. zostało wywiezionych do obozów koncentracyjnych - najwięcej do Auschwitz-Birkenau, a także do Ravensbrück, Gross-Rosen, Majdanka oraz na roboty przymusowe.

Polski ruch oporu nie pozostawał bezczynny wobec tego, co działo się na Pawiaku. Żołnierze Armii Krajowej z Batalionu Parasol zlikwidowali (na mocy wyroku podziemnego sądu) szczególnie sadystycznego komendanta więzienia, Franza Bürkla. Zastrzelono go we wrześniu 1943 roku. Podobny los spotkał innego oprawcę, Ernsta Weffelsa, szefa żeńskiej części Pawiaka. Głośnym wydarzeniem było uwolnienie Jana Bytnara, "Rudego", odbitego przez kolegów z Szarych Szeregów z rąk gestapo w "Akcji pod Arsenałem", gdy przewożono go z Pawiaka na przesłuchanie.

Kres istnienia więzienia przyniosło Powstanie Warszawskie. Po spacyfikowaniu Woli Niemcy rozstrzelali więźniów, którzy jeszcze w nim pozostali. Sam budynek więzienny wysadzono 21 sierpnia 1944 roku w powietrze. Ocalały piwnice, od połowy lat 60. mieści się w nich Muzeum Więzienia "Pawiak". Można w nim zobaczyć historyczne pamiątki, które pozostały po zamęczonych tu ludziach.

Jacek Inglot

Śledztwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy