Dwa miesiące kaszlu i nieproszeni goście... w gardle. "Nie zdawał sobie z tego sprawy"

Kilka dni temu do szpitala w prowincji Fujian, w południowo - wschodnich Chinach, zgłosił się mężczyzna, którego od dwóch miesięcy męczył uporczywy kaszel. Kiedy lekarze zajrzeli do jego gardła, przerazili się nie na żarty. Okazało się, że dwumiesięczne zakrztuszenie nie było w tym wypadku największym problemem.

Kaszel nie należy do wybitnie groźnych objawów, jakie może dawać ludzki organizm. Chyba że trwa dwa miesiące, wtedy może nieźle dać w kość. Co gorsza, może to świadczyć o tym, że coś... żyje w waszym organizmie.

Pacjent szpitala Wuping, w mieście Longyan, uskarżał się na uporczywy kaszel, męczący go od długiego czasu. Początkowo bagatelizował objawy, ale kiedy zaczął kaszleć krwią, poważnie zmartwił się o swoje zdrowie.

Lekarze skierowali mężczyznę na tomografię komputerową, ale to badanie nie wykazało nic niepokojącego. Zdecydowali się więc na bardziej inwazyjną bronchoskopię, która polega na wprowadzeniu kamery do dróg oddechowych badanego i "spojrzenie" na to, co dzieje się w jego organizmie.

Reklama

To, co zobaczyli, prawie wyrwało ich z butów. W gardle pacjenta żyła sobie, jak gdyby nigdy nic... pijawka.

Nieproszony gość ulokował się w krtani, około trzech centymetrów pod głośnią. Zszokowani lekarze nie zaprzestali jednak oględzin i postanowili sprawdzić, czy z innymi elementami układu oddechowego mężczyzny wszystko jest w porządku. Nie było. W prawym nozdrzu znaleźli kolejną pijawkę.

- Pacjent nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że coś żyje w jego ciele - mówił po zabiegu usunięcia pasożytów Dr Rao Guanyong w wywiadzie dla lokalnych mediów. - Nie wiedział też, skąd pijawki mogły się tam znaleźć. Naszym zdaniem musiał połknąć je przypadkowo, pijąc wodę ze strumienia. Wtedy mogły być maleńkie, niewidoczne dla ludzkiego oka. Wgryzły się jednak w ukrwione narządy i rosły przez dwa miesiące. Dobrze, że mogliśmy zareagować w porę.

Wszystko na szczęście skończyło się pomyślnie. Pierścienice zostały usunięte z gardła i nosa mężczyzny, uwalniając go wreszcie od uporczywego kaszlu.

Materiał filmowy opisujący tę przedziwną historię, udostępniony przez lokalną stację telewizyjną, szybko stał się popularny w Państwie Środka. Tamtejsze służby sanitarne od lat apelują o to, aby unikać picia wody niewiadomego pochodzenia i gotować ją wtedy, kiedy tylko to możliwe. Czasem wystarczy tylko tyle, aby uniknąć zatrucia czy poważnych problemów związanych z drobnoustrojami, ale także innymi stworzeniami, które można nieświadomie wprowadzić do organizmu.

Powikłania zdrowotne związane z piciem wody z niepewnych źródeł to nadal spory problem w Chinach. Co prawda tam o wiele częściej, niż w Polsce, pija się wodę z dzikich strumieni, ale historia z pijawkami powinna być przestrogą dla wszystkich.

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy