Do czego doprowadzi taka bielizna?

Według producenta to rzecz dla nowoczesnych pań, które nie boją się nowinek technicznych. Zdaniem protestujących organizacji kobiecych może pełnić funkcję elektronicznego łańcucha.

Na pomysł linii "Find Me If You Can" wpadła Lucia Iorio, projektantka z Rio de Janeiro. To bielizna wyposażona w GPS umiejscowiony przy talii. Ale, jak zaznacza, nie chodzi jej o to, żeby zaspokoić obsesje zazdrośników, którzy chcieliby mieć pewność, że ich wybranka siedzi w domu...

- Jest wyzwaniem dla mężczyzny, bo nawet, jeśli kobieta da mu hasło do swojego GPS-a, zawsze może go wyłączyć - mówi Iorio w rozmowie z AFP. - Może zostać odnaleziona, ale tylko, gdy ma na to ochotę - dodaje. Chodzi więc o formę zabawy, która może urozmaicić życie intymne związku.

Reklama

- Nie jest to rodzaj nowoczesnego pasa cnoty. Można tak pomyśleć, ale w moim pomyśle nie chodzi o to, żeby mężczyzna wiedział, gdzie znajduje się jego kobieta - tłumaczy w odpowiedzi na zarzuty, że to nowa forma zniewolenia pań.

Iorio nie liczy się ze zdaniem protestujących feministek. Nie bierze też pod uwagę globalnego kryzysu finansowego. Za zestaw bielizny ze standardowym GPS-em trzeba zapłacić 800 dolarów, z bardziej zaawansowanym modelem systemu - aż 1100!

Brazylijska projektantka przyznaje, że na razie sprzedała tylko kilka egzemplarzy. Ale w przyszłość patrzy optymistycznie. - Mam telefony od pań, które chcą ją kupić ze względu na swoje bezpieczeństwo - mówi.

na podstawie AFP opr. ML

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: GPS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy