Dlaczego kopniak "w jaja" boli tak bardzo?

Chyba każdemu mężczyźnie zdarzyła się kiedyś ta przykra sytuacja, czyli uderzenie lub kopnięcie prosto w czuły punkt, które zwala z nóg i "wyłącza z akcji" na kilka dobrych minut. Jedno jest pewne - to najskuteczniejsza broń w walce z przeciwnikiem płci męskiej. Pytanie brzmi: co sprawia, że jest ona tak efektywna?

W przyjętym poniżej pasa kopniaku najgorsze jest to, że efekt jego działań nie dotyczy tylko strefy trafienia, ale przenosi się na resztę ciała. Dość taki cios może nawet wywołać u poszkodowanego wymioty, a w skrajnych przypadkach nawet bezpłodność!

Jądra u męskiego płodu formują się w podbrzuszu w bliskiej odległości od nerek. Nawet po pełnym ich ukształtowaniu naczynia krwionośne i połączenia nerwowe narządów rozrodczych, które pojawiły się w tamtych okolicach nie zanikają.

Dlatego w chwili kontaktu najcenniejszej dla wielu mężczyzn części ciała ze stopą, pięścią lub trzymanym przez napastnika przedmiotem ból rozchodzi się po całym podbrzuszu. Odpowiedzialny jest za to powrózek nasienny, główny nerw każdego z jąder.

Ból wywołany atakiem na tę strefę męskiego ciała, jak już wspomnieliśmy, może skończyć się uczuciem nudności, a w efekcie wymiotami. Jest to efekt działania układu przywspółczulnego, który próbuje w jak najkrótszym czasie złagodzić ten nieziemski ból. Od ogólnej odporności organizmu zależy czy poza złym samopoczuciem dodatkowo wystąpią nieprzyjemnymi torsje.

Reklama

Pamiętajmy, narządy znajdujące się poniżej pępka nie są chronione przez kości. Nie ma żadnego elementu, który amortyzowałby przyjęty na nie cios.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego kopnięcie lub uderzenie w jądra jest niezwykle niebezpieczne. Lista możliwych powikłań jest dość długa. Jeśli otrzymany cios miał wystarczającą siłę to uszkodzenie jąder może być na tyle poważne, że wymagane będzie ich usunięcie. To z kolei prowadzi do kolejnych powikłań.

Najgorsze jest jednak to, że nie ma skutecznej metody na walkę z tym bólem. Trzeba po prostu go przecierpieć. Mądrość ludowa podpowiada, aby poszkodowany spróbował skakać na piętach, o ile jest w stanie ustać. Niestety, działanie tego sposobu to istna ruletka. Ilu "unieruchomionych" kopniakiem, tyle opinii na temat jego skuteczności.

Matka Natura niestety nie wyposażyła nas w nic, poza udami, co chroniłoby część ciała odpowiedzialną za reprodukcję przed wspomnianymi niebezpieczeństwami. Te czyhają na każdym kroku - boisko, siłownia, ciemna uliczka. Pomóc może nam jedynie ostrożność, ale i ta zawodzi, kiedy już stanie nam się krzywda...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy