Coś zabija zwierzęta w Meksyku

Kryptozoolodzy od kilkunastu lat odnotowują pojawianie się tych groźnych, choć wciąż nieuchwytnych drapieżników. Ostatnio domniemane chupacabrasy dały o sobie znać w Meksyku.

Te stworzenia, o których po raz pierwszy zaczęto mówić w latach 90. XX-go w. na terenie Puerto Rico, podobno wysysają krew ze zwierząt hodowanych przez człowieka. Nazwa chupacabras znaczy w języku hiszpańskim "wysysający kozy". W maju 2010 r. serwisy kryptozoologiczne podały informacje o nowych przypadkach spotkań z tymi wampirycznymi stworzeniami.

Według kryptozoologicznych źródeł, lokalna meksykańska prasa poinformowała o pojawieniu się w okolicach miasta Monclova w rejonie Coahuila przynajmniej jednej takiej niezwykłej istoty. Wielu świadków twierdziło, że w kwietniu 2010 r. w ciągu kilku kolejnych dni zobaczyło niewysokie

Reklama

humanoidalne stworzenia o szarej skórze.

W tym samym czasie odnotowano tajemniczą śmierć wielu zwierząt domowych. Miejscowa ludność nie miała wątpliwości: doszło do inwazji chupacabrasów.

Zdaniem lokalnej gazety "Zocalo Saltillo", od 4 do 9 kwietnia 2010 r. wielu mieszkańców Monclovy i okolic natknęło się na chupacabrasa. Poza tym w ciągu kilku miesięcy poprzedzających te zajścia, w tym właśnie regionie i w tajemniczych okolicznościach zginęło 10 kóz.

Zaczęło się 4 kwietnia w Colonia Chinameca, jednej z dzielnic Monclovy. Dwóch 13-latków, Omar Andres Armendariz i Jose Rolando Gallegos, wybrało się na wycieczkę pod miasto. W odludnym miejscu chłopcy zobaczyli niewysokie człekopodobne stworzenie o gładkiej, szarej skórze.

Przerażeni nastolatkowie

wrócili biegiem do domu i opowiedzieli tam, co im się przydarzyło. Matka jednego z chłopców wezwała policję, aby funkcjonariusze złapali to "coś", co tak przeraziło jej syna.

Patrol policyjny ruszył na miejsce wskazane przez Omara i Jose, jednak chupacabrasa tam nie spotkał. Mundurowi chcieli zlekceważyć zeznania chłopców, jednak w następnych dniach szaro-skórą istotę widziano w wielu miejscach i policja nie raz interweniowała w tej sprawie.

5 kwietnia, około godz. 14., czterech mieszkańców innej dzielnicy Monclovy, Colonia Alamo, wsiadło do łodzi, by łowić krewetki w lokalnej rzece El Charco Azul. Nagle mężczyźni zobaczyli jakieś poruszające się jak człowiek, szarego koloru stworzenie, które pojawiło się na brzegu rzeki, po czym zanurzyło się w jej nurcie i zniknęło.

Mężczyźni pospiesznie dobili do brzegu i

zawiadomili policję o zajściu.

I znów - gdy patrol dotarł nad rzekę, chupacabrasa tam już nie było.

8 kwietnia domniemanego chupacabrasa zobaczył Jaime Cruz, 21-letni pasterz z Irapuato, którego kilka kóz zostało zabitych przez nieznanego drapieżnika. Według Cruza, drapieżnik poruszał się na dwóch nogach, jak człowiek, ale potrafił też przemieszczać się wykonując dalekie skoki. Inni świadkowie dowodzili, że widziane przez nich szaroskóre, groźne stworzenie ukrywa się na terenie południowo-zachodniej części przedmieść Monclovy.

Nie wiadomo, czy w mieście Monclova pojawił się jeden chupacabras, czy całe ich stado. Jak w większości takich zdarzeń, chupacabrasa nie sfotografowano, ani nie upolowano, więc ta kryptozoologiczna zagadka wciąż pozostaje niewyjaśniona.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy