Bieljana. Rosjanie budowali obiekty większe od Arki Noego...

Dziś niewiele osób, nawet rodowitych Rosjan, wie, co znaczy słowo „bieljana”. A jest to prawdziwy potwór wśród statków. Nawet Arka Noego była mniejsza.

Bieljany (l.p. ros. Беляна) były to ogromne tymczasowe statki budowane przez drwali spławiających drewno na Wołdze i Wełtudze na początku XX wieku. Ich długość dochodziła do 150 metrów, choć zwykle budowano 120-metrowe, a wyporność wahała się od 6000 do 10 000 ton. Wszystko zależało od rodzaju drewna, jakiego akurat użyto do budowy.

O tym, jakie to były olbrzymy, może świadczyć fakt, że biblijna Arka Noego miała ponoć długość 300 łokci, szerokość 50 łokci i wysokość 30 łokci. Jeśli przyjąć, że łokieć miał 44,5 cm, to wymiary arki wynosiły 133,5 × 22,3 × 13,4 m. Największe polskie obecnie okręty wojenne, fregaty rakietowe typu Oliver Hazard Perry, wypierają 4100 ton i mają długość 138 metrów.

Ciężki los drwala


Rosyjscy drwale żyjący na przełomie XIX i XX wieku nie mieli łatwego życia. Przez 3-4 miesiące mieszkali w lesie, w małych, chybotliwych chatkach, które stawiano na gołej ziemi. Nie mogli liczyć na pożywne posiłki, a ich praca była całkowicie ręczna - począwszy od ścięcia drzewa do spławienia drewna. I tutaj zaczynał się problem.

Reklama

Znaczne odległości dzielące miejsca wyrębu od tartaków, a także surowy klimat panujący nad środkową Wołgą powodowały, że nie można było spławiać drewna tak, jak to robili na przykład polscy flisacy. Nie można było sklecić tratwy, postawić na niej szałasu i przez kilka dni płynąć po rwących wodach Wołgi.

Rzeka ta jest niebezpieczna i pełna niespodzianek, a jej zaletą pozostaje to, że w pewnych okresach roku bywa dość głęboka, co wykorzystali właśnie rosyjscy drwale. 

Budowa "potwora"


Bieljany budowano systematycznie od początku sezonu wycinkowego. Po ścięciu, drzewa układano w polderze zalewowym, który wiosną zalewała rzeka. W ten sposób statek sam się w pewnym momencie wodował. Oczywiście, nie pozostawiano tego procesu przypadkowi, a budowano najpierw odpowiednie wały.

Następnie, wraz ze ścinaniem kolejnych drzew, budowano po kolei: płaskie dno z bali świerkowych, burty z desek sosnowych, a potem na kadłubie układano nadbudówkę: co pół metra kładziono bale, układając je na przemian, niczym jengę, tak długo, aż utworzono prostopadłościan.

Konstrukcja nie była taka prosta. Każda kłoda musiała być odpowiednio ułożona, by statek utrzymał stateczność na wodzie i nie zatonął. Każda była odpowiednio zabezpieczona klinami i linami. W czasie budowy bieljany nie używano żadnych gwoździ! Na nadbudówce kładziono pokład i budowano domki mieszkalne dla drwali. Wszystko to sprawiało, że bieljany przypominały nieco japońskie lotniskowce.

Statkiem sterowano za pomocą jednego lub - częściej - dwóch sterów: mniejszego na dziobie i ogromnego, wyglądającego niczym wrota od stodoły, rufowego. Statek oczywiście nie posiadał koła sterowego. Sterowano za pomocą rumpla (drążka sterowego).

Każda deska


Po dotarciu do celu te ogromne rzeczne statki były rozbierane, a każda belka, deska czy konopny sznur sprzedawane. Rozbierano zarówno domki, belki nadbudówki, jak też kadłub. Utrzymywanie bieljany więcej niż jeden sezon było nieopłacalne. Nad rzeką można było szybko i sprawnie zbudować kolejny kadłub.

W przypadku tych rzecznych potworów nic nie było przypadkowe. Nawet nazwa. Pochodziła ona od rosyjskiego słowa "biełyj", czyli biały. Statki były śnieżnobiałe, ponieważ budowano je z okorowanego drewna.

Królowały one na Wołdze i jej największych dopływach od połowy XIX wieku do wybuchu pierwszej wojny światowej. Obecnie pozostały po nich tylko nieliczne zdjęcia i nazwa - słowo, które pamiętają tylko najstarsi wołżańscy marynarze...

Tutaj możesz się dowiedzieć więcej o flotyllach rzecznych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy