Aokigahara - las samobójców

Aokigahara jest jednym z najbardziej przerażających miejsc na świecie /YouTube
Reklama

W styczniu 2016 roku na ekranach kin pojawił się horror Las Samobójców. Opowiada o młodej kobiecie, która wyrusza do lasu Aokigahara w Japonii – miejsca skrywającego zabójczą tajemnicę. Ale prawdziwa historia doliny u stóp góry Fudżi budzi jeszcze większą grozę. Rośnie tam mroczny las, z którego dla wielu nie ma powrotu…

Las Aokigahara leży u stóp góry Fudżi. W "Jukai", Morzu Drzew, jak miejscowi nazywają ten rozpościerający się na 35 km2 kompleks leśny, panuje wieczny mrok. Cisza przykrywa gąszcz drzew niczym szczelna zasłona - żyją tu jedynie nieliczne dzikie zwierzęta. To las bez świergotu ptaków.

Rozciąga się on równomiernie we wszystkie strony, zupełnie brak tu punktów orientacyjnych. Kto do niego wejdzie, często bez pomocy już stąd nie wyjdzie.

Wielu jednak wcale nie zamierza tego robić. Aokigahara jest bowiem miejscem, do którego ludzie przychodzą, aby zakończyć swoje życie.

Reklama

Tajemnicze pamiątki

Każdego roku kilkadziesiąt osób znika w lesie. Jakiś czas później znajduje się ich zwłoki oparte o drzewo, powieszone na nim albo leżące na ciemnozielonym mchu.

Obok walają się najważniejsze spośród rzeczy osobistych, które desperaci zabrali ze sobą w tę ostatnią podróż. Zdjęcia, które przypominają o tym, co przeżyli. Listy pożegnalne do rodziny i przyjaciół. Wiersze.

Azusa Hayano jest geologiem. To uprzejmy, powściągliwy mężczyzna. O swojej nietypowej misji mówi wysokim, ochrypłym głosem: -  Żyję tu od ponad 30  lat.  Jestem odpowiedzialny przede wszystkim za ochronę przyrody. Ale z czasem zajął się także ochroną ludzi. A dokładniej mówiąc: obroną ludzi przed nimi samymi. Na skraju lasu znajduje się duży parking.

- Tamten samochód stoi tu już od kilku miesięcy - mówi Hayano wskazując na białe, leciwe kombi. Pomiędzy wycieraczkami zebrały się zeschnięte liście z drzew. - Prawdopodobnie stąd właściciel auta wyruszył do lasu. Na siedzeniu pasażera leży mapa. - Myślę, że ten człowiek rozpoczął wędrówkę nękany mrocznymi myślami - mówi Hayano. W jego głosie słychać rezygnację. Dla osoby, która przyjechała tu białym kombi, z pewnością nie ma już nadziei.

Bohaterskie samobójstwo nie istnieje

- Dawniej samobójstwo w Japonii było honorowym aktem dokonywanym przez samuraja - opowiada Azusa Hayano, zakładając przed wejściem do lasu rękawiczki. Nosiło ono nazwę seppuku, w innych krajach nazywano je również harakiri. Było rytuałem mającym służyć zachowaniu dobrego imienia. Stąd też jeszcze dziś wielu Japończyków postrzega samobójstwo jako swoisty akt bohaterstwa.

Na skraju lasu stoi duża tablica z napisem "Życie to cenny dar od twoich rodziców. Pomyśl o nich, o rodzeństwie, o dzieciach. Porozmawiaj o  swoich kłopotach". Poniżej znajduje się numer telefonu stowarzyszenia zajmującego się zapobieganiem samobójstwom. Pomiędzy drzewami rozpięte są liny i wstążki w różnych kolorach. Oznakowanie pozornie jest przypadkowe, chaotyczne.

- Ludzie, którzy są niezdecydowani, rozpinają te wstążki na trasie swojej wędrówki od drzewa do drzewa, by móc odnaleźć drogę powrotną, na wypadek gdyby zmienili zdanie - wyjaśnia Hayano. I często te właśnie kolorowe oznakowania doprowadzają go do desperatów. To jednoznaczny trop.

- Gdy pójdzie się tym śladem, w zasadzie zawsze coś się znajdzie - dodaje zamyślony. Azusa Hayano ostrożnie wchodzi na skarpę, przedziera się między korzeniami, zmierzając coraz wyżej, cały czas w pobliżu białego sznurka, który wskazuje mu drogę. Czy jest on ostatnią rzeczą pozostawioną przez samobójcę? Mężczyzna bacznie obserwuje gąszcz drzew. Na końcu wyznaczonej tasiemką drogi jego oczom ukazuje się obraz, który jednocześnie wytrąca go z równowagi i uspokaja. Nie ma zwłok. Ktoś jednak gwoździami przybił do drzewa odwróconą do góry nogami lalkę.

Geolog ostrożnie jej dotyka. - To klątwa. Klątwa przybita gwoździami. Sądzę, że ten ktoś czuł się psychicznie udręczony przez innych. Kilka metrów dalej - niczym dowód - wisi na drzewie tabliczka. Na niej znajduje się przejmujący napis: "Przyszedłem tu, bo nigdy nie przytrafiło mi się nic dobrego. Nie szukajcie mnie". Hayano ostrożnie stąpa po podszyciu lasu, niemal skrada się, jak gdyby nie chciał obudzić zła, które może gdzieś tu drzemać. Mężczyzna kieruje wzrok ku górze i nagle z jego ust wyrywa się ciche, przestraszone - Och! Na gałęzi wisi lina. Najwyraźniej została odcięta po tym, jak ktoś się na niej powiesił.

- Większość samobójców wybiera taką śmierć - wyjaśnia Azusa Hayano, opierając się na swoich wieloletnich doświadczeniach związanych z pracą w lesie. - Na drugim miejscu są tabletki nasenne, one jednak rzadko działają od razu. Dopiero po upływie mniej więcej doby ludzie umierają na skutek osłabienia. W jego głosie wciąż słychać współczucie i respekt. Ale również ślad bezradności.

- Pewnego razu znalazłem kogoś, kto chciał się powiesić. Nie udało mu się to, gdyż umieścił pętlę zbyt nisko. Zazwyczaj próba powieszenia się kończy się śmiercią, ale w tym przypadku było inaczej, bowiem stopy mężczyzny dotykały ziemi. Przeżył, pozostała mu jedynie blizna na szyi. Był młody i udało mi się przekonać go do tego, by nie podejmował kolejnej próby. Porozmawialiśmy godzinę, a on powoli się uspokoił. Potem powiedział, że nie chce już umierać, i poszedł do domu.

Zniknąć jest tu łatwo

Dzisiaj, zdaniem Azusy Hayano, trudniej jest odnaleźć się w społeczeństwie. Wszyscy są obecni jedynie online, coraz mniej osób komunikuje się twarzą w twarz.

- Wciąż jednak musimy widzieć twarz drugiego człowieka oraz słyszeć jego głos, by zrozumieć, co czuje. Aby umieć żyć jedni z drugimi.

Hayano przedziera się przez podszycie lasu, wciąż bacznie rozglądając się na wszystkie strony. Nagle zatrzymuje się, przerażony tym, co zobaczył -  mimo wielu lat spędzonych w tym lesie. Na chwilę bezradnie wyciąga obie dłonie w kierunku swojego znaleziska. Ostatecznie jednak odwraca wzrok i opuszcza głowę. Hayano widzi szczątki człowieka, który zmarł w tym miejscu jakiś czas temu. Naga czaszka, zachowane ubranie, sportowe buty tkwiące wciąż na kościach stóp. Lina zaczepiona jest na gałęzi nad zwłokami.

-  Przypuszczam, że ten człowiek popełnił samobójstwo rok, dwa lata temu - mówi cicho geolog. Jakie były pierwotne plany zawodowe Hayano?

- Chciałem badać koegzystencję człowieka i natury.

Do lasu Aokigahara dotarł, ponieważ interesowało go, dlaczego ludzie chcą się zabić w tak pięknym miejscu. Odpowiedzi nie znalazł do dziś. Ale jedno wie na pewno: - Samobójstwo nie ma nic wspólnego z bohaterstwem.    

Świat Tajemnic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy