​Fritzl z Ruinerwold: Zamknięci w piwnicy na 9 lat

Jan Zon van Dorsten żył wraz z piątką rodzeństwa przez 9 lat zamknięty w swoim domu /Wilbert Bijzitter/HOLLANDSE HOOGTE/East News /East News
Reklama

Większość z nas czytając kolejne rewelacje o rychłym końcu świata co najwyżej uśmiecha się pod nosem, o ile nie olewa ich kompletnie. Jednak są tacy, którzy traktują to śmiertelnie poważnie i wtedy robi się niebezpiecznie. Bo fanatyzm może przejawiać się na różne sposoby - może szokować, dziwić, w niektórych przypadkach nawet bawić - ale kiedy ktoś zamyka swoje dzieci w piwnicy na 9 lat, żarty się kończą.

Mała wioska Ruinerworld w holenderskiej prowincji Drenthe. Do lokalnego baru wchodzi młody mężczyzna. Długie włosy, zaniedbany zarost, poszarpane ubranie i rozbiegany wzrok sprawiają, że na pierwszy rzut oka wygląda jak szaleniec. Zamawia kolejno pięć piw, które wypija duszkiem. Po piątym kuflu barman pyta, czy wszystko jest w porządku.

Nie jest, bo 25-letni Jan Zon van Dorsten właśnie uciekł z domowego piekła po 9 latach życia w zamknięciu.

Właściciel lokalu słysząc szokującą opowieść van Dorstena o tym, jakoby jego ojciec miał zamknąć syna wraz z pięciorgiem rodzeństwa w domu 9 lat temu i nigdy nie otworzyć drzwi wejściowych, od razu zaalarmował policję.

Reklama

Policjanci szybko odnaleźli położoną z dala od innych domów farmę. Jedyna droga prowadziła przez most położony nad niewielkim kanałem oddzielającym domostwo od wioski. 

Na pierwszy rzut oka farma wydawała się opuszczona. Jednak po chwili poszukiwań okazało się, że za masywną szafą znajduje się ukryte przejście do piwnicy, w której ukrywał się starszy mężczyzna i piątka ludzi w wieku około 20 lat.

Ustalono, że ów mężczyzna to 58-letni Joseph B., który był znany lokalnej społeczności jako nieco dziwny odludek, rzadko pokazujący się publicznie. Mieszkańcy Ruinerwold zeznali, iż w ciągu ostatnich lat widzieli tylko jednego człowieka, który pomagał gospodarzowi na farmie, a ci, którzy podchodzili przypadkiem zbyt blisko budynku byli obrzucani obelgami i wyganiani. Miejscowy listonosz z kolei przyznał, że nie pamięta, żeby kiedykolwiek dostarczał tam jakąkolwiek przesyłkę.

Szóstka młodych ludzi, w wieku do 18 do 25 lat twierdzi zgodnie, że Joseph B. jest ich ojcem, a oni sami nie opuścili domu od 9 lat. Mężczyzna rzekomo zamknął ich w ukrytym pomieszczeniu, aby tam... czekali na koniec świata. W pewnym momencie najstarszy z nich, Jan, uciekł, gdyż "nie mógł już tak dalej żyć".

Co dziwne okazało się, że nie wszystkie osoby z przetrzymywanej grupy są biologicznymi dziećmi Josepha B., choć utrzymują, że jest to ich "ojciec" i tak właśnie go nazywają. Przyznali też, że początkowo, kiedy byli jeszcze mali, wierzyli, iż naprawdę świat skończy się lada chwila, a mężczyzna chce uchronić ich od apokalipsy. Dzieci dorastały bez szkoły czy kontaktu ze światem zewnętrznym.

On sam odmówił składania zeznań i współpracy, pomimo tego że śledczy mają mnóstwo pytań, na które próbują znaleźć odpowiedzi. Policja nie skomentowała sprawy, lokalni dziennikarze dowiedzieli się tylko, że "wszystkie scenariusze są brane pod uwagę". 


***Zobacz także***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy