Alupolon. Tajna broń Polaków?

KU-30 po wydobyciu przez Niemców /domena publiczna
Reklama

Tajemnica, jaka otaczała kuter KU-30, spowodowała narośnięcie wokół jego historii wielu mitów. Począwszy od tajnego „kosmicznego materiału”, z jakiego został zbudowany, a skończywszy na jego ponoć niezwykłych osiągach. Prawda jest dużo mniej tajemnicza.

Przez cały okres międzywojnia polskie flotylle rzeczne były przebudowywane i reorganizowane, by w razie ponownej wojny z sowietami być gotowym na działania na kierunku wschodnim. Do czasu śmierci marszałka Piłsudskiego nikt nie brał na poważnie zagrożenia ze strony Niemiec. Flotylla Rzeczna Marynarki Wojennej nie była do takich działań przygotowana. Dopiero pod koniec 1938 roku rozpoczęto prace nad planem prowadzenia wojny przeciwko zachodniemu sąsiadowi.

W dwóch transportach kolejowych przesłano na Wisłę Grupę Kutrów Uzbrojonych i ścigacz KU-30. Większe jednostki dotarły drogą wodną. Z tych okrętów utworzono Oddział Wydzielony rzeki Wisły pod dowództwem komandora ppor. Romana Kanafoyskiego. Jego zadaniem miała być ochrona strategicznych obiektów - mostów i innych przepraw. Tajemniczy kuter, zbudowany z alupolonu, miał zapewnić możliwość szybkiej łączności i pełnić rolę straży pożarnej.

Reklama

Użycie stopów aluminium nie było niczym dziwnym i niespotykanym. Po raz pierwszy w polskim szkutnictwie przy budowie okrętu wykorzystano duraluminium w Stoczni Modlińskiej. W latach 1931-1932 kuter Straży Granicznej ORP "Batory" miał z tego materiału wykonany pokład. Jednak nie okazało się to zbyt fortunnym rozwiązaniem - w słonej morskiej wodzie aluminium w połączeniu ze stalowym kadłubem tworzyło tak silne ogniwo galwaniczne, że już w 1933 roku wymieniono pokład, sterówkę i komin na stalowe.

Zanim jednak to nastąpiło, kierownictwo Marynarki Wojennej podjęło decyzję o budowie kilku jednostek z nowego stopu aluminium zwanego alupolonem. W III RP stop ten obrósł wieloma mitami. Pisano między innymi, że Niemcy, wiedząc o tajności jednostki, długo szukali jej wraku i samych konstruktorów. Do dziś pojawiają się opinie, że alupolon był lżejszy od wody (sic!), oraz że jego skład i technologia produkcji były ściśle tajna, dlatego brak zdjęć nawet zbudowanego kutra.

Ścisła tajemnica

Prawda jest inna i dużo prostsza: dowódca Flotylli Rzecznej Marynarki Wojennej w Pińsku, komandor Witold Zajączkowski, rozkazem tajnym dowódcy nr 10 z 30 lipca 1927 wydał zakaz fotografowania jednostek, a także nakazał ściśle przestrzegać wszelkich zasad ochrony kontrwywiadowczej.

Nie było to bezpodstawne. We Flotylli przypadki szpiegostwa były dość częste. 14 marca 1931 roku za szpiegostwo został rozstrzelany mar. Grzegorz Macuta. W czerwcu tego samego roku zdegradowano i zwolniono dyscyplinarnie do rezerwy bosmanmata zawodowego i dwóch starszych marynarzy oskarżonych o nieumyślne zdradzenie tajemnicy wojskowej oraz wszczęto śledztwo przeciw mar. Janowi Laskowcowi, podejrzanemu o szpiegostwo.

Rok później, 23 marca 1932 roku, został skazany na 4 lata ciężkiego więzienia.W październiku tego samego roku mar. Zbigniew Mikulski został skazany na 8 lat więzienia i wydalenie z PMW "za dezercję, kradzież i szpiegostwo". Afera szpiegowska wybuchła także w Warsztatach Portowych, stąd dowództwo Flotylli postanowiło jej rozbudowę zlecić Stoczni Modlińskiej.W następnych latach przypadki szpiegostwa zostały nieco ukrócone. Dowódca wydał także kolejne wytyczne o ochronie tajemnicy wojskowej - zamykanie dokumentów po pracy i zdawanie kluczy do kancelarii PW, codzienne palenie w kotłowni PW zawartości koszy biurowych itd.

Dlatego pod koniec grudnia 1934 roku oficerów Flotylli zbulwersowała wiadomość o aresztowaniu ppor. mar. Wacława Śniechowskiego z ORP "Warszawa", który okazał się agentem Abwehry. Skazany 30 stycznia 1935 roku na karę śmierci za zbrodnię szpiegostwa, został 20 marca rozstrzelany.
9 listopada 1936 roku popełnił samobójstwo z przyczyn bliżej nie ustalonych dowódca Oddziału Minowo-Gazowego kpt. mar. Wojciech Neumann. Według wspomnień oficerów miało to być samobójstwo honorowe, ponieważ oficer miał być posądzony o szpiegostwo na rzecz ZSRR.

Tajemnicze aluminium?

Dlatego nie może dziwić fakt, że w czasie budowy nowego okrętu skrzętnie zbierano każdy fragment metalu, aby przedwcześnie nie zdradzić możliwości bojowych kutra. Bowiem sam alupolon nie stanowił żadnej tajemnicy, wbrew temu, czego chcieliby niektórzy autorzy.

Metal ten był wyrobem Walcowni Metali SA w Dziedzicach i stosowano go od kilku lat w polskim lotnictwie, między innymi przy budowie bombowca PZL 37 Łoś. O składzie chemicznym alupolonu można było przeczytać w "Kalendarzu Chemika 1939/40".

Pisano, że stop składał się z: "Cu 3,5-4,5%; Mn 0,5%; Mg 0,5%; Si 0,2-0,25%, Fe do 0,2% i Al 94,3-95,3%", czyli głównie z glinu, miedzi, manganu, magnezu, krzemu i żelaza. Także sam proces produkcji nie stanowił żadnej tajemnicy. Opisano go dokładnie również w "Kalendarzu Chemika". Nawet po wojnie jawnie korzystano z alupolonu - bito z niego monety.

(Nie)zwykły KU-30

W marcu 1939 roku na Pinie odbyły się pierwsze próby stateczności i rozwijanej prędkości nowej jednostki. Wypadły one znakomicie i 31 marca ścigacz transportem kolejowym został przewieziony do Modlina. Tam w końcu kwietnia na Wiśle i Bugo-Narwi został poddany drugiej serii prób, podczas których, zgodnie z wspomnieniami marynarzy, z łatwością przekraczał prędkości rzędu 40 km/godz.

Okazało się przy okazji, że w czasie rozwijania dużej prędkości kadłub kutra tworzy kurtynę wodną, która zasłania sylwetkę okrętu przed wzrokiem wroga. Tak, całkowicie przypadkiem, "powstał" osławiony "pancerz wodny", który był testowany na Wiśle.

Ponoć żaden z około stu strzałów karabinowych nie przebił burty tej, płynącej z pełną prędkością, jednostki. Jednak nigdzie w dokumentach nie ma informacji o tej próbie - wspominają ją jedynie marynarze Flotylli Rzecznej.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy