Tarpan Honker: Pojazd wielozadaniowy na polskie potrzeby

Pokaz możliwości wojskowego tarpana honkera. Podobne wozy służyły żołnierzom podczas misji w Iraku /East News
Reklama

Tarpan Honker przez wielu nazywany "polską gelendą" przeszedł do historii jako następca radzieckich UAZ-ów w polskim wojsku. Postrzegany jako nadzieja eksportu, a często niespełnione marzenie fanów jazdy w terenie.


Historia polskiego samochodu terenowego sięga przełomu lat 70./80., kiedy to podjęto decyzje o opracowaniu alternatywy dla radzieckiej terenówki - UAZ 469B. Pojazd ten oczywiście znany każdemu był bardzo dobrą konstrukcją, ale niezwykle drogą przede wszystkim w zakupie.

A potrzeby krajowe były ogromne w tym czasie: wojsko, milicja, jednostki MSW, przedsiębiorstwa państwowe, leśnicy i wiele, wiele innych. Prace konstrukcyjne powierzono ekspertom z Przemysłowego Instytutu Motoryzacji (PIMot). Auto nazwano roboczo "Pojazdem Wielozadaniowym", a pierwszy prototyp PW-1. Warunkiem koniecznym, który postawili wojskowi , było maksymalne spolszczenie konstrukcji i tak właściwie było aż do końca tego projektu.

Reklama

Od PW-1 do Honkera

Prototyp PW-1 powstał na przełomie 1979/80 roku w PIMocie. Konstrukcyjnie był zbliżony do tarpana 234, a jego sercem był silnik... polskiego fiata. Został przekazany stronie wojskowej, gdzie na poligonie w Sulejówku poddawano go trudnym, niekiedy morderczym próbom. Niestety zbyt duża ilość wad spowodowała odrzucenie tej wersji. W 1982 roku opracowano kolejną wersję PW-2. I tym razem przekazano go do testów w Wojskowym Instytucie Techniki Pancernej i Samochodowej.


Co ciekawe prace przy prototypach trwały aż do 1988 roku. Podobnie jak wcześniej problemem był silnik. Osiągający moc ok. 75 KM produkt z FSO nie był w stanie zaspokoić potrzeb jazdy w terenie, często się przegrzewał i osiągał przebiegi nie większe niż 50 tysięcy km. Alternatywą był silnik wysokoprężny andoria 4C90. Na potrzeby wojsk powietrznodesantowych przeprowadzono również próby zrzutu ze spadochronem na Pustynię Błędowską.

W 1988 roku uruchomiono seryjną produkcję w Fabryce Samochodów Rolniczych pod nazwą tarpan honker (4011). Nazwa modelu została wybrana w konkursie prasowym, ale ma ono również historyczne znaczenie w polskiej wojskowości - taki kryptonim nosił rozkaz ataku na klasztor na Monte Cassino. Honker był w tym czasie zlepkiem wielu polskich samochodów tj. FSO 125p, 126p, polonez, star 266, nysa i pewnie jeszcze kilku innych.  Wszystko po to, żeby obniżyć koszty produkcji. W krótkiej serii pojawił się włoski silnik koncernu Iveco, ale tego typu rozwiązanie okazało się zbyt drogie dla krajowych odbiorców. W 1991 roku w ofercie pojawiły się tańsze silniki andorii.     

Strażacy z huty Lenina

Nowy polski pojazd terenowy na rynku pokazał jak duże jest zapotrzebowanie na tego typu auto. FSR dostawał wiele zamówień od wojska, milicji, leśników, przedsiębiorstw, czy w końcu jednostek straży pożarnej. I właśnie jeden z takich pojazdów został zamówiony dla straży zakładowej Huty im. Lenina. Miał to być nowoczesny nośnik specjalistycznego sprzętu ratownictwa technicznego. Co więcej hutę stać było na zamówienie auta z turbodoładowanym silnikiem Iveco. Jak opowiada strażak z tamtejszej jednostki Mirosław Kapuściński ten egzemplarz był wyjątkowy.

- Tarpan był na tamten czas prawdziwym rarytasem. Był oczkiem w głownie naszego ówczesnego komendanta, pierwszym profesjonalnym pojazdem ratownictwa technicznego w Krakowie. Straż zawodowa miała nam czego zazdrościć i prosiła o pomoc przy wypadkach i zdarzeniach drogowych na terenie miasta. Generalnie nie wyjeżdżał zbyt często, na terenie Kombinatu obowiązywało ograniczenie prędkości, co niwelowało ilość zdarzeń drogowych. Jako samochód był dość toporny, ale dawaliśmy radę, choć przy dużej prędkości ciężko go było ujarzmić... Miał też sporą wadę - brak wspomagania kierownicy! Ale w akcjach ratowniczych był wystarczający, dojeżdżał tam gdzie nasze duże wozy nie dawały rady. Zmieścił się wszędzie i wwoził sprzęt tam gdzie był potrzebny. Na wyposażeniu miał pompę do rozpieraków hydraulicznych, poduszki powietrzne... Wszystko, co mogło komuś uratować życie. Pamiętam akcje na Rondzie Czyżyńskim, kiedy pojechaliśmy na pomoc. Dzięki naszym poduszkom powietrznym udało się podnieść TIR-a, a następnie go wyciągnąć. Jakież było zdumienie gapiów, że to małe autko dało radę!

Honkery zasiliły też szeregi milicji obywatelskiej, pogotowia energetycznego, miały też być nową terenową karetką reanimacyjną. Zostały również zaadaptowane na potrzeby obsługi wizyt papieskich - zastąpiły w tej roli tarpany i polonezy. Po dziś dzień są na wyposażeniu wielu jednostek Wojska Polskiego, jednostek PSP i OSP w różnych miejscach Polski.

Muzealny Honker

Pojazd został przekazany do Muzeum Ratownictwa w Krakowie przez spółkę AcelorMittal. Był używany w zakładowej straży pożarnej krakowskiej Huty im. T. Sedzimira, wcześniej Lenina. Wyposażono go w 2,5 litrowy silnik dieslowski Iveco, wciągarkę, hak oraz zestaw hydrauliczny marki Holmatro. Obecnie jest prezentowany na wystawie w Hangarze Czyżyny w alei poświęconej historii polskich pojazdów ratowniczych.

O autorze

Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Artykułem o historii reanimacyjnej Nysy rozpoczął serię swoich tekstów, które co tydzień pojawiać będą się w serwisie Menway.interia.pl.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy