Mroczny Rycerz Kontratakuje i Ziemia Jeden cz. 2 - Podwójne oblicze Batmana

Komiksy Batman: Mroczny Rycerz Kontratakuje i Batman: Ziemia Jeden cz. 2 /INTERIA.PL
Reklama

Hipoteczne rozpoczęcie i hipotetyczne zakończenie sagi o Batmanie. Dwa komiksy wydawnictwa Egmont, które niedawno trafiły na polski rynek podchodzą do świetnie znanej postaci Batmana w nieoczywisty sposób. Czy z takimi eksperymentami warto się zapoznać?

Batman: Mroczny Rycerz Kontratakuje - scenariusz i rysunki: Frank Miller

Pewne dzieła stają się na tyle ikoniczne i uniwersalne, że jakakolwiek próba dopowiedzenia do nich chociaż jednego słowa po prostu mija się z celem. Nie każdy film, książka czy też komiks potrzebuje części drugiej. Tak też było w przypadku mistrzowskiego Powrotu Mrocznego Rycerza Franka Millera, który w drugiej połowie lat 80. wywrócił świat powieści obrazkowych do góry nogami. Na łamach swojego albumu przedstawił on swoją wizję ostatniej przygody Człowieka Nietoperza. Postawiona przez niego kropka stanowiła definitywny koniec. Przez wiele lat wydawało się, że nikt nie dopisze po niej choćby jednej linijki dialogu.

Zaryzykować postanowił... sam Frank Miller pisząc i ilustrując tom Mroczny Rycerz Kontratakuje będący kontynuacją jego przełomowego komiksu z serii "co by było gdyby?". Album ten w wydaniu zbiorczym i w nowym przekładzie ukazał się dzięki wydawnictwu Egmont. To tak świeży projekt, że na tylnej okładce pojawiło się nawet nowe logo DC Comics. Gruba, twarda oprawa, wysokiej jakości niebłyszczący papier - od strony technicznej komiksowi nie można nic zarzucić. Piękne prezentuje się on na półce, zwłaszcza w towarzystwie ukochanej przez fanów części pierwszej.

Sęk w tym, że sam komiks to właśnie taki niepotrzebny sequel. Powrót Mrocznego Rycerza był tak kompletnym zakończeniem historii o Batmanie, że każda "scena po napisach" wydaje się być świętokradztwem. Największym problemem tej kontynuacji nie jest jednak kryzys jej tożsamości wynikający z braku wyraźnej potrzeby jej powstania. Jest nią oprawa graficzna. Wydawać by się mogło, że Mroczny Rycerz Kontratakuje to zbiór szkiców wydanych przez duet Miller i Lynn Varley (kolorystka, a prywatnie była żona scenarzysty). Na ponad 250 ładnych kadrów szuka się niczym igły w stogu siana. Bardzo specyficzna kreska, przypominająca niedbałe fanowskie rysunki, w dodatku nie pomaga w śledzeniu dość zawiłej fabuły.

Reklama

Ta dla odmiany jest całkiem niezła i gdyby nie wspomniana oprawa, to być może zbędny byłby przydługi wstęp o niepotrzebnych sequelach. Miller rozwija wątki organizacji powołanej przez Batmana mającej na celu strzeżenie pokoju i to nie tylko na ulicach Gotham. De facto najgroźniejszym przeciwnikiem Człowieka Nietoperza nie jest dziwny osobnik chcący za wszelką cenę zostać drugim Jokerem, tylko... władze na szczeblu rządowym. Dowiadujemy się, co stało się z Robin, która z pomocnika zgorzkniałego mściciela wyrosła na samodzielną superbohaterkę.

W Mroczny Rycerz Kontratakuje sporo miejsca poświęcono także innym herosom z uniwersum DC. Co najlepsze, nie są to tylko gościnne występy - Superman i spółka (nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, aby lektura komiksu faktycznie obfitowała w niespodzianki) mają do odegrania naprawdę ważne role.

Czasami wręcz odnosi się wrażenie, że najmniej w tym albumie jest samego Batmana. Napiszę jedynie, że to on pociąga za prawie wszystkie sznurki, dając pole do popisu młodszym.

Na kolejnych stronach dzieje się tyle, że trudno nadążyć z tempem akcji, która co jakiś czas przerywane jest - zupełnie jak w oryginale - wstawkami "gadających głów" komentujących wydarzenia z sąsiadujących kadrów.

Czytać? Dla największych fanów Batmana lektura tomu Mroczny Rycerz Kontratakuje z pewnością będzie nie lada gratką. Nie można też zapominać, że wreszcie na półce można będzie postawić kompletne, polskie wydanie. Reszcie polecam raczej propozycję, której recenzję znajdziecie poniżej...

Batman - Ziemia Jeden cz. 2 - scenariusz: Geoff Johns, rysunki: Gary Frank

Frank Miller zaserwował nam autorską wizję końca Obrońcy Gotham City, Geoff Johns pokazuje jak jego zdaniem powinny wyglądać jego narodziny. Album oznaczony cyfrą dwa jest kontynuacją opowieści o tym samym tytule spod pióra tego samego scenarzysty. Należy o niej wspomnieć, gdyż przed lekturą "dwójki" warto zapoznać się z pierwowzorem - głównie dlatego, że to jedna z najlepszych historii o Batmanie ostatnich lat.

W 2012 r. Johns postanowił raz jeszcze pokazać trudne początki działalności Człowieka Nietoperza w wypełnionym zbrodnią Gotham. Jednakże całość została nie tylko uwspółcześniona, ale również uwolniona z sideł kanonu i konieczności dopasowania się do innych serii komiksowych. Batman znów jest młody i dopiero zaczyna wzbudzać strach wśród drobnych przestępców i groźnych złoczyńców. Jednakże w ujęciu Johnsa tak zwany "origin" tej postaci jest do bólu realistyczny. Nietoperz nawet nie porusza się Batmobilem. Serio.

Poważne są także zmiany, którym poddano znanych i lubianych bohaterów. Potulny lokal Alfred? Zapomnijcie! W Ziemi Jeden jest on twardzielem w podeszłym wieku, który jest w stanie spuścić łomot samemu Batmanowi. Pingwin? W tym alternatywnym uniwersum zajmuje on stołek burmistrza Gotham. Podobnych niespodzianek na kartach pierwszego, jak i drugiego tomu jest więcej. Najważniejsze jest jednak to, że zmiany, choć czasami szokujące, faktycznie pasują do opowiadanej historii i mimo swojego wywrotowego charakteru nie wywołają fali nienawiści u fanów. Dobrze, że zdecydowano się na takie odświeżenie trochę zmęczonego już materiału.

W Ziemi Jeden cz. 2 główny nacisk położono oczywiście na postać Batmana i jego pełną trudów krucjatę mającą na celu odparcie fali zbrodni zalewającej jego miasto. Kiedy ktoś zaczyna zabijać niewinnych ludzi zostawiając na miejscach zbrodni znaki zapytania sytuacja zaczyna robić się napięta. Zwłaszcza że Mroczny Mściciel... jeszcze nie nauczył się bycia detektywem. Dlatego też musi on zawrzeć niełatwy sojusz z komisarzem Gordonem i... rodzeństwem Dent, które również próbuje uratować miasto na swój własny, ale budzący podejrzenia sposób.

Przedstawioną na przepięknie zilustrowanych przez Gary'ego Franka kadrach pochłania się niczym dobry serial. Atmosferę napięcia i grozy odczuwamy nie tylko przez dialogi, ale także to, w jaki sposób komiks wygląda. A jest to absolutnie pierwsza klasa. Miłośnicy realistycznej, szczegółowej kreski będą po prostu zachwyceni. Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby właśnie od Ziemi Jeden zacząć swoją przygodę z komiksem. Mimo poważnego tonu całość "przyswaja się" bardzo łatwo.

Tę propozycję polecam każdemu. Zarówno tom pierwszy, jak i drugi zachwycają już momentu wzięcia ich do rąk. Po przerzuceniu kilku stron robi się jeszcze lepiej. Nie dajcie się dłużej namawiać, poznajcie Gotham, którego jeszcze nie znaliście.

Michał Ostasz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: batman | komiks
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy