​Fastnachtspiel: Zaproszenie do czyjejś głowy [recenzja]

Fastnachtspiel - jedyny w swoim rodzaju komiks /INTERIA.PL
Reklama

Nie znajdziecie na polskim, ani na żadnym innym, drugiego takiego komiksu jak Fastnachtspiel. Marek Turek wyrzucił zdrowy rozsądek przez okno, a to, co zostało podlał sosem surrealizmu. Nie jesteście jeszcze gotowi, ale wiedzcie, że chcecie zobaczyć, czym naprawdę jest Miasto.

"To wszystko może nie było zbyt dobre, ale za to wystarczająco dziwne" - mówi wszechwiedzący narrator już pierwszych stronach komiksu. Słowa te wręcz idealnie oddają cały, monumentalny komiks Marka Turka. Antologiczny, kafkowski, pokręcony charakter całego uniwersum do spółki z czarnobiałymi, oryginalnymi, choć czerpiącymi inspiracje z najróżniejszych źródeł, rysunkami z pewnością nie jest mieszanką dla wszystkich. 

O czym jest Fasthachtspiel? Podejmę tylko jedną i do tego krótką próbę odpowiedzi na to pytanie, ale dopóki sami nie weźmiecie komiksu do ręki, to potraktujcie ją luźną wskazówkę. To zbiór opowieści o Mieście, nad którym świeci mechaniczny księżyc, a każda z jego ulic jest jeszcze dziwniejsza od zamieszkiwanych przez nie, na ile pozwala to czerń i biel, barwnych, choć przy tym mrocznych postaci. 

Kolejne rozdziały stanowią swego rodzaju zamknięte całości, choć już po chwili czytelnik łapie, że to jednak część większej, ale ciągle nie w pełni zrozumianej całości.
Sama lektura nie należy do najłatwiejszych - choć sam autor nie utrudnia jej samą formą, to czytelnik musi mieć otwartą głowę. Bo na kartach komiksu może zdarzyć się dosłownie wszystko.

Reklama

Każdy kolejny rozdział to inna historia, w której nie tyle poznajemy Miasto, samo w sobie będące głównym bohaterem, co schodzimy coraz niżej w mroczną strefę absurdów. O mało którym dziele możemy powiedzieć, że jest faktycznym zaproszeniem do głowy jego autora. Ten album jest niczym otwarte na oścież drzwi prosto do miejsca, gdzie rodzą się pomysły Marka Turka.

Nie u wszystkich Fastnachtspiel wywoła przyspieszone bicie serca. Ale nie znajdzie się nikt, kto ceni autorski komiks, kto przeszedłby obok Fastnachspiela nie doceniając kunsztu scenarzysty i rysownika w jednej osobie oraz niedającego się podrobić klimatu.

Album, który ukazał się nakładem Wydawnictwa 23 to bez wątpienia najlepszy bilet do Miasta. Wydanie zawiera wszystkie części Fastnachtspiela - także z niepublikowanym wcześniej finałem. Całość ma twardą oprawę, wysokiej jakości papier i format, który każe wyróżniać mu się na półce. Postawiony obok innych komiksów góruje rozmiarem właściwie nad każdym innym wydawnictwem. Szykujcie się na pytania znajomych "co to jest?", bo tak wydany komiks Marka Turka zobaczą z daleka.

Polecam koneserom, polecam tym, którzy na samą myśl o niezdefiniowanym "dziwnym" czują na plecach przyjemne mrowienie oraz miłośnikom polskiego komiksu. Przygody z obrazkowym medium wyjątkowo nie polecam zaczynać od Miasta, ale wtrącę, że naprawdę warto do niego po jakimś czasie zajrzeć..

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: popkultura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama