Chrononauci: Zabawa z czasem popłaca! [recenzja]

Chrononauci to jedna z najnowszych propozycji wydawnictwa Non Stop Comics /INTERIA.PL
Reklama

Debiutujący na polskim rynku komiks "Chrononauci" udowadnia, że Mark Millar, autor takich hitów jak "Kick-Ass", "Civil War" czy "Kingsman: The Secret Service" wciąż ma głowę pełną pomysłów.

Po niezliczonej ilości filmów, seriali i innych dzieł popkultury traktujących o podróżach w czasie wydawać by się mogło, że to oklepany temat. Nic bardziej mylnego. "Chrononauci" nie są kolejnym "Powrotem do przyszłości", czy "Doktorem Who". Millar postanowił odejść od moralizatorstwa i przesadnego tłumaczenia zasad rządzących kontinuum czasoprzestrzennym na rzecz nieskrępowanej zabawy. Zadaje on przy tym czytelnikowi pytanie: co byś zrobił, gdybyś mógł w każdej chwili przenieść się do dowolnego momentu z dziejów świata?

Corbin Quinn i Danny Reilly mają na nie odpowiedź - zrobić wszystko, na co miało się ochotę nie bacząc na konsekwencje. Autorowi wystarcza dosłownie kilka stron, abyśmy poczuli się jak trzeci członek najważniejszej w historii wyprawy badawczej z dwójką niesfornych naukowców. Misja mająca na celu sfotografowanie momentów, które z wiadomych przyczyn nigdy nie doczekały się pamiątkowej fotki ekspresowo schodzi na drugi plan Millar narzuca naprawdę szybkie tempo.

Reklama

Miejsca odwiedzane przez bohaterów zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale jednocześnie cała fabuła prowadzona jest tak, że nie sposób zagubić się we wszystkich wątkach, a to przy scenariuszu traktującym o podróżach w czasie wcale nie należy do rzeczy oczywistych.

Nie myślcie jednak, że "buszowanie" w czasie ujdzie Quinnowi i Reilly'emu na sucho. Trzymając się z daleka od spoilerów napiszę tylko tyle, że scenarzysta pozwala w swojej opowieści wybrzmieć także tym poważniejszym tonom.

Iście punkowa filozofia przejawia się zarówno w warstwie scenariuszowej, jak i graficznej. Szalone twory Millara pokroju średniowiecznych armii korzystających z najnowszego sprzętu wojskowego czy ucieczki Panterą De Tomaso wśród dinozaurów żyjących w ich naturalnym środowisku ożywają na kartach dzięki "ostrym" rysunkom Seana Murphy'ego.

Kreska ilustratora perfekcyjnie podkreśla wspomnianą przeze mnie "punkowość" całości. Jednocześnie styl graficzny nie sprawia, że kolejne kadry "Chrononautów" nie przypominają serii niedokończonych szkiców.

Lektura "Chrononautów" to - zupełnie niczym przygoda tytułowych bohaterów - świetna zabawa. Millar właściwie na każdej stronie daje świadectwo tego, że jego wyobraźnia nie zna granic.

Dodatkowo całość napisał tak, że jest to gotowy materiał na film. Ten zresztą już powstaje i nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę go na wielkim ekranie. Podobnie jak kontynuacji rzeczonego komiksu. Tak nieskrępowanej kreatywności nie widziałem w tym medium już od dawna!

Michał Ostasz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy