Robbie Rogers: Piłkarz, katolik, gej

Jestem piłkarzem, katolikiem i gejem - mówi o sobie bez ogródek Robbie Rogers. 25-latek z Kalifornii, jako jeden z niewielu, przełamał chyba ostatnie tabu w futbolu. Otwarcie przyznał się do swojej orientacji seksualnej, po czym załamany i przerażony zakończył karierę. Po kilku miesiącach zmienił zdanie - postanowił wrócić na boisko i walczyć o udział w mistrzostwach świata.

Piłka nożna to dziwny sport, pełen paradoksów. Mówi się, że to zajęcie dla prawdziwych mężczyzn. Każdy kibic powie, że na boisku "nie ma miejsca dla pedałów". Jednocześnie ten sam kibic będzie szalał z radości, widząc piłkarzy swojej ukochanej drużyny ściskających się po zdobytej bramce. Kibic dobrze jednak wie, że w tych boiskowych czułościach nie ma podtekstu seksualnego. Futbol jest hetero - taki konserwatywny obraz tej dyscypliny utrwalił się na dobre i nikt nie śmie tego zmieniać. A jeśli tylko spróbuje, czeka go banicja i zesłanie nawet nie na margines, ale daleko poza granice futbolu.

Justin Fashanu, Olivier Rouyer, Robbie Rogers - historia piłki nożnej zna zaledwie trzech zawodników, którzy otwarcie przyznali się do swych homoseksualnych preferencji. Pierwszy z nich nie żyje. W 1998 roku popełnił samobójstwo. Rouyer miał odwagę przyznać się do bycia gejem dopiero gdy zakończył karierę piłkarską, a także trenerską. Dziś nie pracuje już w futbolowej branży. Wszystko jednak wskazuje na to, że historia trzeciego z nich może być o wiele mniej mroczna, a nawet zakończyć się happy endem.

Nie dalej jak rok temu głośno było o grającym w Bundeslidze piłkarzu geju. W wywiadzie dla dziennika "Bild" przyznał on, że koledzy z drużyny nie mają problemu z jego orientacją seksualną, jednak w obawie przed reakcją opinii publicznej woli nie ujawniać swojej tożsamości.

W mediach zawrzało. Publikacja doczekała się wielu komentarzy, anonimowego piłkarza poparła nawet sama Angela Merkel, a kibice rozpoczęli polowanie na czarownice, zastanawiając się, o którego z zawodników mogło tak naprawdę chodzić. Najwięcej osób typowało Mario Gomeza z Bayernu Monachium, który obwieścił, że piłkarze geje powinni otwarcie mówić o swojej seksualności, oraz że temat homoseksualistów w futbolu należy radykalnie przemyśleć.

Reklama

Jak się popatrzy na to całe zamieszanie, trudno się dziwić, że coming out piłkarzy homoseksualistów zdarza się niezwykle rzadko. Robbie Rogers jednak nie kalkulował. Postawił wszystko na jedną kartę - w lutym tego roku wyznał skrywany przez lata sekret, jednocześnie obwieszczając zakończenie piłkarskiej kariery w wieku 25 lat. 

"Nie chcę mieć już nic wspólnego z tym całym cyrkiem. Z ludźmi, którzy będą przychodzić na stadion dlatego, że jestem gejem. Czy chciałbym udzielać wywiadów na pytania o wspólny prysznic z kolegami z drużyny? Raczej nie. Poza tym, gdybym grał dobrze, komentatorzy mówiliby - dobrze gra ten gej. A gdyby przydarzył mi się słabszy występ, powiedzieliby, że nie daję rady, bo jestem gejem" - tłumaczył swoją decyzję.

"Zdjąłem ten gówniany kamień z serca" - napisał na Twitterze i udał się na wakacje, by zapomnieć o całym zamieszaniu.

Niespełna trzy miesiące później zamieszanie odżyło. Tym razem spowodował je nie piłkarz, lecz koszykarz - 35-letni Jason Collins. On jednak nie zamierzał kończyć kariery. Był bez klubu, ale liczył na to, że znajdzie nowego pracodawcę. Decyzję Collinsa poparło wielu znanych ludzi sportu i polityki, m.in. Barack i Michelle Obama, Bill Clinton czy komisarz NBA, David Stern. Była tenisistka, Martina Navratilowa przyznała, że Jason stał się bodźcem do zmian w mentalności ludzi uprawiających drużynowe sporty.

Był to również bodziec dla Robbiego, który dzień po wystąpieniu Jasona Collinsa zdecydował o swoim powrocie na boisko. W podjęciu decyzji pomogli mu także kibice oraz zupełnie niezwiązani ze sportem ludzie z całego świata, którzy zewsząd przesyłali mu słowa wsparcia w ciężkich chwilach i zachęcali do wznowienia kariery piłkarskiej.

"Tysiące ludzi o różnych orientacjach pisało do mnie listy. Mówili mi, jak bardzo im pomogłem. Szczerze mówiąc, pisałem to tylko dla siebie, bo chciałem pozbyć się ciężaru i być szczerym, ale okazało się, że miało to wpływ na innych. Cieszę się, że Bóg użył mnie do tego celu. Po kilku dniach od zakończenia kariery sportowej poczułem, że tęsknię za czymś, co naprawdę kocham. Gdy tylko wróciłem na murawę, poczułem się wreszcie normalnie. Normalniej niż kiedykolwiek wcześniej" - skomentował wkrótce po ogłoszeniu swojego powrotu do sportu.

Robbie, mający na swoim koncie grę w Heerenven, Columbus Crew czy Leeds United, nie czekał długo na znalezienie nowego pracodawcy. Z propozycją podpisania kontraktu zgłosił się jeden z gigantów MLS - Los Angeles Galaxy. 24 maja stał się oficjalnie piłkarzem drużyny Bruca Areny, a już trzy dni później zadebiutował w jej barwach w wygranym 4-0 meczu z Seattle Sounders. Nie strzelił gola, nie zaliczył asysty, ale znów było o nim głośno. Stał się bowiem pierwszym otwarcie przyznającym się do homoseksualnej orientacji zawodnikiem, który wystąpił w zawodowym meczu sportów drużynowych całej Ameryki Północnej. Sam jednak bagatelizuje całe to zamieszanie.

"Naprawdę nie wiem, czego ja się bałem. To było dla mnie pozytywne doświadczenie. Zrozumiałem, że bycie gejem wcale nie jest dla ludzi jakąś wielką sensacją. Dziś mówię to otwarcie: jestem piłkarzem, katolikiem i gejem. Niektórzy ludzie mogą powiedzieć, że te trzy rzeczy nie komponują się ze sobą zbyt dobrze, ale tak wychowali mnie moi rodzice. Nauczyli być sobą, stawiać czoła przeciwnościom i zawsze mówić prawdę, niezależnie od konsekwencji" - wyjaśnia Robbie Rogers.

25-latek nie zamierza poprzestać jednak na występach w MLS w roli rezerwowego. Zamierza przebić się do pierwszej jedenastki LA Galaxy, wywalczyć powołanie do reprezentacji narodowej Stanów Zjednoczonych i zasłużyć na wyjazd na mundial w Brazylii, w 2014 roku. Stawia sobie wysokie cele, bo życie nauczyło go, że nie ma rzeczy niemożliwych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy