Pacu Jawi - indonezyjskie rodeo dla prawdziwych kowbojów

W dalekiej Indonezji testem umiejętności kowboja nie jest utrzymanie się na grzebiecie rozwścieczonego byka. Ten, kto chce dowieść swojego męstwa, musi chwycić dwa bydlęta za ogon i... wygrać takim zaprzęgiem specjalny wyścig!

Zachodnia Indonezja, rejon Tanah Datar. To właśnie tutaj przez 11 miesięcy w roku rozgrywają się osobliwe zawody Pacu Jawi. Choć ich gospodarzami są różne miasteczka, to zawsze wyglądają one podobnie: licząca kilkadziesiąt metrów błotnista trasa, sporo bydła i jeszcze więcej gapiów chcących zobaczyć, kto okaże się najlepszym "dżokejem".

Zasady są proste. Do "zaprzęgu" każdy wybiera swoje dwie najlepsze krowy. Następnie zakłada na nie uprząż spełniającą dwie funkcje. Po pierwsze, tworzy ona podest, niezwykle lichy, dla śmiałka biorącego udział w wyścigu. Po drugie, uniemożliwia bydłu rozdzielenie się na trasie.

Reklama

Zanim rozlegnie się sygnał do startu, bydlęta trzymane są przez kilku mężczyzn, aby jeździec miał pewność, że przynajmniej na odcinku pierwszych kilku metrów pobiegną one prosto. Dla samych krów komendą "gotowi, do startu, start" jest pociągnięcie za ogony przez "dżokeja" lub... ugryzienie, też w jego wykonaniu, tylnej części ich ciał!

Krowy zaczynają bieg po błotnistej trasie. Znajdujący się za nimi mężczyzna musi kurczowo trzymać się ich ogonów, aby utrzymać się w wyścigu i nie zaliczyć spotkania z glebą.

To jeszcze nie wszystko. Aby ułatwić sobie "sterowanie" dwójką rozpędzonych bydląt, "dżokej" powinien przyjąć pozycję zbliżoną do szpagatu. Nietrudno się domyślić, że w obliczu tryskającego zewsząd błota, sporej prędkości, wściekłych zwierząt trzymanych za ogony i płóz nie charakteryzujących się wybitną stabilnością jest to szalenie trudne.

Wygrywa ten, kto dotrze do mety nie tylko w najkrótszym czasie, ale i po najprostszym torze jazdy. Niejednokrotnie bywa tak, że zwierzęta skręcają w stronę publiki. Robi się wtedy co najmniej niebezpiecznie...

Największą nagrodą dla zwycięzcy, poza uznaniem ze strony publiczności, jest to, że wzrasta wartość jego "zawodniczek". 

Zdrowa, silna krowa w tej części świata kosztuje od 5 do 7 milionów rupii indonezyjskich, co w przeliczeniu daje przedział cenowy w graniach 1500 - 2100 złotych. Za utytułowaną krowę wyścigową jej właściciel może zażądać nawet sześć razy więcej!

Pacu Jawi ma kilkusetletnią tradycję. Początkowo rolnicy urządzali takie wyścigi po zakończonych zbiorach. Z czasem stały się one główną atrakcją dla lokalnych społeczności.

Obecnie cieszą się one taką popularnością, że poszczególne prowincje muszą walczyć o prawa do organizacji tych wyścigów. Samym zawodom często towarzyszą kiermasze i koncerty muzyki etnicznej. To prawdziwe święta - i to w dodatku takie, które trwają prawie cały rok!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Indonezja | targ | atrakcja turystyczna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy