​Żarłacze białe w niebezpieczeństwie! Ktoś na nie poluje i nie jest to człowiek...

Żarłacz biały jest władcą mórz i oceanów? Okazuje się, że nie do końca... /mediadrumworld.com / Euan Rannac/Media Drum/ /East News
Reklama

Żarłacze białe uznawane są za postrach mórz i oceanów, ale, jak się za chwilę przekonacie, osobniki z wód przybrzeżnych RPA z łowców same stały się ofiarami. Kto zatem poluje na rekiny?

Rządowy dokument, opublikowany kilka dni temu, nie zostawia żadnych wątpliwości. Żarłacze białe, gatunek będący nie tyle gościem, co wręcz gospodarzem wód przybrzeżnych Kapsztadu, jest zagrożony. Powód? Wbrew pozorom nie chodzi o działalność człowieka, chociaż tę podejrzewano jako główną przyczynę. Odpowiedź brzmi: orki. To "odwieczni" naturalni wrogowie żarłaczy białych, odpowiedzialni są za drastyczne zmniejszenie populacji rekinów.

Krwawy proceder trwa już od dobrych kilku lat. Eksperci, którzy przygotowali raport podkreślają, że już w 2015 r. na południu Afryki zauważono orki w okolicznych wodach. Dwa lata później w rejonie miasteczka rybackiego Gansbaai, oddalonego o nieco ponad 100 km od stolicy RPA, natknięto się aż na pięć żarłaczy białych zabitych przez te ogromne i niebezpieczne ssaki. 

Po czym poznano, że zabójcami były orki? Dowodami w sprawie stały się ślady ich zębów oraz wyszarpane z trucheł rekinów wątroby. Zdaniem naukowców orki posmakowały w skwalenie - związku chemicznym, który w dużych ilościach znajduje się właśnie w wątrobach żarłaczy białych.

Reklama

"Za każdym razem, kiedy dochodzi do czegoś podobnego, żarłacze białe znikają z naszego pola widzenia na dłuższy czas. Jednak wciąż nie znamy wszystkich odpowiedzi" - powiedziała Alison Kock w czasie prezentowania wyników raportu. 

To, z jak dużym problemem mamy do czynienia, najlepiej zobrazują liczby. W latach 2010 - 2016 rekiny pojawiały się w False Bay, zatoce, nad którą położony jest Kapsztad, ponad 200 razy rocznie. W 2018 r. naliczono zaledwie 50 "odwiedzin". W ciągu ostatnich dwudziestu miesięcy żarłacza białego zauważono w tym rejonie tylko raz.

Wydawać by się mogło, że miasto powinno cieszyć się z tego, że w ich w wodach nie ma już drapieżników. Nic bardziej mylnego. Nurkowanie w klatce wśród żarłaczy białych było niezwykle popularną atrakcją przyciągającą miłośników mocnych wrażeń z całego świata. Orki, które nie bez przyczyny w języku angielskim noszą nazwę killer whales (zabójcze wieloryby), w bezpośredni sposób zagrażają nie tylko lokalnemu ekosystemowi, ale także całej gałęzi przemysłu. 

Jednakże temu stanowi rzeczy winne są nie tylko orki  i szalejąca pandemia koronawirusa, ale po części także zachowanie człowieka. I wcale nie chodzi o turystę, który liczył na spotkanie z rekinem oko w oko.

"Wpływ połowów na bioróżnorodność oceanów jest niezaprzeczalny, a rekiny nie są wyjątkiem" - powiedziała minister środowiska Barbara Creecy.

Lokalne władze będą próbowały dokonać wszelkich starań, aby rekiny wróciły tam, gdzie czekają na nich ludzie. To scenariusz, którego nie przewidziała żadna z części "Szczęk"...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: rekiny | orki | RPA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy