Linie lotnicze UFO

Kolejne doniesienia o przelotach Niezidentyfikowanych Obiektów Latających przypominają, że to zjawisko wciąż jest zagadką. Jednocześnie konstruktorzy budują nowatorskie latające pojazdy wyglądające właśnie jak UFO.

Nowozelandzka prasa opublikowała na początku września 2007 r. zdjęcia UFO, wykonane 28 kwietnia 2007 r. nad Morzem Tasmańskim w okolicach Ahipara.

Serię 8 cyfrowych fotografii przeanalizował zainteresowany ufologią dr Bruce Maccabee, fizyk zatrudniony w amerykańskiej marynarce wojennej. Według jego ustaleń, na zdjęciach widoczny jest obiekt w kształcie dysku z kopułą na szczycie. Zastrzegł się jednak, że może to być również ślad smugi kondensacyjnej po przelocie samolotu naddźwiękowego, bo w pewnych okolicznościach przyjąć ona może zaskakujące kształty. Lokalna kontrola lotów twierdzi jednak, że w czasie gdy wykonywano zdjęcia, w tamtym obszarze nie było żadnego samolotu.

Reklama

Według relacji świadków, obiekt widoczny był na niebie przez ponad 5 minut. Przemieszczał się bezgłośnie

w kierunku północnym wyraźnie się oddalając, aż zniknął.

Suzy Hansen, koordynatorka grupy nowozelandzkich ufologów, która zajęła się tym przypadkiem pewna jest, że na zdjęciach uwieczniono UFO.

- Żaden kosmiczny śmieć, czy meteoryt, nie wygląda tak, jak obiekt na fotografiach - stwierdziła w wypowiedzi dla mediów Suzy Hansen. - Spadające szczątki satelitów lub meteoryty wyglądają jak jasna kula zakończona ognistą smugą. A tu mamy po prostu jakiś jasny obiekt.

Przelot UFO udokumentowano też na fotografiach w Argentynie. Do incydentu doszło 2 maja 2007 r. Według relacji świadka i autora zdjęć, Argentyńczyka Gastona Damiana Martineza, przelot UFO nad Buenos Aires trwał 7 do 10 sekund.

Fotografie UFO wykonane przez mieszkańca Buenos Aires są szczególne i wzbudziły ufologiczną dyskusję. Stawiano pytania, czy to utrwalone w kadrze prawdziwe choć

niezwykłe wydarzenie, czy fotomontaż?

Zastanawia, że obiekt przedstawiony na zdjęciach Martineza nie przypomina typowych - jeśli tak w ogóle można powiedzieć - UFO widywanych na niebie. Ten tajemniczy latający wehikuł podobny jest do rakiet z przełomu lat 50. i 60. XX-go wieku, a szczególnie do kosmicznych pojazdów z komiksów oraz filmów fantastyczno-naukowych tamtej epoki.

UFO pozostają więc nadal zagadką, jednak niezwykle inspirującą, na co wskazują najnowsze osiągnięcia technologiczne. Według podanych w połowie lipca 2007 r. informacji, już w przyszłym roku można będzie kupić latający pojazd w kształcie "typowego" UFO, czyli tzw. latającego talerza. Kosztujący 90 tys. dolarów latający pojazd nazwany M 200 G, opracowała i wdrożyła do produkcji firma Moller International. Jest to podobno wynik aż 30 lat inżynieryjnego wysiłku.

M 200 G wygląda jak UFO.

To pierwszy pojazd o pionowym starcie i lądowaniu oraz niskich kosztach użytkowania. Przypomina kształtem odmianę UFO nazywaną "latającymi talerzami". Nowa maszyna osiąga prędkość do 160 km/h, przy średniej przelotowej ok. 120 km/h. Ładowność wynosi 113 kg, zasięg - 160 km. M 200 G napędzany jest silnikami Wankla uruchamiającymi 8 wirników sterowanych komputerowo. Pojazd spala benzynę lub etanol i, jak na maszynę latającą, jest dosyć cichy, bo hałasuje z głośnością 85 decybeli mierzoną w odległości 15 m.

M 200 G, praktycznie rzecz biorąc, jest nowatorską odmianą poduszkowca. Lata na wysokości do 3 m nad każdą powierzchnią, w tym nad wodą i może zastąpić praktycznie wszystkie dotychczasowe pojazdy używane do przemieszczania się.

Na małych UFO dla każdego inspiracja wywołana przez NOL-e się nie kończy. Pod koniec lipca 2007 r. serwis LiveScience ujawnił, że nad nową konstrukcją samolotu pasażerskiego z ekologicznym napędem pracuje inż. Etnel Straatsma z Delft University of Technology w Holandii. Inż. Straatsma, to założycielka i opiekunka projektu CleanEra, którego celem jest zaprojektowania superekologicznego samolotu o niskiej emisji dwutlenku węgla.

Etnel Straatsma zakłada, że jej

ekologiczny samolot przyszłości

będzie miał formę... latającego talerza. Można założyć, że w lotnictwie szykuje się rewolucja, bo praktycznie od zbudowania Boeinga 707 w 1957 r., konstrukcja statków powietrznych ulegała jedynie niewielkim modyfikacjom. Aby jednak ekologiczny supersamolot powstał trzeba będzie zastosować nowatorskie materiały i rozwiązania dotyczące napędu.

Obecnie światowe lotnictwo emituje co roku 2 proc. globalnego zasobu dwutlenku węgla do atmosfery. Wg ekspertów, jeśli nic się na tym polu nie zmieni, w 2050 r. samoloty będą wytwarzać 5 proc. gazów cieplarnianych. Projekt zespołu inż. Straatsma zakłada, że "latający talerz" będzie wydzielał przynajmniej 50 proc. mniej dwutlenku węgla, niż dzisiejsze samoloty. Prawdopodobnie więc już za kilka lat każdy z nas będzie mógł przelecieć się ekologicznym UFO - linii lotniczej, a nawet własnym.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy