Latał już 500 lat temu?

Początki lotnictwa ukryte są w mrokach przeszłości. Nowe odkrycie ujawnia jednak, że już pięćset lat temu europejski pionier awiacji zbudował konstrukcje pozwalającą oderwać się od ziemi.

Historia podboju przestworzy liczy już wiele stuleci. Biorąc to pod uwagę dziwnym się wydaje, że samoloty zaczęto konstruować dopiero na początku XX-go w. Rozwój awiacji jednak napotykał początkowo liczne przeszkody, a sporo w tej kwestii wyjaśnia przypadek opisany na łamach "Times'a" w połowie września 2008 r.

Sprawa ujrzała światło dzienne w wyniku odkrycia dr Charlesa McKeana, wykładowcy historii Szkocji na Uniwersytecie Dundee. McKean ustalił, że szkocki alchemik John Damian zbudował na początku XVI w. aparat lotniczy, którym wzbił się w powietrze.

Reklama

John Damian, alchemik i wynalazca

z przełomu XV i XVI w., miał wśród brytyjskich historyków opinię awanturnika, szalbierza, generalnie - osoby mało wiarygodnej. Długotrwałe badania dr McKeana wykazują jednak, że szkocki alchemik, rzec można, wyprzedził swoją epokę.

Oficjalnie wiadomo, że już Leonardo da Vinci (1452-1519) pracował nad aparatami latającymi - zachowały się szkice kilku takich urządzeń. W latach 1478-80 włoski geniusz zaprojektował lotnię, która miała unieść jednego człowieka. Konstrukcja składała się ze skrzydeł rozpiętych na lekkim szkielecie oraz ogona o kształcie wachlarza.

Lotnicze eksperymenty Leonarda

zakończyły się jednak niepowodzeniem. Nowe dowody wskazują, że 20 lat po tym, jak włoski geniusz borykał się z przełożeniem na praktykę swej koncepcji latających machin, Damian zbudował aparat pozwalający odbyć swobodny lot w przestworzach.

Według przeanalizowanych przez dr McKeana źródeł historycznych, John Damian zbudował pierwszy na świecie aparat pozwalający człowiekowi przemieszczać się w powietrzu i osobiście go przetestował. W 1507 r. Szkot stanął na murze obronnym Stirling Castle, wznoszących się nad urwiskiem. Pod nim rozciągała się ponad 70-metrowa przepaść. Damian założył swoje skrzydła pokryte kurzymi piórami i skoczył.

Planował dolecieć do Francji.

Niestety, szybko okazało się, że tak wielki dystans nie wchodzi w rachubę. Skrzydła poniosły jednak Damiana, popłynął przez powietrze aż do widocznych w oddali zabudowań, choć lądowanie było twarde - Szkot złamał nogę. Jak podają źródła, Damian uważał, że porażka eksperymentu wynikła z użycia niewłaściwych piór.

Wydaje się, że nie tylko Damian, ale i jego współcześni zbyt wiele po tym locie sobie obiecywali. Eksperyment był prestiżowy, sfinansował go sam król Jakub IV (ur. 17 marca 1473 r., zm. 9 września 1513 r., król Szkocji w latach 1488-1513). Miała to być

misja ku chwale szkockiej nauki.

- Niestety, brak wielkiego sukcesu przyćmił ten, który faktycznie miał miejsce - twierdzi dr McKean. - Jeszcze długo, w XVI wieku, Człowiek-Ptak z zamku Stirling, jak nazwano Damiana, był tematem żartów.

Szkocki historyk uważa, że Damian zebrał niezasłużone cięgi. Po analizie zapisków i map sprzed pięciu stuleci, dr McKean stwierdził, że chodziło o lot na sporą odległość.

- Damian przeleciał być może nawet pół mili, czyli według naszej dzisiejszej miary, ponad 800 metrów - stwierdza dr McKean. - Nie ma wątpliwości, że Damian wynalazł pierwszy na świecie szybowiec. Nikt w tamtym czasie, włączając w to da Vinci, nie mógł szczycić się podobnym wynikiem.

Choć współcześni szkockiego alchemika kpili z jego skrzydeł, to oceniając dzieło Damiana z dzisiejszej perspektywy, było ono prawdziwym historycznym sukcesem.

Dr McKean twierdzi, że znalazł wyjaśnienie deprecjonowania osiągnięć Damiana.

Skuteczny "czarny piar"

był dziełem koterii zazdrosnej o przychylność okazywaną szkockiemu alchemikowi przez króla, który przecież ten właśnie lot sfinansował. Niestety, zła opinia przylgnęła do Damiana na całe pół tysiąclecia.

- John Damian był naznaczony niepowodzeniem przez 500 lat, jednak oceniając sprawę od strony praktycznej, to gdyby skrzydła nie działały, to konsekwencją upadku z wysokości 75 m nie byłoby wyłącznie złamanie kości udowej - w wypowiedzi dla "Times'a" stwierdził Craig Mair, lokalny historyk. - Nowe wyjaśnienie tego historycznego wydarzenia sprawia wrażenie całkowicie wiarygodnego. Może faktycznie Damian był pierwszym człowiekiem, który potrafił latać?

Trzeba podkreślić, że choć lot Szkota do Francji nie powiódł się, to król w alchemika nie zwątpił. Można podejrzewać, że pokonanie drogą powietrzną półmilowego odcinka wywarło na władcy wrażenie. Król nie tylko popierał Damiana, ale też zlecił mu poważne zadanie - alchemik miał odkryć, czy możliwa jest

transmutacja ołowiu w złoto.

Jakub IV bardzo zapalił się do rozwiązania tej zagadki, - pamiętać trzeba, że w tamtej epoce naukowcy intensywnie poszukiwali tak zwanego kamienia filozoficznego, czy substancji lub metody wytworzenia eliksiru młodości oraz technologii przemiany tanich metali w złoto. Król zapewnił Damianowi fundusze na te badania, przykładowo mianował alchemika opatem Tongland, co wiązało się ze stałymi dochodami. Nawet wtedy, gdy alchemik nie czynił większych postępów, król mu ufał. W 1509 r. przekazał na poszukiwania kamienia filozoficznego 200 dukatów. John Damian kontynuował te prace aż do śmierci Jakuba IV w 1513 r.

Czy szkocki alchemik odkrył tajemnicę przemiany ołowiu w złoto, nie wiadomo. Potrafił jednak latać, co pół tysiąca lat temu było wielkim osiągnięciem.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy