Koniec świata za 22 lata?

Naukowcy poważnie traktują możliwość uderzenia w Ziemię dużego obiektu z kosmosu. Spośród wielu asteroid i planetoid krążących w Układzie Słonecznym ostatnio szczególną uwagę poświęcono Apophisowi.

Ciało to zostało odkryte 19 czerwca 2004 r. przez Roya Tuckera, Davida J. Tholena oraz Fabrizio Bernardiego w Kitt Peak National Observatory w Arizonie, w ramach finansowanego przez NASA programu poszukiwania planetoid Uniwersytetu Hawajskiego. Ustalono wtedy, że rok na Apophisie trwa 323 dni i 12 godzin (czas obiegu planetoidy wokół Słońca), a doba - 30 godzin i 37 minut (czas obrotu wokół własnej osi).

Obiekt sklasyfikowano jako planetoidę 99942, należącą do grupy planetoid Atona (nazwa katalogowa: 2004 MN4). Nazwa Apophis, to imię staroegipskiego bóstwa destrukcji symbolizującego też ciemności. Imię wybrano chyba nie przez przypadek.

Reklama

Według obliczeń astronomów, planetoida Apophis, nazywana też czasem asteroidą, zbliży się niebezpiecznie do Ziemi

13 kwietnia 2029 r., w piątek.

Nic dziwnego, że tak pechowa data działa nawet na wyobraźnię naukowców. Planetoida będzie wówczas widoczna gołym okiem w Europie, Afryce i zachodniej Azji, bo zbliży się do Ziemi na odległość 36 tys. km, a więc bardziej, niż wiele sztucznych satelitów krążących na orbicie naszego globu. Według obliczeń ekspertów, Apophis mija naszą planetę w tak bliskiej odległości średnio raz na 1 tys. 500 lat.

Już wstępne analizy po odkryciu mierzącego 380 m Apophisa wykazały, że istnieje ryzyko zderzenia tego ciała z Ziemią. Według ostatnich obliczeń, w 2029 r. planetoida ominie naszą planetę. Podobno też podczas kolejnego przelotu, w 2036 r., nie dojdzie do bezpośredniego zagrożenia.

Mniej optymistycznie widzą to brytyjscy naukowcy, którzy na początku września 2007 r. rozpoczęli prace nad przygotowaniem misji mającej zbadać niebezpieczną planetoidę. Projekt zakłada wystrzelenie sondy, która zbliży się do Apophisa w styczniu 2014 r. i przez kolejne 3 lata będzie badać ten obiekt. Według ekspertów, tylko dzięki lepszemu poznaniu Apophisa, ludzkość może przygotować się na

ewentualny czarny scenariusz.

Brytyjscy naukowcy podkreślają, że nie tylko ten obiekt stanowi realne niebezpieczeństwo dla Ziemi. W Wielkiej Brytanii od 2000 r. realizowany jest rządowy program w ramach finansowanego z budżetu państwa ośrodka NEOIC. Eksperci sporządzili już na życzenie rządu brytyjskiego raport na temat skutków zderzenia z asteroidą i sposobów uniknięcia takiego kataklizmu.

- Nie ma sensu pytanie, czy naszej planecie zagrozi planetoida, asteroida lub kometa. Właściwe pytanie brzmi: kiedy do tego dojdzie - stwierdził w wypowiedzi dla BBC dr James McAvoy z brytyjskiej agendy ESA. - Na taką okoliczność ludzkość powinna być przygotowana, bo skutki zderzenia dużego obiektu kosmicznego z Ziemią mogą być opłakane.

Ryzyko kolizji z Apophisem w feralnym dniu szacuje się na od 1 do 65 do 1 do 42. To wysoki poziom zagrożenia.

Gdyby doszło do zderzenia z Ziemią, planetoida wchodząc w atmosferę wytraciłaby prędkość do zaledwie (!) 12,59 km na sekundę. Potem, wedle szacunkowych obliczeń NASA, upadek Apophisa wyzwoliłoby energię równą

1 tys. 480 megaton trotylu.

To wywołałaby rzeczywiście straszliwe skutki, których zasięgu nawet komputerowe symulacje nie są w stanie przewidzieć. Dla porównania przyjrzyjmy się największym katastrofom współczesności.

Bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę eksplodowała z siłą 0,013 megatony TNT. Największa dotąd eksplozja wywołana bombą termojądrową (tzw. bomba Chruszczowa) zdetonowaną próbnie przez Rosjan w 1961 r. wyzwoliła energię ok. 50 megaton. Z kolei najpotężniejsza naturalna katastrofa na Ziemi zbadana przez naukowców - erupcja wulkanu Krakatau w 1883 r. - wyzwoliła energię 200 megaton trotylu.

W przypadku uderzenia Apophisa w Ziemię, oprócz bezpośrednich konsekwencji zderzenia odczuwalnych na powierzchni tysięcy km kwadratowych (eksplozji, fali pożarów, fali uderzeniowej i tsunami), trzeba brać pod uwagę

długofalowe efekty w skali globalnej,

z gwałtownymi zmianami klimatu włącznie.

Nie tylko Brytyjczycy się martwią - Amerykańscy naukowcy też nie próżnują. NASA, biorąc pod uwagę właśnie Apophisa, przygotowuje plany lądowania pojazdu kosmicznego z astronautami na tej planetoidzie. Wbrew pozorom jest to zadanie trudniejsze, niż lądowanie na Księżycu, bo Apophis ma tylko 380 m średnicy, a mknie w przestrzeni kosmicznej z prędkością ponad 51 tys. km na godzinę. Zadanie jest więc trudniejsze, niż trafienie z pistoletu w lecącą muchę.

Amerykańska agencja kosmiczna chce sprawdzić, czy jest możliwe precyzyjne lądowanie na takim obiekcie. A także, czy wchodzi w rachubę jakaś ingerencja człowieka, na przykład zmiana kursu takiego ciała, gdyby zmierzało ono w kierunku Ziemi.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy