Gdy myślimy o podboju kosmosu i kolonizacji miejsc poza naszą planetą, do głowy przychodzą nam najczęściej wizje osiedlenia się na Marsie w bardzo odległej przyszłości. Tymczasem jeden z badaczy zajmujących się tym zagadnieniem twierdzi, że możemy mylić się co do obu rzeczy. Jego zdaniem wyprowadzimy się z Ziemi szybko i w miejsce inne niż Czerwona Planeta.
Pekka Janhunen, z Finnish Meteorological Institute z siedzibą w Helsinkach, zaprezentował światu pracę zatytułowaną "Terraforming the dwarf planet: Interconnected and growable Ceres megasatellite world", w której przekonuje, że miliony ludzi mogłyby opuścić nasz glob już w 2043.
Wizja badacza zakłada kolonizację pasa asteroid, znajdującego się pomiędzy Marsem, a Jowiszem. Miałoby być to możliwe dzięki wykorzystaniu konstrukcji przypominających gigantyczne walce, orbitujących wraz z "mega satelitami", jak określił asteroidy Janhunen.
Naukowiec wskazał nawet konkretne miejsce na "mapie" naszego Układu Słonecznego, w którym ludzkość miałaby zacząć kolonizację kosmosu. To okolice karłowatej planety Ceres - 520 mln km od Ziemi.
"Kluczowe będzie stworzenie osiedla, które wygeneruje sztucznie grawitację" - wyjaśnia w Janhunen w artykule. "To niezbędne do rozwoju żywych organizmów".
Osiągnięcie tego nie będzie oczywiście łatwe. Domem dla ludzi chcących wyprowadzić się raz na zawsze z naszego globu byłyby cylindryczne struktury, połączone potężnymi magnesami, które generowałyby wspomnianą przez Fina grawitację. Każda taka konstrukcja mogłaby pomieścić 50 tys. mieszkańców. Ci na co dzień zajmowaliby się wydobyciem surowców z Ceres, około 1000 km od miejsca zamieszkania.
"Transport materiałów z Ceres nie wymaga dużego nakładu energii" - przekonuje badacz. "Wyzwaniem byłoby ich przetworzenie."
Karłowata planeta ma zdaniem futurysty jedną, bardzo ważną zaletę. Jej atmosfera bogata jest w tlen, tak potrzebny do życia na Ziemi. Dzięki temu stworzenie warunków przypominających "nasz" habitat byłoby o wiele łatwiejsze niż w przypadku Marsa, gdzie dominuje dwutlenek węgla.