King Kong naprawdę istniał. Ale jego śmierć nie była filmowa

King Kong to wyłącznie wizja filmowców z Hollywood? Okazuje się, że niekoniecznie... /WingNut Films / Big Primate Pictures /East News
Reklama

Film "King Kong" kończy się stwierdzeniem wygłoszonym nad ciałem martwej już, gigantycznej małpy: "To nie samoloty. To piękna zabiła bestię". Naukowcy są zdania, że było inaczej.

W filmie Meriana C. Coopera, który w 1933 roku wszedł na ekrany kin i stał się wielkim przebojem, King King jest ogromnym gorylem mieszkającym na Wyspie Czaszki - tajemniczym miejscu położonym gdzieś w obszarze Indo-Pacyfiku.

W rzeczywistości goryle w tej części nie występują. Te człekokształtne małpy związane są z tropikalną Afryką, gdzie mieszkają w lasach od Nigerii i Kamerunu po Ugandę i Rwandę. Stąd daleko na tereny w rejonie Indonezji, gdyż w oryginalnym scenariuszu "King Konga" owa Wyspa Czaszki zamieszkana przez lud Tagatu znajduje się na zachód od Sumatry, na Oceanie Indyjskim.

Reklama

King Kong to goryl?

W tym obszarze świata goryli nigdy nie było, kiedyś natomiast żyli w Azji wymarli już przedstawiciele człekokształtnych np. driopiteki z Chin czy siwapiteki z Indii i Pakistanu, uważane niegdyś za przodków człowieka, a dzisiaj łączone raczej z orangutanami.

Orangutan jest jedyną małpą należącą do hominidów, która żyje na terenie Azji. Niegdyś występował na sporych jej obszarach, od okolic Pekinu w Chinach po Indie i Indonezję, ale dzisiaj zachował się jedynie na dwóch indonezyjskich wyspach Borneo i Sumatra. Miał wymarłego przodka o monstrualnych rozmiarach. To on mógł być protoplastą King Kinga.

King Kong to orangutan?

Ogromna małpa zwana gigantopitekiem to największy naczelny, jakiego szczątki kiedykolwiek odnaleziono. Kiedy Merian C. Cooper kręcił swego "King Konga" na początku lat trzydziestych, spotkał się w Indochinach z opowieściami o wielkich małpach żyjących dawno temu w tutejszych lasach. Wielkich jak drzewa, jak domy. Wtedy jednak ani Cooper, ani nikt inny nie wiedział, na czym zasadzają się te mity. Okazało się, że na prawdzie.

W 1935 roku, zatem już po premierze "King Konga" urodzony w Niemczech holenderski paleontolog Gustav Heinrich Ralph von Koenigswald opisał tę wielką małpę na podstawie kilku zębów zakupionych w sklepie z medycyną chińską w Hongkongu. Sklepikarz nazywał je zębami smoka i twierdził, że pochodzą z prowincji Guangdong lub Guangxi. Von Koenigswald był tak zaskoczony zębami, że skonsultował się z kanadyjskim naukowcem Davidsonem Blackiem, specjalistą od kopalnych małp.

- Mam zęby "der enorme Grösse besitzt" - powiedział mu, co znaczyło, że są to trzonowce niebywałych rozmiarów. Black też był zaskoczony, nigdy czegoś podobnego nie widział. To rzeczywiście wyglądało jak zęby jakiegoś King Konga, gdyż niewątpliwie nie należały do smoka czy gada, ale małpy. Ogromnej małpy. Początkowo uważano nawet, że to może olbrzym - wielkich rozmiarów praczłowiek, ale pogląd ten został zarzucony.

Wyprawa po King Konga do Chin

Wkroczenie wojsk japońskich do Chin i okupacja kraju sprawiły, że nie udało się długo zorganizować wyprawy w celu znalezienia King Konga. Zaraz po kapitulacji Japonii jednak ona ruszyła, gdy władze chińskie wydały zgodę na takie poszukiwania. Naukowcy zebrali 47 zębów monstrualnej małpy, głównie w jaskini na górze Niusui w Guangxi. Krótko potem chiński rolnik wyorał z ziemi żuchwę tak wielką, że początkowo ją nawet zakopał z powrotem ze strachu.

Szczątków i wiedzy jednak przybywało. Kawałki szkieletu wielkiej małpy odnaleziono w 16 różnych miejscach w Chinach, a także na wyspie Hajnan oraz w jaskiniach Thẩm Khuyên w Wietnamie i Pha Bong w Tajlandii.

Trzymetrowa małpa z Azji

Małpa została nazwana gigantopitekiem, a jej rozmiary oszacowano na co najmniej trzy metry wysokości i wagę 300-500 kg, a zatem była znacznie większa od goryla. Nie osiągała wielkości filmowego King Konga, ale była i tak gigantyczna. W zasadzie dokładnie nie wiemy jak duża, bowiem gigantopiteki mogły być dymorficzne, to znaczy samce mogły różnić się i to znacznie rozmiarami i wyglądem od samic.

Te zwierzęta żyły niegdyś na terenie Chin, Indochin, może także Indii i Indonezji i to dzięki nim opowieści o małpach wielkich jak domy mogły przetrwać w mitologii tutejszych mieszkańców, po czym znaleźć się w hollywoodzkim przeboju, którego ostatnie wersje widzieliśmy w 2005 roku (wersja Petera Jacksona) i 2017 roku (film Jordana Vogt-Robertsa). W 2021 roku oczekujemy zaś premiery dzieła "King Kong vs Godzilla" o starciu mitycznej małpy z inny azjatyckim potworem, japońską Godzillą.

Król Louie z "Księgi dżungli"

Samego gigantopiteka zresztą już też mogliśmy zobaczyć w filmie - pojawił się w owej wersji "Księgi dżungli" Disneya z 2016 roku. To w nim małpi klan Bandar-log zabiera Mowgliego do mieszkającego w ruinach dawnego pałacu ogromnego Króla Louie - w oryginale głosu użycza mu Christopher Walken, w polskiej wersji to Piotr Fronczewski. Podobny do ogromnego orangutana zwierz to właśnie gigantopitek, który jakimś cudem przetrwał zaszyty w indyjskiej dżungli.

Te największe znane małpy łączone są z orangutanami jako ich bliscy, więksi krewni. Nie wiemy jednak na pewno, czy wyglądały tak jak one, czy też miały długie, rude futro i talerze tłuszczu po bokach głowy. Być może.

Wiemy natomiast, że gigantopiteki wymarły 100-300 tysięcy lat temu, aczkolwiek w tej kwestii brakuje dokładnych danych. Możliwe, że w lasach południowo-wschodniej Azji przetrwały jednak dłużej, za to niemal na pewno zetknęły się z pradawnymi ludźmi. Niegdyś uważano nawet, że to oni przyczynili się do wymarcia największej małpy świata, ale najnowsze badania wskazują na to, że King Kong zniknął z powodu tego, co stało się np. w Polsce.

Koniec wielkiej małpy

Około 100 tysięcy lat temu, czyli w plejstocenie, mieliśmy bowiem do czynienia ze sporym zlodowaceniem. Lodowiec pokrył półkulę północną, w tym Polskę, ale jego skutki dotarły do południowej Azji. Zmienił się klimat, zmieniła roślinność rosnąca w tym rejonie.

Ze względu na swe ogromne rozmiary gigantopitek był uzależniony od sporej ilość pokarmu. Nie zjadał ośmiornic, jak filmowy King Kong, nie porywał składanych mu w ofierze ludzi, ale żywił się głównie owocami, jak obecne orangutany. Herve Bocherens, badacz Uniwersytetu Tübingen w Niemczech uważa, że gdy więcej zalesionych terenów zamieniało się w krajobrazy sawanny, po prostu nie było wystarczającej dostawy żywności dla gigantycznej małpy. Musiała wymrzeć.

Gigantopitek nie zdołał przestawić się na zjadanie trawy, liści, korzeni czy innych części niskopiennych roślin. Nie potrafił żyć na sawannie i terenach otwartych. Przetrwać udało się za to orangutanowi, bo był mniejszy i mniej wymagający. Jego gigantyczny krewny zniknął.

King Konga nie zabiły samoloty czy Piękna. Nie spadł z dachu Empire State Building. Padł z głodu.

Radosław Nawrot


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Małpa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy