Jezus uchwycony w kominku

Wciąż dochodzi do wydarzeń uznawanych za cudowne. Paradoksalnie, to rozwój technologii sprawił, że wiele z tych współczesnych cudów nie przepadło, bo utrwalono je na zdjęciach lub sfilmowano.

Cudowne zjawisko może trwać długo, ale też ułamek chwili. W takiej sytuacji liczy się refleks. Szybkością reagowania pochwalić się może Rob Millist, 29-letni mieszkaniec Hatfield w Wielkiej Brytanii. Jak podała gazeta "The Sun", Millist dokładając drew do kominka spostrzegł, że płomienie utworzyły niezwykły obraz. W ogniu widać było twarz Jezusa. Rob doznał wstrząsu stwierdzając, że nie ma mowy o pomyłce - patrząc na płonące drewno wyraźnie widział nos, oczy i brodę.

Chce wierzyć w cuda

Młody Anglik nie był sam w domu, postanowił więc zweryfikować to, co zobaczył. Zawołał swoją matkę, 56-letnią Judith Bailey. Kobieta potwierdziła, że w ogniu pełga obraz twarzy Jezusa.

Millist zareagował natychmiast i utrwalił to, co ujrzał. Obraz twarzy utrzymywał się jednak w ogniu bardzo długo, bo przez prawie 20 minut. Rob Millist zdążył jeszcze zawołać sąsiada, 51-letniego Patricka Rodgersa, zanim płonące polana zamieniły się w popiół i rozpadły w palenisku kominka.

Reklama

- To było niezwykłe doznanie. Szalone. Surrealistyczne - oświadczył Millist w wypowiedzi dla "The Sun". - Tak jakby równoległy wszechświat otworzył się w moim salonie. Chcę wierzyć, że to twarz Jezusa, ale może to być też jakiś niesamowity zbieg okoliczności. Jako chrześcijanin wierzę w cuda, ale jestem niezdecydowany, czy było to jedno z takich właśnie zjawisk.

14 kwietnia 2008 r. w szpitalu w Orlando na Florydzie wiele osób zobaczyło cudowny obraz Jezusa na szybie okna wychodzącego na przyszpitalny ogród. Tłumy zbierały się pod oknem, ludzie wyciągali telefony komórkowe i fotografowali zjawisko. Po kilku godzinach obraz znikł. Jako potwierdzenie domniemanego cudu pozostały nie tylko relacje świadków, ale też i zdjęcia.

Jezus na ścianie fabryki

Znacznie bardziej stabilny domniemany cudowny wizerunek Jezusa pojawił się we wrześniu 2009 r. na Ukrainie. Jak poinformowała brytyjska gazeta "The Daily Telegraph", w ukraińskiej miejscowości Wieliki Bierieznyj, na ścianie jednego z tamtejszych budynków fabrycznych ludzie zaczęli dostrzegać wizerunek Jezusa.

Przed fabryczną ścianą zaczęły ustawiać się kolejki pielgrzymów i ciekawskich. Pierwsi pragnęli ucałować domniemany wizerunek Jezusa, drudzy chcieli go sfotografować. Zjawisko utrzymywało się tygodniami i tłum był tak liczny, że ruch w tym miejscu zaczęła kontrolować lokalna policja.

Według sceptyków, znaki na murze, to wilgotne zacieki, albo pleśń. Jednak większość uważa, że to cud, a na murze fabryki pojawił się portret Jezusa. Dzięki najnowszym technologiom wiele dzisiejszych domniemanych cudów utrwalono dla potomności. Ale choć udokumentowane cuda są tak liczne, to wciąż padają pytania, czy są to przejawy działania sił nadprzyrodzonych. I jaki właściwie cel mają wszystkie te niezwykłe zajścia.

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy