Odbicie w lustrze

Patrzę w łazienkowe lustro i nie jestem przekonany do końca, czy odbija się w nim moja prawdziwa twarz. Niby to jestem ja, ale ta gęba nie pasuje do mojego wnętrza, mówiąc górnolotnie, do mojej osobowości.

Nie wiem czy wyjdę dziś z domu, przecież mój zarost, ta oszroniona szczecina, dowodzi wyraźnie, że nie jest to podniecający jednodniowy ciemny zarost, jaki miałem przed trzydziestu laty. Pomińmy zresztą wiek. Wszak niektórym mężczyznom ta zbitka siwej pajęczyny wokół wysuszonych policzków - patrz chociażby na wizerunki w gazetach sławnych mężczyzn, z Hemingwayem na czele - dodaje uroku, powagi i jeszcze wiele innych walorów, tak bardzo przyczyniających się do samozadowolenia i zarazem łechcących samcze ja.

Po moich podbojach, które nieraz wspominam, zwłaszcza, jak przymykam w rozmarzeniu powieki, kiedy jeszcze w uszach brzmią mi słowa dziewczyn w rozedrganym uniesieniu w ścianach akademickiego pokoiku - Agaty, Marty, Soni, czy Dziny, czyli Grażyny szepczące w ucho po wszystkim, czego należało się spodziewać po takiej eksplozji podniecenia, w namiętnej melodyjce: Kocham cię", "uwielbiam cię", "zostaniemy ze sobą na zawsze..." Czyżby to była imaginacja, sen, dalekie wspomnienia pierwszych porywów, które tak bardzo miło wryły się w moją pamięć, że aż do dziś na tę myśl o tym, co robiłem, a raczej robiliśmy we dwoje, rozmarzam się i czuję lekkie w pewnym miejscu drganie.

Reklama

Co one - moje miłości, wówczas przeżywające po pierwszy misterium pulsowania ciał, z pęczniejącymi sutkami przytulające się do mojego młodego, trochę jeszcze cherlawego torsu, z wilgotniejącym sromem, teraz robią. Lepiej nie wiedzieć, zresztą nie wiem jak one teraz wyglądają. Nie widziałem ani jednej z tych, które wspominam, a w zasadzie z tych, które najbardziej utkwiły w mojej korze mózgowej, bo też wywarły niezatarty ślad. Jeszcze do niedawna gdzieś, w jakiejś książce jako zakładka widniało zdjęcie Marty - istna niewinna lelija, ale i ono gdzieś się zawieruszyło... Myślę , że i one te epizody erotyczne odłożyły w niepamięć. Może im się przyśnię, może zamajaczę w ich skrywanych przed mężami, partnerami życiowymi, w annałach swojej młodości Zapewne są statecznymi żonami, matkami, babciami, a może wdowami. Nie wiem, jak potoczyły się ich losy. Nie chcę nawet wiedzieć, czy są szczęśliwe, czy się roztyły. Może cierpią na osteoporozę. Może lepiej nie widzieć i nie wiedzieć co się z nimi dzieje. Niech tkwią w moim rozmarzeniu, takie jakie je widzę oczyma wyobraźni. Na pewno są, jak wiele w menopauzie, zrzędliwe, bardziej wypudrowane z włosami wiecznie ufarbowanymi bądź to na blond, bądź to na rudo, rzadko cygańską czerń... Po prostu dobrze mi z nimi było. Więc po co przywołuję te obrazy, skoro wiem jak mogą wyglądać obecnie, stojąc przed lustrem. Złośliwie się uśmiechnąłem tyle do siebie, co do tamtych wspomnień. Ogoliwszy się i spryskawszy twarz bossem, nucąc szlagier mojej młodości "Daj mi tę noc" wyszedłem z łazienki i w kuchni cmoknąwszy na dzień dobry moją rozczochraną klimakteryczkę, zalotnie się do niej uśmiechnąwszy objąłem ją i rzekłem: "Magdziu, śniłaś mi się dziś i to w niezwykłej sytuacji. Było nam obojgu dobrze..."

Krystian Prynda

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: odbicie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy