Życie na celowniku

Antyterroryści zjawiają się niepostrzeżenie, jak czarne chmury, i walczą z najgroźniejszymi bandytami. Nie znamy ich twarzy, a o ich akcjach niewiele wiemy. Są pod obstrzałem, na pierwszej linii frontu.

OD SZCZENIAKA W MUNDURZE:

- Bawiłem się w wojnę i biegałem z plastikowym pistoletem - opowiada Dima. - Z czasem zacząłem czytać "Żołnierza Polskiego". Od 15. roku życia jestem w mundurze, bo moje liceum było wtedy w strukturach MON-u. Mieliśmy tylko miesiąc wakacji. Potem były ćwiczenia na poligonie.

Dlatego wybrał taki styl życia? Twierdzi, że podpowiedział mu to jakiś wewnętrzny instynkt. Mówi, że to jakby się zastanawiać, dlaczego jeden woli brunetki, a drugi blondynki.

PEŁNA KONTROLA:

Antyterroryści wbrew nazwie nie walczą tylko z terrorystami, ale konwojują niebezpiecznych przestępców, ochraniają ważne osobistości. Na co dzień przede wszystkim trenują.

Reklama

- Adrenalina jest równa podczas akcji i podczas ćwiczeń - zastrzega Dima. - Staramy się tak dobierać scenariusz ćwiczeń, żeby jak najdokładniej odpowiadał realiom pola walki. Adrenalina stała się moją codziennością. To ja panuję nad nią, a nie ona nade mną. Mogę wykonać nawet skomplikowane zadania, kiedy czuję jej ogromny przypływ. Emocje mnie nie rozstrajają tak jak na początku służby.

Podkreśla, że panowanie nad sobą to kwestia wrodzonych predyspozycji, ale także wytrenowania, ponieważ zaczynał od prostych zadań, a następnie robił coraz trudniejsze ćwiczenia, które teraz wymagają żelaznej kondycji i nerwów. Cały trening podporządkowany jest umiejętności prowadzenia ognia przy dużym zmęczeniu i skrajnym stresie. Nie ma potrzeby, żeby na siłowni wyciskać 200 kilo i przebiegać maraton.

- Mamy być super-strzelcami dynamicznymi, czyli celem naszych ćwiczeń jest prowadzenie skutecznego ostrzału przeciwnika w takcie wysiłku fizycznego albo zaraz po nim. Do tego treningu włączamy elementy walki wręcz.

JAK DOBERMAN:

Facet ze służb specjalnych nie może być typem ratlerka. To musi być doberman, który zdaje sobie sprawę ze swojej siły, ale panuje nad swoimi emocjami.

- U antyterrorysty energia musi eksplodować w momencie wykonywania zadania, choć cały czas musi być pod kontrolą - podkreśla Dima, dodając, że bardzo ważny jest brak jakichkolwiek fobii. Kto ma jakieś zahamowania i nie daje rady - odpada.

- Kandydaci do naszego oddziału muszą przepłynąć w kajdankach na rękach i na nogach, określony odcinek. Do tego muszą skakać ze spadochronem, nurkować z aqualungiem i obezwładnić przeciwnika podczas walki wręcz. Muszą umieć wbić igłę w żyłę i asystować przy sekcji zwłok. Testujemy ich na wszystkie możliwe sposoby. Wcześniej oczywiście uczymy ich, jak to zrobić.

AKCJA W REALU:

- W momencie gdy ktoś do nas strzela, odczuwa się coś, czego nie można poczuć podczas uprawiania nawet najbardziej ekstremalnych sportów. Psycholodzy nazywają to efektem widzenia tunelowego. Zawęża się obraz, człowiek czuje się, jakby był w innym wymiarze - relacjonuje Dima.

- Widzimy więcej szczegółów, ale w wąskim kadrze. Reagujemy błyskawicznie. Postrzelony antyterrorysta, jeśli ma możliwość dalszego działania, będzie to robił do momentu, gdy nie straci przytomności lub nie zostanie wyeliminowany. Nie myśli się wtedy o zagrożeniu. To jest właśnie profesjonalne działanie, dające szanse na przeżycie moje i kolegów.

Dima przyznaje, że sam był ranny podczas jednej z akcji, kiedy wybuchły wokół niego granaty. Z kilkoma odłamkami w ciele kontynuował wymianę ognia. Nie czuł bólu. Działał.

CIEMNE I JASNE STRONY:

- Po kilkunastu latach pracy organizm jest bardzo mocno wyeksploatowany. Podobnie jak u zawodowych sportowców. Mimo kontuzji, staram się jak najszybciej wrócić do pracy i brać udział w akcjach - mówi.

Pracę udaje mu się jednak godzić z życiem prywatnym. Ma żonę i córkę, którym stara się poświęcać maksymalną ilość wolnego czasu.

- Mam bardzo wyrozumiałą żonę, która akceptuje to, co robię. Poznała mnie, gdy byłem już w mundurze, i wiedziała, jakie życie ją czeka.

Beata Dżugaj

Paweł Kempa

współpraca Julian Obrocki

Dima to instruktor zespołu szkolenia Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji we Wrocławiu. Podczas jednej z akcji był ciężko ranny, ale zadanie wykonał. Mówi, że po pracy nie odczuwa skutków stresu, bo to byłby koniec dla antyterrorysty.

Dima to ostatni bohater naszego cyklu "Ryzykanci". Nasi użytkownicy poznali już sylwetkę pilotareportera wojennegokierowcy rajdowego.

Men's Health
Dowiedz się więcej na temat: Antyterrorysta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy