Zapłacimy za licencje?

Polską zbrojeniówkę czeka nie lada kłopot. Rosjanie żądają od Polski opłat licencyjnych za sprzęt wojskowy produkowany na podstawie radzieckich wzorów.

Jak pisze Newsweek, w ciągu ostatnich miesięcy ambasada rosyjska przesłała kilka oficjalnych listów w tej sprawie do premiera Jarosława Kaczyńskiego.

Udział w zysku

Ten problem jest podnoszony od lat. Jednak dopiero administracja Władimira Putina przeszła do ofensywy, kiedy Rosjanie zaczęli przegrywać wyścig o kontrakty zagraniczne z polskimi producentami sprzętu wojskowego - ocenia Janusz Zemke, wiceminister obrony w rządzie Leszka Millera. Przykładem jest kontrakt z Malezją, która kupiła ostatnio 48 czołgów Twardy PT-91 (produkowanych na bazie radzieckich T-72) za 400 mln dolarów.

Reklama

Poradzieckie konstrukcje

Sprawa dotyczy praktycznie wszystkich producentów broni i sprzętu wojskowego skupionych w Grupie Bumar. Umowy licencyjne zawierano przed 1989 rokiem, najczęściej na czas określony, zwykle na 20 lat. Po upływie tego okresu polskie zakłady zbrojeniowe uznawały, że automatycznie zyskują pełne prawa do produkcji sprzętu skonstruowanego przez Rosjan. W efekcie większość wyposażenia wojskowego polskiej armii to zmodernizowane wersje radzieckich konstrukcji.

Chcą modernizować

Rosjanie domagają się też, by ich firmy brały udział w modernizacji sprzętu wyprodukowanego przez nich. We współpracy z międzynarodowym konsorcjum firm zbrojeniowych BAE Systems chcą zmodernizować 44 myśliwce MIG-29, które latają w polskich barwach, ale wciąż nie są dostosowane do standardów NATO. Ich remont ma kosztować 300 mln dolarów.

INTERIA/RMF
Dowiedz się więcej na temat: wojsko | Rosjanie | licencje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy