W Iraku (nieco) bezpieczniej

Liczba ataków na wojska USA i irackie wojska rządowe w Iraku zmniejszyła się do poziomu sprzed zamachu bombowego w Samarze w lutym 2006 r., który zapoczątkował eskalację przemocy w tym kraju - poinformowało dowództwo USA w Bagdadzie.

Spadkowy trend trwa od trzech tygodni i zdaniem wojskowych jest efektem nowej strategii, opartej na wzmocnieniu amerykańskiego kontyngentu w Iraku oraz lepszej współpracy z sunnitami w Bagdadzie i prowincji Anbar. O ile zaraz po zamachu w Samarze notowano około 700 ataków tygodniowo, a w czerwcu br. nawet 1600, to w zeszłym tygodniu już tylko 575 ataków.

W podanych statystykach

uwzględniono ataki na wojska USA, rządowe siły irackie i cywilów - zamachy bombowe, wybuchy min, ataki z użyciem moździerzy, rakiet i broni ręcznej. Nie uwzględniono natomiast starć zbrojnych między poszczególnymi grupami etniczno-religijnymi (głównie arabskich sunnitów z szyitami).

Reklama

Jak poinformował rzecznik dowództwa wojsk w Iraku, admirał Gregory Smith, liczba ofiar cywilnych w tym kraju zmniejszyła się od czerwca o 60 procent.

Eksperci militarni tłumaczą

spadkowe trendy takimi czynnikami jak osłabienie irackiej Al-Kaidy w wyniku amerykańskiej ofensywy i przystąpienie tysiąca sunnitów do współpracy z wojskami USA 45000 irackich cywilów, którzy przyłączyli się do Amerykanów, otrzymuje miesięcznie po 300 dolarów.

Inny sprzyjający czynnik to postawa radykalnego duchownego szyickiego Muktady as-Sadra, który nakazał swoim zwolennikom wstrzymanie ataków na siły amerykańskie. Ponadto Iran dotrzymuje swej obietnicy ograniczenia napływu bomb i innych rodzajów broni do Iraku.

Tomasz Zalewski

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: wojsko | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy