Test faceta. Victorinox RangerGrip 179

RangerGrip sprawdził się w leśnych warunkach znakomicie /INTERIA.PL
Reklama

Scyzoryk Victorinox RangerGrip z założenia jest przeznaczony dla osób aktywnych – majsterkujących w domu lub wychodzących na dalekie piesze wędrówki. W terenie znakomicie uzupełnia noże robocze i myśliwskie.

Victorinox RangerGrip 179 nie przypomina znanych czerwonych wielofunkcyjnych scyzoryków, którymi posługują się szwajcarscy żołnierze, a które, dzięki serialowi "MacGyver", stały się marzeniem każdego chłopaka. RangerGrip wygląda jak rasowy wojskowy koń roboczy. Taki wygląd zawdzięcza zielono-antracytowym dwukomponentowym okładkom. Są one znakomicie wyprofilowane, do tego stopnia, że kciuk i palec wskazujący natychmiast znajdują swoje miejsce na antracydowych antypoślizgowych okładzinach. Sam scyzoryk jest dość masywny. Przy wymiarach 33x22,5x130 mm waży 167 g.

Reklama

Pod kciukiem znajduje się znany wszystkim biały krzyż na czerwonym tle. Pod logiem ukryty jest mechanizm odbezpieczający dziewięciocentymetrowe częściowo ząbkowane ostrze. Przyznać należy szczerze, że początkowo ten element wywoływał największe obawy. Sprężynujący bezpiecznik jest wykonany z twardego plastiku. Podczas testów w piasku i błocie nie wróżyliśmy mu długiej żywotności. W sumie po ponad miesiącu użytkowania, w tym po 19 dniach w lesie, górach i na pustyni, bezpiecznik nie wykazywał żadnych problemów w działaniu.

Jak wspomnieliśmy bezpiecznik blokuje dziewięciocentymetrowe częściowo ząbkowane ostrze, które na grzbiecie posiada kabłąk ułatwiający rozkładanie głowni. Producent sugeruje, że dzięki temu można ją rozłożyć kciukiem chwytnej dłoni. I faktycznie nie stanowi to większego problemu. Jedynie osoby z drobniejszymi dłońmi mogą mieć niewielkie problemy. Sam kabłąk sprawdza się znakomicie zwłaszcza podczas korzystania z noża w rękawiczkach.

Kolejnym sporym schowanym elementem jest piła, którą można rozłożyć dzięki wybrzuszeniu na końcu jej ostrza. Piłka ma 10 centymetrów długości, co pozwala ścinać, przycinać i nacinać dość grube gałęzie. Jest to znakomite uzupełnienie noża roboczego czy myśliwskiego o ostrzach drop point, czy recurve, które najczęściej są używane przez miłośników bushcraftu. Bez problemu przy pomocy piłki można dociąć żerdzie do wykonania ramy, czy przygotowania całego szałasu. Cięcie piłką jest bardzo wygodne, również dzięki kabłąkowi noża, które osłania dłoń przed przypadkowym uderzeniem w ciętą gałąź. Rozwiązanie z kabłąkiem jest cichym, ledwie zauważalnym bohaterem, który znakomicie ułatwia pracę scyzorykiem.

W szwajcarskim scyzoryku, nawet tym najbardziej wyspecjalizowanym, jak RangerGrip 179 nie mogło zabraknąć wyposażenia, z którego znane są inne produkty producenta z Ibach. Mamy więc dobrze znany otwieracz do puszek z małym śrubokrętem o szerokości 3 mm, otwieracz do butelek z śrubokrętem o szerokości 5 mm i haczykiem do ściągania izolacji z przewodów, uniwersalne narzędzie ze szpikulcem, rozwiertakiem i szydłem. W okładzinie rękojeści ukryte są pęseta i wykałaczka. Nie mogło oczywiście zabraknąć korkociągu. Nóż zwieńczony jest kółeczkiem, opisanym przez producenta jako uchwyt na klucze. W naszym przypadku, jako że nóż był wykorzystywany wyłącznie jako sprzęt roboczy, dowiązaliśmy paracord, co poprawiło ergonomię pracy.

Nóż spędził w terenie 19 bardzo intensywnych dni i nocy w tym czasie służył jako uzupełnienie noża o ostrzu drop point - głównie jako mała podręczna piłka, otwieracz i nóż do posiłków. W tym czasie leżał w piasku, błocie, śniegu, rzucaliśmy nim ze skał, cięliśmy drewno, otwieraliśmy puszki zarówno otwieraczem, jak i ostrzem. Mimo obaw o kondycję bezpiecznika i mechanizmów wewnątrz obudowy okazało się, że codzienne użytkowanie nie nadwyrężyło konstrukcji. Nóż pracował sprawnie i bez problemów, opierając się każdym brutalnym testom. W sumie po ponad miesiącu użytkowania możemy polecić RangerGripa jako znakomite narzędzie do pracy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy