Szeregowi, pracy nie będzie!

Zła wiadomość dla szeregowych: stanowisk podoficerskich i oficerskich ubędzie, a liczba chętnych na kursy umożliwiające awans między korpusami wzrośnie. Dobra wiadomość dla wojska: jest w kim wybierać.

W niepamięć odeszły anegdoty o żołnierzach malujących trawniki na zielono czy sprzątających tak zwane rejony. Nikomu też nie przychodzi do głowy, by z jednostki uciekać przez płot. Poczucie obowiązku szeregowych, ich zdyscyplinowanie, zaangażowanie w pracę i utożsamianie się z mundurem nie są już pobożnym życzeniem, ale rzeczywistością. O tym, że istniejący sześć lat korpus radzi sobie, świadczą obserwacje, oceny przełożonych i opinie samych szeregowych.

Problem będzie narastał

To ekonomia przesądziła, że wreszcie pojawili się w naszym wojsku. Docelowo mają stanowić najliczniejszy (teraz 32,5 tysiąca, w 2018 roku 40,5 tysiąca ludzi) korpus kadry. Początki nie były jednak proste. Stawali się zawodowcami stopniowo. W pierwszej kolejności powierzano im stanowiska młodszych specjalistów i kierowców, wymagające długiego i kosztownego szkolenia, oraz część posad przewidzianych dla podoficerów zawodowych. I choć sytuacja szeregowych się poprawiła, to wciąż nie rozwiązano wszystkich problemów.

Za główny spośród nich uznają ograniczenie czasu służby. W myśl znowelizowanej w 2009 roku ustawy pragmatycznej żołnierz kontraktowy może służyć łącznie przez maksimum 12 lat, a do wysługi wlicza się mu czas służby zasadniczej i nadterminowej oraz pracę w Policji, Straży Granicznej, Biurze Ochrony Rządu, Państwowej Straży Pożarnej, Służbie Więziennej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służbie Wywiadu Wojskowego, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego lub Urzędzie Ochrony Państwa. Pierwszej grupie żołnierzy kontraktowych dwunastoletni okres służby kończy się w 2010 roku. Około 50 żołnierzy musi zdjąć mundur. Problem będzie narastał, ponieważ w analogicznej sytuacji największa grupa szeregowych znajdzie się za pięć-sześć lat.

Reklama

Koniec z młodymi emerytami

Intencją wprowadzonego ograniczenia wysługi było wyraźne rozróżnienie służby kontraktowej od służby stałej. Ponieważ zgodnie z przepisami uprawnienia emerytalne nabywają wyłącznie żołnierze służby stałej, ograniczenie czasowe ma, zdaniem MON, zachęcić kontraktowych do podwyższania kwalifikacji i przechodzenia do służby stałej w wyższych korpusach. Tak skonstruowane przepisy miały także uniemożliwić pełnienie służby przez wiele lat na jednym stanowisku w korpusie szeregowych, zwłaszcza w jednostkach specjalnych i powietrznodesantowych.

Oprócz ograniczenia liczby młodych emerytów intencją nowelizacji było też niedopuszczenie szeregowych w starszym wieku do pełnienia służby na stanowiskach wymagających wysokiej sprawności fizycznej, takich jak strzelec, operator maszyn inżynieryjnych, mechanik-kierowca czołgu i wozu bojowego. Takie postawienie sprawy nie jest przejawem dyskryminacji kogokolwiek, lecz próbą aktywizowania żołnierzy kontraktowych i skłonienia ich do podejmowania jak najwcześniej decyzji o rozwoju zawodowym.

Absurdalne czy zasadne?

Wymienione argumenty nie znajdują wśród szeregowych szerokiego zrozumienia. To, co z perspektywy interesów państwa wydaje się zasadne, żołnierze uznają za absurdalne i krzywdzące. Intencje ustawodawcy, chęć zmotywowania szeregowych do aktywności oraz świadomego kreowania drogi zawodowej, niekoniecznie muszą się sprawdzać w praktyce. Zdaniem szeregowych, żołnierze w wieku 30-40 lat są w doskonałej kondycji fizycznej, a mają już pewien bagaż doświadczeń. Dlatego wprowadzony limit czasu służby stał się dla nich... demotywujący. - To nieprawda, że żołnierz wypala się po kilkunastu latach służby - mówi jeden z szeregowych. - Uważam, że to właśnie brak perspektyw zawodowych może sprawić, że w krótkim czasie straci chęci i zapał do pracy - dodaje.

Szeregowi źle przyjmują również zasadę, że do dwunastoletniej służby kontraktowej wliczany jest okres służby nadterminowej. Twierdzą, że decydując się na tę drugą, chcieli w armii służyć jak najdłużej i doczekać uprawnień emerytalnych. - Jeśli teraz ktoś wstępuje do wojska, wie, że jako szeregowy posłuży maksymalnie 12 lat - mówi rozżalony żołnierz z 11-letnim stażem. - Jeśli zechce, może się zwolnić z pracy po czterech czy po ośmiu latach. My nie dostaliśmy takiej szansy. Gdybym przy takiej ofercie armii miał się zdecydować na służbę wojskową, pewnie bym tego nie zrobił. To wyzysk... W żadnym innym miejscu pracy człowiek nie dowie się na starcie, że może pracować tylko 12 lat, a później zostanie zwolniony - wyjaśnia.

Pierwsi przyszli - pierwsi odchodzą

Ze wszystkich szeregowych 11 Dywizji Kawalerii Pancernej zaledwie ośmiu upływa w tym roku dwanaście lat służby. - Trzech z nich spełnia kwalifikacje do przejścia do korpusu podoficerów i zostanie skierowanych do szkół podoficerskich. Pięciu pożegna się z wojskiem - wyjaśnia oficer prasowy dywizji porucznik Joanna Nowakowska.

W jednostkach 12 Dywizji Zmechanizowanej problem dotyczy kilkunastu starszych szeregowych. - W kolejnych dwóch latach sytuacja będzie podobna, a dalsze prognozowanie jest obarczone ryzykiem dużego błędu - przekonuje major Zdzisław Wrona, oficer prasowy 12 DZ. - Na pewno będziemy ją monitorować - dodaje. 6 Brygadę Powietrznodesantową ze względu na upływające 12 lat służby kontraktowej opuści w tym roku kilku żołnierzy, wszyscy z 18 Batalionu Powietrznodesantowego. "Osiemnastka" była pierwszą całkowicie uzawodowioną jednostką w Wojskach Lądowych, więc właśnie ją problem dotknął w pierwszej kolejności. W zeszłym roku zastępca dowódcy 6 BPD pułkownik Tomasz Piekarski informował, że brygadę opuści aż 21 żołnierzy.

Żołnierze nie chcą iść na emeryturę

Dla dowództwa nie była to dobra wiadomość, bo w kłopotliwej sytuacji znaleźli się doświadczeni spadochroniarze. Dziś skala problemu jest mniejsza niż przewidywano. Część zagrożonych zwolnieniem została skierowana na kursy podoficerskie, więc mundur zdejmie w najbliższych dwóch miesiącach nie 21, a tylko ośmiu żołnierzy, w przyszłym roku zaś siedmiu. Jak informuje rzecznik brygady kapitan Marcin Gil, ci, którzy muszą odejść ze służby, nie mogli zostać skierowani na kurs, bo nie spełniają wymagań ustawowych.

Z szeregowymi z Bielska nie udało się nam porozmawiać. Ich reakcje można jednak przewidzieć. Z pewnością nie odbiegają zbytnio od anonimowych wypowiedzi żołnierzy z innych jednostek, którzy twierdzą, że wprowadzenie zapisu o limitowaniu kontraktów jest dla nich rażącą niesprawiedliwością. Zdaniem szeregowych, nowe zasady służby powinny dotyczyć żołnierzy, którzy dopiero podpisują pierwsze kontrakty. - Jak można zmieniać przepisy w trakcie trwania naszej służby? Czy prawo może działać wstecz? - zastanawia się jeden z żołnierzy. - Z góry założono, że jesteśmy kandydatami na młodych emerytów i że trzeba nas wyrzucić, zanim wyciągniemy rękę po pieniądze - uzupełnia żołnierz z dziesięcioletnią służbą.

W większości wypadków szeregowi zapewniają, że nie są zainteresowani wcześniejszą emeryturą i na długie lata chcą związać się z wojskiem. Praktyka pokazuje jednak, że każdego kolejnego roku ostatniej dekady resortowi obrony przybywało młodych emerytów. Co prawda nie szeregowych, ale nowe regulacje prawne mają to zjawisko maksymalnie ograniczyć.

Wojsko kucharzy i ogrodników?

Szef Sztabu Generalnego WP na III Zgromadzeniu Mężów Zaufania Sił Zbrojnych RP (21-22 września 2010 roku) po raz pierwszy publicznie zadeklarował, że jest przeciwnikiem pozwolenia szeregowym na służbę dłuższą niż 12 lat. - Budżet wojska w znacznej części obciążyłyby emerytury - uznał generał Mieczysław Cieniuch. - Taki budżet nie uzyskałby społecznego poparcia. Dlatego jeśli okres 20 lat przyjęty zostanie jako minimalna wysługa emerytalna dla wszystkich żołnierzy, szeregowym będzie mniej żal, że zaledwie trzy lata przed osiągnięciem tej granicy wojsko mówiło im "dziękujemy ". Poza tym nie byłoby to dobre dla armii, gdyby miała 40-, 50-letnich szeregowych, bo stawałaby się armią kucharzy i ogrodników. Ci żołnierze do innych specjalności w tym wieku by się nie nadawali - wyjaśniał.

Rozwiązaniem problemu przyszłości szeregowych ma być przyznanie pierwszeństwa w przyjmowaniu do szkół podoficerskich szeregowym z minimum pięcioletnim stażem służby. Podczas wspomnianego zgromadzenia przedstawiciel Departamentu Kadr MON podał, że w tym roku na kursy podoficerskie trafiło 450 szeregowych, a minister Bogdan Klich upomniał się o skierowanie na kursy kolejnych dwustu. - Co najmniej 90 procent absolwentów tych szkół to byli szeregowi zawodowi - stwierdził generał Cieniuch. - Najlepszym dajemy więc szansę zmiany korpusu. Nie jest i nie będzie to szansa powszechna - dodał.

"Nie robię nic ponad to, co do mnie należy"

Starszy szeregowy Karol Boguszewski z 16 Batalionu Powietrznodesantowego, który jest w armii od ponad sześciu lat, przyznaje, że gdy dowiedział się o planowanych zmianach w prawie, zmienił stosunek do pracy. - Morale mi siadło. Do niektórych spraw zacząłem podchodzić inaczej. Nie angażuję się już w pracę tak jak na początku służby. Nie robię nic ponad to, co do mnie należy - mówi.

Starszy szeregowy Michał Kuternoga z 1 Batalionu Strzelców Podhalańskich 21 BSP, który ma już za sobą dziesięć lat służby, o zmianach w przepisach dowiedział się na początku 2010 roku, podczas służby w Afganistanie. - Wcześniej słyszałem plotki, ale miałem nadzieję, że nic z tego nie będzie. Tymczasem okazało się, że przepisy wchodzą w życie. W Afganistanie zbagatelizowałem to. Musiałem wykonać zadania i nie chciałem się rozpraszać. Dziś nie wiem, co ze mną będzie. Za dwa lata skończy mi się kontrakt. Jestem w połowie studiów. Jeżeli nie uda mi się awansować, nie będę miał wyboru i poszukam pracy w cywilu - żali się. Szeregowy z Rzeszowa przyznaje, że zastanawia się jeszcze nad innym rozwiązaniem: jeżeli nie zostanie skierowany na kurs podoficerski, spróbuje dostać się do szkoły oficerskiej.

Paulina Glińska, Magdalena Kowalska-Sendek, "Polska Zbrojna" nr 49/2010

Polska Zbrojna
Dowiedz się więcej na temat: awans | mundur | generał | MON | wojsko | oficer | budżet | żołnierze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy